W świadomości publicznej takie wydarzenia jak deportacje Polaków do Kazachstanu w 1936 r. i cała tzw. operacja polska NKWD niemal nie istnieją - mówi dr Marcin Kruszyński z IPN. Obie akcje pochłonęły ponad 100 tys. ofiar śmiertelnych.
PAP: Dlaczego wiedza na temat represji wymierzonych w Polaków w ZSRS w latach trzydziestych jest tak niewielka?
Dr Marcin Kruszyński: W świadomości publicznej takie wydarzenia jak deportacje do Kazachstanu w 1936 r. i cała tzw. operacja polska NKWD niemal nie istnieją. Zbrodnia w Katyniu miała inny charakter, ponieważ była wymierzona w elitę II RP. W latach 1935-1937 r. popełniono zbrodnie na osobach, które były Polakami, ale Rzeczpospolita Polska nie uznawała ich za swoich obywateli.
W 1921 r. w Traktacie Ryskim zapisano tzw. „opcję”, czyli trzyletni okres, w którym Polacy w Rosji Sowieckiej mogli zdecydować czy chcą pozostać w tym kraju, czy przenieść się do Polski. Polska bardzo restrykcyjnie podchodziła do tego zapisu, uważając, że jeśli ktoś nie podjął takiej decyzji to uważany jest za obywatela sowieckiego. Siłą rzeczy nie było to więc traktowanie narodu poprzez pryzmat związków etnicznych, ale politycznych i prawnych. Państwo polskie nie zajmowało się więc opieka konsularną nad tymi osobami.
W okresie "operacji polskiej" NKWD represjami zostało dotkniętych 148 tysięcy osób polskiego pochodzenia. Prześladowania dotknęły również rodziny osób represjonowanych. Z punktu widzenia RP była to jednak wewnętrzna kwestia polityki ZSRS. Dlatego ta sprawa jest zupełnie nieobecna w polskiej pamięci historycznej.
PAP: Polscy dyplomaci pracujący w ZSRS otrzymywali jednak raporty na temat prześladowań Polaków?
Dr Marcin Kruszyński: Posiadali wiedzę na temat deportacji Polaków do ZSRS. W ich relacjach nie ma jednak dramatycznego tonu, ponieważ ci Polacy - jak podkreślano w raportach - nie mówili po polsku, nie mieli wykrystalizowanej tożsamości narodowej, nie kultywowali polskiej tradycji. Czasami tylko zaznaczano ich związki z Kościołem katolickim. Było to jednak za mało, aby stanąć w ich obronie. Nie było ku temu żadnych formalnych podstaw, ponieważ byli to obywatele sowieccy. Raporty te miały więc wyłącznie charakter obserwacji wydarzeń.
Pamiętajmy również o trudnej pozycji międzynarodowej II RP w drugiej połowie lat trzydziestych. Nie mogła ona sobie pozwolić na zachwianie strategii równych odległości, tylko z tego powodu, jakkolwiek brutalnie by to nie zabrzmiało, że grupa obywateli sowieckich jest represjonowana przez dyktaturę stalinowską.
Nigdy nie był to element rozmów pomiędzy polskim ambasadorem Wacławem Grzybowskim a ludowym wicekomisarzem spraw zagranicznych. Gdyby pytał o te sprawy, to miałoby to formalnie ten sam wymiar, jak zapytania o kwestie Chińczyków w ZSRS. Może to brzmieć brutalnie, ale tak to wyglądało.
Zachowało się nieco dokumentacji składanej w trakcie starania się o wizę przez etnicznych Polaków pragnących wyjechać do Polski. W ponad dziewięćdziesięciu procentach spotykali się oni z odmową. Zawsze na takim dokumencie widniała adnotacja, że osoba ta jest niepożądana lub niepotrzebna w Polsce. Uważano, że ci, którzy u progu polskiej państwowości nie byli zainteresowani powrotem do Polski byli przesiąknięci ideologią komunistyczną i propagandą antypolską.
Marcin Kruszyński: W okresie "operacji polskiej" NKWD represjami zostało dotkniętych 148 tysięcy osób polskiego pochodzenia. Prześladowania dotknęły również rodziny osób represjonowanych. Z punktu widzenia RP była to jednak wewnętrzna kwestia polityki ZSRS. Dlatego ta sprawa jest zupełnie nieobecna w polskiej pamięci historycznej.
PAP: Byli uważani za element sowieckiej agentury?
