27.05.2009 Warszawa (PAP) - Zdaniem Ryszarda Bugaja wybory 4 czerwca 1989 r. to wydarzenie, które nosi wszelkie cechy ważnej cezury historycznej. "Tak ważnej jak zakończenie II wojny światowej" - ocenił w rozmowie z PAP. Bugaj w wyborach przed dwudziestu laty uzyskał mandat posła z ramienia opozycji.
"Polska wyrwała się z zaułka historii, jakim był komunizm. Odegrała jednocześnie rolę pierwszej kostki domina w upadku komunizmu w regionie Europy Środkowo-Wschodniej - powiedział PAP Bugaj, oceniając znaczenie wyborów w 1989 r.
Zaznaczył, że zmiany zapoczątkowane przez wybory do Sejmu Kontraktowego, często nie toczyły się w kierunku zgodnym z jego oczekiwaniami. "Mnie się wydawało, że w Polsce będzie się kształtować ład bardziej socjalny i etatystyczny. Oczywiście jednocześnie kapitalistyczny, bo nie ma żadnej alternatywy dla kapitalizmu" - powiedział.
Jednocześnie jak mówił, miał świadomość, że opozycja skupiona w Obywatelskim Klubie Parlamentarnym, a wcześniej Komitecie Obywatelskim przy przewodniczącym NSZZ "Solidarność" Lechu Wałęsie była środowiskiem zróżnicowanym i że byli w tym gronie ludzie o różnych pomysłach na to, jak Polskę reformować.
Odnosząc się do frekwencji wyborczej w czerwcu 1989 r., która w I turze głosowania wyniosła 62 proc., Bugaj powiedział, że nie była ona satysfakcjonująca. "Biorąc pod uwagę, że zawsze jest pewna grupa ludzi - około 20 proc. - którzy nigdy nie głosują, to i tak zabrakło nam do satysfakcjonującej frekwencji jakieś 20 proc." - zaznaczył.
Zdaniem Bugaja połowa niegłosujących w czerwcowych wyborach Polaków to ci, którzy opowiadali się za PRL-em. "Druga połowa to ci, którzy nie chcieli uczestniczyć w akcie, który w ich opinii był połowiczny, bo wyrastał z kompromisu ocenianego przez nich jako niedopuszczalny (zawartego przy Okrągłym Stole - PAP)" - mówił Bugaj.
Jak zaznaczył, przystępując do obrad Okrągłego Stołu trudno mu było przewidzieć, jak potoczą się wydarzenia. "W szczególności wcale nie zakładałem, że nastąpi wymiana władzy rządowej od razu. Zakładałem raczej, że będziemy bardzo silną, nadzorującą opozycją" - mówił Bugaj.
"Co do jednego nie miałem jednak wątpliwości, że już niezależnie od tego, jaki będzie nasz rezultat wyborczy - spodziewałem się dobrego, choć nie aż tak dobrego, jaki miał miejsce - to wybory będą początkiem końca komunizmu w Polsce, chociaż nie byłem pewien, jak szybko on nastąpi" - powiedział.
Strona solidarnościowa w wyniku głosowania 4 czerwca uzyskała 160 z 161 przyznanych jej mandatów w Sejmie oraz 92 ze 100 w Senacie. Porażkę poniosła strona rządowa, której udało się zdobyć tylko 5 miejsc w Sejmie, w tym z listy krajowej, dostali się do Sejmu tylko dwaj kandydaci.
Ponieważ obsadzono tylko 165 z 460 miejsc w Sejmie, 18 czerwca przeprowadzono II turę wyborów. Ostateczne wyniki to: 161 mandatów poselskich i 99 mandatów senatorskich dla "Solidarności"; pozostałe miejsca przypadły kandydatom koalicji rządzącej.
Zdaniem Bugaja zgoda strony solidarnościowej na przeprowadzenie w 1989 r. II tury głosowania zapoczątkowała alians części demokratycznej opozycji ze środowiskami postkomunistycznymi.
"Po naszej, opozycyjnej stronie ja nie byłem osobą bardzo ważną, ale należałem jednak do grupy kilkudziesięciu osób, które uczestniczyły w podejmowaniu decyzji. Mimo to były dla mnie kompletnym zaskoczeniem wypowiedzi prof. Bronisława Geremka i Janusza Onyszkiewicza o tym, że oni dotrzymują słowa" - mówił Bugaj.
"Ja nie znałem żadnego porozumienia i formalnie niczego takiego nie było, co by przewidywało, żebyśmy poczuli się w obowiązku zgodzić się na II turę wyborów" - zaznaczył. Jak mówił, początkowo był bardzo bliski tej części opozycji, która ten alians zawarła, ale stopniowo się od niej oddalał, wychodząc z założenia, że nie był on konieczny.
Dla Bugaja najistotniejszymi pozytywnymi wydarzeniami w Polsce w ciągu ostatnich dwudziestu lat było uchwalenie konstytucji w 1997 r. oraz przystąpienie naszego kraju do Unii Europejskiej w 2004 r. i NATO w 1999 r.
Za największą porażkę naszego kraju w ostatnim dwudziestoleciu Bugaj uznał budowę nowej sceny politycznej. W jego ocenie, nie spełnia ona kluczowego warunku dobrej sceny politycznej, to znaczy "nie ma na niej odpowiedniego kompletu ugrupowań, który dawałby obywatelom możliwość racjonalnego wyboru spośród dobrze przygotowanych alternatyw".
"Teraz obywatele nie stoją przed dokonaniem racjonalnego wyboru, ale muszą często dokonywać wyboru na zasadzie mniejszego zła" - dodał.
Jego zdaniem obecnie Polska zmierza w kierunku ładu wyznaczanego przez neoliberalizm. "Mnie się wydaje, że nie jest to system dobrze dostosowany do warunków polskich i że na innej drodze można by osiągnąć sukcesy modernizacyjne co najmniej nie mniejsze, niż osiągnięto, ale przy nieco mniejszych kosztach społecznych" - zaznaczył.
Bugaj w 1980 roku przystąpił do „Solidarności”. W stanie wojennym został internowany. Uczestniczył w obradach Okrągłego Stołu. Był założycielem i przewodniczącym Unii Pracy. Był posłem na Sejm X, I i II kadencji. Jest doktorem habilitowanym w dziedzinie ekonomii. W lutym 2009 r. prezydent Lech Kaczyński mianował go swoim doradcą społecznym. (PAP)
mzk/ mok/ bk/