Bielski sąd okręgowy podtrzymał we wtorek wyrok pierwszej instancji, który skazał za zbrodnie komunistyczne Andrzeja W. na 14 miesięcy więzienia w zawieszeniu na rok. Obrona zapowiedziała kasację. Andrzej W. przez wiele lat był wiceprezesem Polskiego Związku Narciarskiego.
Śledczy zarzucili byłemu działaczowi sportowemu, że w latach 80. jako oficer wydziału II Górnośląskiej Brygady Wojsk Ochrony Pogranicza wytwarzał fikcyjne dokumenty: zobowiązania do współpracy, pokwitowania odbioru pieniędzy oraz informacji od tajnych współpracowników. Wyrok pierwszej instancji przed cieszyńskim sądem rejonowym zapadł jesienią ub. roku.
„Sąd odwoławczy doszedł do wniosku, że nie ma podstaw, by zaskarżony wyrok zmieniać lub uchylać” – powiedział sędzia Dariusz Biały, który przedstawił ustne uzasadnienie orzeczenia Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej.
Sąd, odnosząc się do głównego argumentu obrony, że czyny, które popełnił Andrzej W., powinny ulec przedawnieniu, wskazał, że gdyby ten termin liczyć na podstawie ogólnych reguł zawartych w Kodeksie Karnym, to tak by się stało. „Różnica jest w tym, że sąd rejonowy przyjął inną datę początkową, od której liczył czas do przedawnienia” – powiedział sędzia Biały.
Obrona zwracała uwagę, że przedawnienie powinno się liczyć od momentu odzyskania suwerenności przez Polskę, czyli od 1990 r. Innego zdania był sąd w Cieszynie. Jego zdaniem okres ten powinien być liczony od 2007 r.
Jak wyjaśnił sędzia Biały, sąd w Cieszynie uznał, że w tym przypadku zastosowanie znajduje art. 44 konstytucji. Mówi on, że gdy z przyczyn politycznych przestępstwa popełnione przez funkcjonariuszy publicznych nie są ścigane, to termin przedawnienia ulega zawieszeniu do czasu ustania przeszkód. „Sąd rejonowy zasadnie uznał, że termin przedawnienia czynów należy liczyć od momentu wprowadzenia rozwiązań, czyli praktycznie od chwili otwarcia archiwów IPN i umożliwienia zainteresowanym stwierdzenia, czy na ich szkodę popełniane były przestępstwa” – powiedział.
Sąd nie znalazł też podstaw, by zmieniać wysokość kary. „Sąd rejonowy przedstawił szereg argumentów za wymierzeniem kar, na które oskarżony został skazany. Prawidłowo zastosował przepisy o amnestii. Rozstrzygnięcia o karze sytuowane są w dolnej granicy ustawowego zagrożenia. To kara z warunkowym zawieszeniem wykonania. Nie ma podstaw, by twierdzić, że jest to rozstrzygnięcie rażąco niewspółmierne” – wyjaśnił sędzia.
Sąd nie podzielił argumentacji obrony, że cieszyński sąd rejonowy był niewłaściwy do rozpatrywania sprawy. „To zarzut chybiony. (…) To, że przedmiotem sprawy było przestępstwo, które ustawodawca nazwał +zbrodnią komunistyczną+, nie oznacza, że właściwym sądem do rozpatrzenia jest sąd okręgowy, który rozpoznaje zbrodnie w pierwszej instancji” – powiedział sędzia Biały.
Były wiceprezes PZN we wtorek nie stawił się w sądzie. Reprezentował go adwokat Krzysztof Bachmiński. Zapowiedział, że jego klient zapewne wystąpi do Rzecznika Praw Obywatelskich, aby ten skierował kasację do sądu najwyższego.
„Rozdzielanie czasu po 1990 r. na okres do 2007 i później, to nic innego, jak tworzenie koncepcji o charakterze politycznym III i IV Rzeczpospolitej. To jest dla mnie nie racjonalne. Nie chodzi tu o to, co sąd mówił na temat praw pokrzywdzonego, ale o ściganie. Przestępstwo fałszowania dokumentów zawsze było ścigane, czy się nazywało zbrodnią komunistyczną, czy nie. Twierdzenie, że pokrzywdzony nie mógł sprawdzić, czy był współpracownikiem, jest oparte na niewiedzy” – powiedział mecenas Bachmiński.
Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach Robert Kopydłowski powiedział PAP, że wyrok jest zgodny z wnioskami oskarżenia. „Moim zdaniem we właściwy sposób zabezpiecza prawa pokrzywdzonych, którzy – wbrew stanowisku obrony – dotychczas nie mieli wystarczających narzędzi prawnych do dochodzenia swoich praw. Proszę zwrócić uwagę, że ustawa o IPN w pierwotnym kształcie nie dawała dostępu do materiałów archiwalnych osobom zarejestrowanym jako tajni współpracownicy. Dopiero nowelizacja, która weszła życie w 2007 r. dała wszystkim pełny dostęp” - powiedział.
Andrzej W. był przez wiele lat wiceprezesem Polskiego Związku Narciarskiego. Szefował komitetowi organizacyjnemu zawodów Pucharu Świata w skokach narciarskich, które odbywały się w Wiśle. Z funkcji zrezygnował w listopadzie ub.r. Jako oficjalny powód podał nową ustawę o sporcie. "Nakazuje ona lustrację, której się nie poddałem i siłą rzeczy napisałem rezygnację, bo nie chcę się w to bawić" - powiedział wówczas działacz Polskiemu Radiu.
Zdaniem prokuratorów IPN w Katowicach, Andrzej W. w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i osobistej od lata 1986 r. do wiosny 1989 r. wykazywał w dokumentach, iż Jerzy M. był tajnym współpracownikiem zwiadu WOP. Była to nieprawda. Miał też poświadczyć nieprawdę w wielu dokumentach z okresu od wiosny 1986 r. do lata 1988 r. Wykazywał w nich, że tajny współpracownik zwiadu WOP Stanisław C. kontynuował w tym czasie współpracę. To również nie było prawdą. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ itm/