Dr Marcin Kruszyński: Uważano, że jest oczywiste, iż ich zadaniem jest rozsadzanie Polski od wewnątrz za pomocą działalności wywiadowczej i dywersji. Państwo polskie odrzucające komunizm nie mogło przyjmować takich ludzi. Zdarzały się takie przypadki, jak odrzucenie wniosku wizowego ponad osiemdziesięcioletniej kobiety, która argumentowała, że chce umrzeć w Polsce.
Pamiętajmy, że ówczesne pokolenia bardzo wysoko stawiały sobie nadrzędność interesu państwa, który musiał dominować nad czynnikami kulturowymi i społecznymi. Jako aksjomat przyjmowano, że są to ludzie niepożądani. Zakładano, że jeden czy dwa przypadki repatriacji mogły skutkować lawiną takich wniosków. Pamiętajmy, że państwa polskiego nie było stać na poniesienie kosztów repatriacji tysięcy osób z ZSRS. Polska do 1935 r. zmagała się z Wielkim Kryzysem, później zaś koniunktura rozkręcała się bardzo powoli. Te czynniki również należy brać pod uwagę.
Najważniejszy był jednak czynnik dyplomatyczny. Polska musiała lawirować między Hitlerem a Stalinem i liczyć się z Francją. Interwencje w Moskwie w sprawie Polaków mogłyby mieć bardzo niekorzystne skutki.
PAP: Jaka była skala represji sowieckich w tym okresie i jakie były ich przyczyny?
Dr Marcin Kruszyński: Objęły one ponad 148 tysięcy osób w całym ZSRS. Spośród nich 139 tysięcy osób skazano na karę śmierci.
Można wymienić kilka powodów, dla których Stalin zdecydował się na represje wobec Polaków. Jednym z najczęściej wymienianych, odnoszących się do sfery psychologii dyktatora, była jego paranoja szpiegomanii. Nie był to jednak człowiek zupełnie nieracjonalny. Ludność polska musiała „zniknąć” również z innego powodu. Stalin pragnął „oczyścić przedpole”.
W latach dwudziestych w ZSRS tworzono sowieckiego Polaka, swoistego „homo sovieticusa”, który miał być propagandową reklamą sowieckiego raju. Ta koncepcja jednak nie wypaliła i okazała się niepotrzebna. Bardziej potrzebne było wskazywanie Polaków jako wewnętrznych wrogów ZSRS. Funkcjonowała ona oczywiście już znacznie wcześniej. „Faszystowska Polska” jest stałym straszakiem w narracji prasy sowieckiej.
Sowieci próbowali również zwalczać tzw. europeizację Ukraińców w latach dwudziestych. Do końca lat dwudziestych obowiązywała leninowska teoria federacyjnego Związku Sowieckiego złożonego z autonomicznych republik, którym można było pozwolić na pewien poziom niezależności. Umacnianie się władzy Stalina i kult jednostki wymagały bezwzględnego posłuszeństwa na wszystkich szczeblach, więc wszystkie reminiscencje lat dwudziestych musiały zostać usunięte.
Stalin dążył również do antagonizowania poszczególnych mniejszości narodowych. Wdrażał zasadę divide et impera.
Stalin wiedział, że represje wobec ludzi, o których nikt się nie upomni, są doskonałym pretekstem do konsolidacji społeczeństwa sowieckiego i pozwalały przedstawić Polaków i Zachód jako wrogie wobec ZSRS. W ten sposób można było również zastraszyć pozostałe mniejszości narodowe.
Represje wobec Polaków nie były wyjątkiem. W tym samym czasie Stalin wymordował 27 tysięcy Niemców. Represje dotknęły również Greków, Łotyszy, Rumunów. Była to więc stała taktyka budowania jednolitego społeczeństwa sowieckiego. Historycy nazywają ten proces budowaniem nowego człowieka. Pomysły z lat dwudziestych nie udały się, więc w latach trzydziestych trzeba było zacząć od nowa. Należało wyeliminować pamiętających lata dwudzieste oraz okres niepodległości ukraińskiej w latach 1917-1920. Stalin wciąż usuwał tych, którzy pamiętali czasy, gdy był on nikim. W tym przypadku zwalczał ludzi mających w sobie pierwiastek niezależności.
PAP: Deportacje Polaków do Kazachstanu w tym okresie były poligonem doświadczalnym dla wielkich deportacji z lat 1940-1941?
Dr Marcin Kruszyński: Tak sugerował biorący udział w dzisiejszym spotkaniu profesor Mikołaj Iwanow. Ale zadam Panu pytanie: czy wie Pan co będzie jutro?
