Polsko-rosyjski dialog będzie wymagał pełnej otwartości po obu stronach - powiedział w wywiadzie dla PAP dyrektor Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia dr Sławomir Dębski. "Od Rosjan oczekujemy harmonijnej współpracy" - podkreślił.
W piątek w Moskwie odbyła się inauguracja Centrum Rosyjsko-Polskiego Dialogu i Porozumienia. Instytucja ta, której pracami pokieruje historyk i dyplomata Piotr Stegnij, we współpracy z bliźniaczą placówką w Warszawie ma inicjować, wspierać i podejmować działania na rzecz dialogu i porozumienia między Polakami i Rosjanami.
PAP: Czego oczekuje pan od Centrum Rosyjsko-Polskiego Dialogu i Porozumienia?
Dr Sławomir Dębski: Harmonijnej współpracy. Wchodząc do polskiego centrum w Warszawie może pan zobaczyć XVIII-wieczne grafiki przedstawiające dwa konie ciągnące ten sam wóz - jeden koń jest polski, drugi - rosyjski. I chodzi o to, by ten jeden wóz - symbolicznie rzecz ujmując mający usunąć polsko-rosyjskie uprzedzenia, negatywne stereotypy obciążające relacje Polaków i Rosjan - pociągnęły oba konie.
Rosyjskie centrum, w porównaniu z polskim, które funkcjonuje już od roku, dłużej się organizowało, ale wreszcie powstało i bardzo się z tego powodu cieszymy. Powstaje po drugiej stronie partner, z którym zawsze będziemy mogli usiąść do stołu i zaplanować wspólną pracę. Instytucjonalizacja dialogu, zainicjowana przez polsko-rosyjską Grupę do spraw Trudnych, staje się faktem.
W ciągu pierwszego roku działalności polskiego centrum już kilka tysięcy osób wzięło udział w różnego rodzaju jego przedsięwzięciach m.in. w dyskusjach, debatach, konferencjach i wykładach poświęconych Rosji i Polsce, konkursach, wymianie młodzieży z Polski i Rosji, zawodach sportowych jak np. polsko-rosyjskie mistrzostwa dzieci w piłce nożnej w Giżycku. Polskie centrum podjęło też istotne dla polsko-rosyjskich relacji badania jak np. rekonstrukcję białoruskiej listy katyńskiej i mocno zaangażowało się w przygotowanie uroczystości podpisania wspólnego orędzia Kościoła i Cerkwi.
Z pewnością nasza aktywność stała się w Polsce zauważalna, a będzie jeszcze bardziej, ponieważ chcemy realizować także spektakularne projekty ogniskujące uwagę opinii publicznej, jak np. konferencję naukową poświęconą polskiej i rosyjskiej myśli politycznej m.in. Hercena i Lelewela w listopadzie tego roku lub polsko-rosyjską szkołę pod żaglami dla nastolatków z Polski i Rosji w roku przyszłym.
Teraz chodzi nam o to, by ten wysiłek inicjowania dialogu i porozumienia rozkładał się równomiernie, wspólnie z rosyjskim centrum.
PAP: Co poza wymianą młodzieży z Polski i Rosji może najbardziej pomóc w polsko-rosyjskim zbliżeniu obu narodów?
S.D.: Nie będzie porozumienia w relacjach polsko-rosyjskich, jeżeli będziemy przymykać oko na jakieś niewyjaśnione sprawy, ukryte za siedmioma pieczęciami tajemnicy państwowej. Jeżeli coś jest tajnego, to zawsze będzie to wzbudzało pytania opinii publicznej. Dlatego wspólnie z Rosjanami podejmujemy projekty badawcze.
