Człowiek skromny, wrażliwy na prawdę, zaangażowany, wierny wartościom – tak wspomina swojego ojca chrzestnego i wuja Jana Olszewskiego, bp Michał Janocha. Idea polskiej niepodległości, honoru i sprawiedliwości to było całe jego życie – podkreśla.
"Wujek był wrażliwy na prawdę i wewnętrzną prawość, cały czas tym żył. Denerwowało go zakłamanie, fałsz ale także interesowność" – mówił duchowny w rozmowie wyemitowanej w sobotę na antenie Radia Dla Ciebie.
Jan Olszewski, jak opowiadał, "żył skromnie, zupełnie zwyczajnie". "Jeździł tramwajem, z wytartą teczką. Nie miał w sobie nic z tego co dzisiaj można spotkać w wielkim świecie. Kiedyś, może w latach 70. spędzaliśmy wspólnie wigilię. Podczas jednej z wieczerzy poczynił uwagę, że garnitur, który ma na sobie, może pochodzić z czasów maturalnych. Było w tym coś z uśmiechu ale nie wiem czy to nie była prawda" - powiedział.
Bp Janocha wspomniał, że Olszewski miał wielką bibliotekę, a w niej książki głównie o tematyce "historycznej, społecznej, politycznej, politologicznej, związanej z Polską, z historią Europy i świata". "Często sięgając do wspomnień widzę go z książką w ręku" – powiedział.
Biskup podniósł, że jego wuj "był osobą zajętą, zaangażowaną". "Oprócz działalności adwokackiej pomagał wielu osobom, ciągle był aktywny. Ale nigdy o tym nie opowiadał. Śmialiśmy się, że dowiadywaliśmy się o nim więcej z Radia Wolna Europa niż od niego samego" – wskazał.
Pytany o to, czy dochodziły do niego głosy mówiące, że "socjalista ma bratanka biskupa", biskup stwierdził, że tak. "Ale my mówiąc +socjalizm+ projektujemy obraz spaczony, zdegradowany przez socjalizm. Wujkowi bliskie były ideały socjalizmu w rozumieniu etymologicznym, historycznym. Mowa o biedzie, o wrażliwości na ludzką krzywdę, kwestiach socjalnych, społecznych. Zawsze był po stronie słabszych, biednych. Stefan Okrzeja, który pochodził z naszej rodziny, babcia Jadwiga była jego kuzynką, był socjalistą w najszlachetniejszym rozumieniu tego słowa. I w tym właśnie znaczeniu wujek przyznawał się do socjalizmu. Był to jednak socjalizm rozumiany zupełnie inaczej niż głosiły to sztandary PZPR" – wskazał biskup.
Relacjonował, że okres międzywojenny, okres budowania niezależnej Polski był dla jego wuja bardzo ważny. "Często się do tego odwoływał – etosu wspólnego fundamentu, ponad wszelkimi podziałami, z którego wszyscy wyrastamy, a który ujawnia się w momencie mobilizacji w obliczu dramatycznych sytuacji, tak jak w 1939 roku. Te wspomnienia małego chłopca kształtują całe jego dorosłe życie" - powiedział.
Odnosząc się do udziału Jana Olszewskiego w Powstaniu Warszawskim, duchowny wskazał, że był on jednym z najmłodszych uczestników zrywu. "Chłopcy robili wówczas to, co było nakazem chwili. Nie postrzegali tego jako akt heroizmu, wielkiego poświęcenia. To było spontaniczny odruch ludzi tego pokolenia, ludzi wykształconych w międzywojniu" - wskazał.
"Wujek żył wielkimi ideami, to było całe jego życie, temu służył, temu był wierny. Tej idei polskiej niepodległości, honoru, sprawiedliwości. Słowa niestety straciły wielką moc prawdy ale wujek był temu wierny i przywracał tym słowom życiodajną, pierwotną treść" - podkreślił.
Pytany, czy to prawda, że Olszewski miał dwie miłości - żonę i Polskę, odparł, że tak. "Miłość do Polski chronologicznie była pierwsza, ujawniła się w czasach młodzieńczych, już w czasie wojny. Wszystko co robił w życiu temu poświęcał, gdyby to z jego życia wyjąć to by się to życie rozsypało, straciło sens. A w planie indywidualnym, wielką miłością obdarzył Martę Miklaszewską, z którą związał się na całe życie" – powiedział.
