05.11. 2009 Londyn (PAP) - Chiny są nieoczekiwanym zwycięzcą rewolucyjnych przemian z 1989 roku. Europa wygląda dobrze na papierze, ale polityczne realia są zgoła inne - twierdzi Timothy Garton Ash w komentarzu zamieszczonym w czwartkowym "Guardianie". Dwadzieścia lat po przełomowym dla Europy i świata 1989 roku najważniejsze pytanie do Europy Ash formułuje następująco: "Czy uda się odtworzyć elementy strategicznej odwagi i historycznej wyobraźni tamtego okresu, czy też trud ukształtowania nowego świata zostanie pozostawiony innym"?
Dzisiejsze Chiny są dla Asha niewyobrażalną w 1989 roku "hybrydą leninizmu z kapitalizmem", a także wschodzącym supermocarstwem z rezerwami walutowymi w wys. 2 bln USD, a zatem zdolnym do trzymania USA w "finansowym nelsonie".
"Chiny są wciąż supermocarstwem kruchym, występują w nim wewnętrzne napięcia i sprzeczności, a zakres wolności jest niewielki. Już teraz jednak są potężnym konkurentem dla liberalno-demokratycznego kapitalizmu w zachodnim wydaniu. Są o wiele potężniejszym konkurentem niż zapatrzony w siebie bojowy islam, stanowiący zagrożenie, ale nie będący poważnym konkurentem ideologicznym" - zauważa.
O USA Ash pisze, że wprawdzie wyszły zwycięsko z zimnej wojny, ale ostatnich 20 lat światowej przewagi nie wykorzystały bardzo dobrze, zwłaszcza za prezydentury George'a Busha juniora.
"USA żyły ponad stan, napędzając zawrotny dług zarówno gospodarstw domowych jak i narodowy. USA nie stworzyły nowego, trwałego międzynarodowego ładu. Obecnie są rządzone przez prezydenta, który chce to zmienić, ale wygląda na to, że już nie ma na to środków".
W konkluzji swego artykułu Ash zapytuje, "czy zatem Europa chce jak Hobbit wtulić się w swoje narodowe norki, udając, że nad ich głowami nie ma żadnych maszerujących olbrzymów", czy też zdobędzie się na strategiczną odwagę i historyczną wizję, czerpiąc z doświadczeń 1989 roku? (PAP)
asw/ az/