Kryzys to za mocne słowo; sytuacja jest rozdmuchiwana - w ten sposób do obecnych polsko-izraelskich relacji odniósł się w czwartek były ambasador Polski w Izraelu Jan Dowgiałło. Jak ocenił, "duża część zadrażnień" w tych relacjach jest niepotrzebna i polega "na rozmaitych błędnych interpretacjach".
Były ambasador Polski w Izraelu był pytany w czwartek w Radiu RMF o obecne stosunki pomiędzy Polską a Izraelem po uchwaleniu przez Sejm noweli do ustawy o IPN wchodzącej w życie 1 marca. Zgodnie z nią każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni". Nowela wywołała krytykę m.in. ze strony Izraela i USA.
Jan Dowgiałło pytany o określenie "kryzys" używane w kontekście obecnych stosunków pomiędzy Polską a Izraelem, powiedział: "Ja myślę, że to jest za mocne słowo w stosunku do tej sytuacji. Kryzys polega na tym, że jest to rozdmuchiwane - szczególnie przez stronę izraelską, a także przez Żydów amerykańskich, a także przez Polaków, którzy po tamtej stronie +basują+ (...) tej ideologii +polskiego antysemityzmu+, to znaczy tej hipotezie o istnieniu polskiego antysemityzmu w bardzo szerokim stopniu. On istnieje oczywiście, tylko nie w takim stopniu, o jakim jest mowa" - podkreślił Dowgiałło.
B. ambasador pytany o to, czy patrzy na relacje Polski i Izraela z wielkim zmartwieniem "jako człowiek, który ćwierć wieku temu odgruzowywał polsko-izraelskie stosunki", odpowiedział: "Myślę, że duża część tych zadrażnień jest niepotrzebna i polega na rozmaitych błędnych interpretacjach, a także na rozmaitych świadomych błędach robionych przez niektórych historyków" - powiedział.
"Obu stronom te stosunki są potrzebne i byłoby kolosalnym błędem, gdyby obie strony nie starały się tego rozładować" - dodał.
Dowgiałło ocenił, że w kwestii polsko-izraelskich relacji jest sporo do zrobienia. "Dochodzą mnie głosy, że w Oświęcimiu pewne miejsca są zablokowane dla młodzieży izraelskiej. Oni tam nie mają wstępu. (...) To są miejsca, gdzie, zdaje się, (...) zabijali Polaków. Ta informacja właściwie do nich nie dochodzi, bo skąd oni mają takie rzeczy wiedzieć, jeżeli nawet nie mają okazji w muzeum tego zobaczyć?" - podkreślił.
"Za mojego pobytu w Izraelu walczyliśmy o to bardzo, żeby te wycieczki miały kontakt z młodzieżą polską. To było bardzo silnie blokowane przez ich przewodników, z którymi oni jechali i którzy byli nastawieni na to, żeby jak najmniej było tych kontaktów, dlatego że ci przewodnicy to było pokolenie wychowane w Izraelu po '68 roku. A po '68 roku zaczęli wymierać ludzie urodzeni w Polsce, którzy byli Polsce przyjaźni i mieli sentyment (...) do wspomnień o Polsce" - powiedział Dowgiałło.
B. ambasador, pytany o to, jak powinny wyglądać zbliżające się obchody Marca '68, odparł: "Myślę, że powinny wyglądać tak, że masowe wyganianie Żydów z Polski będzie właściwie osądzone". Podkreślił, że właściwie osądzony powinien zostać Wojciech Jaruzelski, który był "jednym z motorów" wygnania Żydów oraz Mieczysław Moczar i "jego nacjonalistyczna frakcja w PZPR". Podkreślił, że ci ludzie "powinni zostać osądzeni kategorycznie i potępieni". (PAP)
emi/ hgt/