Odnosząc się do pytania, "jak premier przeżywał potyczki z władzą ludową" duchowny powiedział, że "mówił, że komunizm jest zniewoleniem". "Był w tym odważny, nie każdego było na to stać. Wielu tak myślało, niewielu odważyło się tak mówić. Pamiętał, to był chyba grudzień 1970, choinka, siedzimy, a wujek mówi : +PRL się skończy, komunizm się skończy+. W tamtym czasie takie słowa były szokiem. Nie tylko nikt tego wówczas głośno nie mówił. Nikt tak nawet nie myślał. Wujek to już widział, dlatego zawsze przywiązywałem dużą wagę do jego wypowiedzi na temat przyszłości, chociaż zawsze powściągliwych, to często miał rację" – powiedział.
Jak zaznaczył, jego wuj "rzadko odnosił się do konkretnych postaci". "Nigdy nie słyszałem z jego ust słów poniżających kogokolwiek, bardzo jasno określał swoje przekonania ale miał w tym wszystkich klasę. Nie było w nim zawiści, wbrew temu co przypisywali mu jego przeciwnicy" - podkreślił.
Akcentował, że "w tym co mówił nigdy nie było nienawiści". "Tak próbowano kreować jego wizerunek ale to nie jest Jan Olszewski. To była makieta stworzona przez wrogie mu środowiska" - ocenił.
Pytany jak Olszewski postrzegał sprawę zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki, biskup powiedział, że "wujek był powściągliwy, zwłaszcza w okazywaniu uczuć". "Ja w jego oczach łzy widziałem tylko raz, przed 3 laty, gdy spotkaliśmy się w szpitalu i wujek miał poczucie, że to nasze ostatnie spotkanie. Mówił zresztą wtedy o Bogu. Nie znam jego refleksji na ten temat, poza tym co wygłosił podczas mowy w trakcie procesu, jako oskarżyciel posiłkowy. Wujek mówił, był przekonany, że ta zbrodnia miała być pewną prowokacją dążącą do większego fermentu w państwie, a ostatecznie do destabilizacji tego państwa" - powiedział.
"Przypomnę jeden szczegół, który jest wielce znaczący, na miejscu porwania księdza Jerzego został w cudzysłowie „zgubiony”, zostawiony, orzełek z milicyjnej czapki. Wujek miał wrażenie, że chodziło o wywołanie niepokojów społecznych. Ale trzeba przede wszystkim powiedzieć, kiedy mówimy o czasach PRL-u, że wujek jako prawnik z wykształcenia, prawnik w najlepszym znaczeniu tego słowa, w sposobie jego myślenia, nie miał nigdy w sobie tego co miał Stefan Okrzeja czyli pewnych rewolucyjnych pomysłów, które dążyłyby do niepodległości poprzez użycie siły" - dodał.
Jak podkreślił, Olszewski "zawsze działał, starał się działać zgodnie z prawem, nawet wewnątrz tego kulawego, niesprawiedliwego, opresyjnego prawa PRL-u". "Tak sobie teraz uświadomiłem, że jedyna książka jaką napisał, a właściwie mały zeszyt wydawany podziemnie to jest +Stosunek obywatela do służby bezpieczeństwa+. Wujek opierał się na prawie PRL-u, którego nikt nie znał, i podawał konkretne wskazówki, jak obywatel ma się zachować w przypadku inwigilacji, zatrzymania, jakie prawa przysługują obywatelowi. Taki praktyczny przewodnik, który wyrastał z jego doświadczenia i wielu się przydawał" - powiedział.
Duchowny został zapytamy, "czy dawało się wyczuć, że premier Olszewski czasami mógł mieć wrażenie, że ta jego walka o prawdę w bezlitosnym nieraz świecie, wszystko co robił w służbie ojczyźnie, że to była syzyfowa praca". "Myślę, że to bardzo ważne pytanie. Gdyby popatrzeć na jego działalność polityczną z punktu widzenia czystej pragmatyki, można by powiedzieć, że w większości skończyła się fiaskiem. Natomiast jeśli patrzymy na to z perspektywy wielkiego czasu, pewnych fundamentów, to wszystko wygląda zupełnie inaczej. A tylko taka perspektywa naprawdę ma sens" – podkreślił.
"Nieraz ci, którzy pozornie wygrywają, okazują się przegrani, a ci którzy przegrywają tak naprawdę są zwycięzcami. Myślę, że to też jest bardzo ewangeliczne. Im więcej czytam wujka, tym bardziej widzę jak głęboko ewangeliczne są to myśli, chociaż nie odwołują się do ewangelii expressis verbis" - dodał.
Jan Olszewski był premierem w latach 1991-1992, obrońcą opozycjonistów w procesach politycznych w okresie PRL, doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W 2009 r. został odznaczony Orderem Orła Białego. W sobotę spocznie na Wojskowych Powązkach. (PAP)
autor: Katarzyna Lechowicz-Dyl
ktl/ jbp/