Prawda nas wyzwoli, zatem i prawda historyczna, choćby była najgorsza, musi być położona na stole i musi być przedmiotem normalnej, rzeczowej dyskusji. Obława augustowska musi zostać wyjaśniona, podobnie lista białoruska - albo musimy ją znaleźć, albo wspólnie zrekonstruować. Należy również wyjaśnić losy Polaków w Związku Sowieckim po 1939 r. Nie tylko tych, którzy zostali rozstrzelani w zbrodni katyńskiej po decyzji Stalina z 5 marca 1940 r., ale także tych, którzy zostali wysiedleni i zesłani do łagrów. To są rzeczy, które musimy realizować wspólnie.
PAP: Polskie centrum, działające od roku, zrobiło już bardzo wiele, podejmując zarówno wymianę młodzieży jak i inicjując badania naukowe czy liczne polsko-rosyjskie debaty. Czy podobnych efektów po roku działalności możemy spodziewać się po rosyjskim centrum?
S.D.: Rosyjskie centrum ma dokładnie te same zadania co polskie centrum. To, czym obie instytucje mają się zajmować ustalili i podpisali w memorandum 6 grudnia 2010 r. ministrowie kultury Polski i Rosji, podczas wizyty w Polsce prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa. Zadania są te same. Rosyjskie centrum też ma zajmować się wymianą młodzieży, też ma prowadzić badania naukowe czy działalność wydawniczą.
Dr Sławomir Dębski: Prawda nas wyzwoli, zatem i prawda historyczna, choćby była najgorsza, musi być położona na stole i musi być przedmiotem normalnej, rzeczowej dyskusji. Obława augustowska musi zostać wyjaśniona, podobnie lista białoruska - albo musimy ją znaleźć, albo wspólnie zrekonstruować. Należy również wyjaśnić losy Polaków w Związku Sowieckim po 1939 r. Nie tylko tych, którzy zostali rozstrzelani w zbrodni katyńskiej po decyzji Stalina z 5 marca 1940 r., ale także tych, którzy zostali wysiedleni i zesłani do łagrów. To są rzeczy, które musimy realizować wspólnie.
Nam zależy szczególnie na tym, by wdrażanie tych zobowiązań i przestrzeganie obowiązków nałożonych na rosyjskie centrum przebiegało tak efektywnie jak się tylko da. Bo to będzie i nam pomagać, ponieważ chodzi o upowszechnianie w Rosji wiedzy o Polsce, jej kulturze i dziedzictwie narodowym. W Polsce nikt - żadna instytucja, dyplomaci czy naukowcy - tego tak dobrze nie zrobi jak sami Rosjanie. Rosyjskie centrum dialogu i porozumienia może w tym obszarze okazać się bardzo skuteczne.
PAP: Istnieje wiele możliwych projektów, które mogą być realizowane przez oba centra. Na jakich panu najbardziej zależy?
S.D.: To są dwie rzeczy. Z jednej strony oczywiście jest to wymiana młodzieży polsko-rosyjskiej, ale z drugiej strony prowadzone wspólnie z Rosjanami badania historyczne. Bardzo liczymy na to, że prowadząc je będziemy systematycznie otwierać drzwi do tych archiwów w Rosji, które do tej pory dla polskich historyków były zamknięte. I właśnie dlatego, że będą to wspólne projekty badawcze mamy szansę na dotarcie do materiałów, które z punktu widzenia polskiej historii są bardzo ważne. I to musi się dziać teraz, a nie za parę lat.
W Polsce nie wszystkie instytucje dobrze rozumieją tę sprawę. Np. do Narodowego Centrum Nauki trafił od nas projekt badawczy mający być realizowany wspólnie z Rosjanami i dotyczący wzajemnych relacji między władzą sowiecką a Polskim Państwem Podziemnym w latach 1943-45. NCN projekt ten ocenił rewelacyjnie, uznając, że polska nauka czekała na tego rodzaju badania od dziesiątków lat. Mimo tak znakomitych rekomendacji, projekt ten jednak nie został zakwalifikowany do finansowania. Wydał się za drogi, mimo że jego budżet eksperci uznali za uzasadniony.
To niestety pokazuje, że nie zawsze w polskich instytucjach jest świadomość tego, jak przełomowe - i dla polskiej nauki, i dla relacji polsko-rosyjskich - mogą być tego rodzaju badania. Podam świetny przykład tego, co udało nam się ustalić we własnym zakresie. Dotarliśmy do materiałów wskazujących, niemal jak w powieści szpiegowskiej, że Nikita Chruszczow osobiście, w przebraniu, incognito spotykał się z dowódcami partyzanckimi Armii Krajowej na Ukrainie. I prowadził z nimi osobiście rozmowy, o których następnie raportował Stalinowi.
I właśnie dzięki tego rodzaju badaniom możemy się jeszcze wiele dowiedzieć i wiele fałszerstw odkłamać. Bo co to oznacza, że Chruszczow spotykał się z AK? To oznacza, że Armia Krajowa była siłą, z którą wówczas liczyło się najwyższe kierownictwo sowieckiej Rosji. Zdecydowanie warto takie badania prowadzić.
PAP: Czy Piotr Stegnij okaże się charyzmatycznym szefem rosyjskiego centrum, jego dyrektorem, który z pasją będzie realizował projekty na rzecz zbliżenia Rosjan z Polakami?
S.D.: To, że Piotr Stegnij pokieruje pracami rosyjskiego centrum przyjąłem z dużym zadowoleniem. W rosyjskiej specyfice administracyjnej jest tak, że jeżeli daną instytucją kieruje osoba z dużym doświadczeniem, to oznacza, że jest to ważna i prestiżowa instytucja. Gdyby rosyjskim centrum miał kierować nikomu nieznany młokos, to jego zespołowi byłoby dużo trudniej działać. Piotr Stegnij to bardzo doświadczony rosyjski dyplomata. To oznacza, że każdy go zna w rosyjskim MSZ, wielu zna go też w administracji prezydenta, ale i innych ważnych rosyjskich instytucjach. To oznacza, że jego słowo, pojawienie się w danym gabinecie, nie będzie sprawą bez znaczenia. Dlatego z punktu widzenia naszych zadań Piotr Stegnij jest idealną osobą na to miejsce.
PAP: Czy odczuwa pan podczas prac w centrum, że katastrofa smoleńska ma negatywny wpływ na porozumienie Polaków z Rosjanami?
S.D.: Katastrofa polskiego samolotu w Rosji z 10 kwietnia 2010 r. na pewno oddziałuje na to, czym się zajmujemy. Trudno jednak tego uniknąć, to jest kontekst naszych działań. Relacje polsko-rosyjskie jeszcze nie raz będą zaznaczać się różnego rodzaju wzlotami i upadkami. Chodzi nam jednak o to, by to dążenie do dialogu i porozumienia nie było przygniatane głazami bieżących problemów. Wola prowadzenia dialogu między Polakami a Rosjanami musi być od tego niezależna. Centra mają dalekosiężny cel wygranej walki ze stereotypami dotyczącymi obu narodów i zbliżeniu Polaków i Rosjan. Tego celu nie możemy tracić z oczu i oba centra, jedno w Warszawie, drugie w Moskwie, mają być jak latarnie morskie, czyli pokazywać dobrą, bezpieczną drogę, nawet podczas największych burz.
PAP: Czego życzy pan Centrum Rosyjsko-Polskiego Dialogu i Porozumienia?
S.D.: Naszym rosyjskim partnerom życzę, by spotkali się z jak największą życzliwością innych struktur państwowych w Federacji Rosyjskiej. Życzę im tego, by spotkali się z podobnym zrozumieniem, co my tu w Polsce, np. ze strony prezydenta, premiera, ministra kultury czy ministra spraw zagranicznych. Ta życzliwość, jestem tego pewien, okaże się bardzo pomocna.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ ls/ jra/