PAP: Mam na myśli, to że Sowieci mogli później korzystać z doświadczeń tzw. operacji polskiej NKWD.
Dr Marcin Kruszyński: Tak, ale nie oznacza to, że był to poligon. W tym okresie bardzo niewiele osób zauważało, że może dojść do potężnej wojny w Europie. Oczywiście wykorzystano te doświadczenia w roku 1940.
PAP: Czy jakieś grupy były szczególnie mocno represjonowane? Na przykład polska inteligencja, tak jak miało to miejsce kilka lat później.
Dr Marcin Kruszyński: Gdy czytamy dokumenty na temat tych deportacji, takie jak rozkazy Jeżowa, mówi się jasno, że celem jest eliminowanie dwóch kategorii osób: robotników pracujących w strategicznych zakładach przemysłowych oraz tych Polaków, którzy pracowali w fabrykach niestrategicznych.
PAP: Czyli wszystkich…
Dr Marcin Kruszyński: Tak, ponieważ najważniejsze było kryterium etniczne. Historycy europejscy uważają, że była to zbrodnia nosząca znamiona ludobójstwa. Według definicji ONZ z 1948 r. ludobójstwo ma miejsce wówczas, gdy represjonowana jest cała grupa narodowa lub etniczna. W tym wypadku „tylko” 22 procent całej ludności polskiej było objętych tymi represjami. Gdy jednak spojrzymy na obszar Ukrainy to decydował wyłącznie czynnik etniczny.
PAP: Spróbujmy jednak wejść również w meandry psychologii Józefa Stalina. Czy jego działania wobec Polaków w latach trzydziestych nie miały charakteru zemsty za rok 1920?
Dr Marcin Kruszyński: Historycy wskazują raczej na rok 1940 jako moment zemsty. Dla Stalina ludzie, których represjonował w latach trzydziestych nie byli Polakami w sensie państwowym. Rewanż na nich za rok 1920 był więc bezcelowy. Państwo polskie nie zareagowało na te wydarzenia w żaden sposób. Rok 1940 i ówczesne zbrodnie to jednak zupełnie inne wydarzenia, których celem była eksterminacja elity niepotrzebnej w państwie chłopów i robotników.
Marcin Kruszyński: Represje w największym stopniu dotknęły w latach trzydziestych Rosjan. Na drugim miejscu byli Ukraińcy. Z tej perspektywy represje wobec Polaków były kroplą w morzu zbrodni. Dlatego są traktowane przez współczesną historiografię rosyjską w sposób absolutnie marginalny.
PAP: Był to więc wstęp do Wielkiej Czystki końca lat trzydziestych.
Dr Marcin Kruszyński: Tak, jej celem było zbudowanie państwa, w którym główną rolę odgrywała wola Stalina i jego kult. Pamięć, że kiedyś mogło być inaczej była w tym kontekście bardzo niebezpieczna.
Chciałbym również podkreślić, że musimy zabezpieczać się przed nadmiernym polonocentryzmem, który często nas dotyka. Był to element operacji wewnątrz państwa sowieckiego.
Represje w największym stopniu dotknęły w latach trzydziestych Rosjan. Na drugim miejscu byli Ukraińcy. Z tej perspektywy represje wobec Polaków były kroplą w morzu zbrodni. Dlatego są traktowane przez współczesną historiografię rosyjską w sposób absolutnie marginalny.
Musimy próbować zrozumieć ten punkt widzenia, ponieważ rodzi się z niego ignorancja i stosunek do takich zbrodni, jak ta popełniona w Katyniu. Jest to wydarzenie kluczowe dla polskiej historii XX w. Z perspektywy Rosjan te ofiary to wyłącznie epizod. Jest to bardzo bolesne, ale należy sobie zdawać sobie sprawę z odmienności perspektyw.
* * *
W stołecznym Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki „Przystanek Historia” odbyła się 8 czerwca 2016 r. dyskusja „Deportacje 1936 r., Ukraina – Kazachstan: wymierzone w Polaków stalinowskie czystki etniczne” z udziałem prof. Mikołaja Iwanowa (Uniwersytet Opolski) oraz dr. Marcina Kruszyńskiego (IPN Lublin). Spotkanie prowadził Piotr Kościński (Fundacja Lelewela).
Wg IPN podpisany 18 marca 1921 r. Traktat Ryski pozostawił na wschód od nowej granicy polsko-sowieckiej znaczące skupiska Polaków. Według spisu z 1926 roku 782,3 tys. obywateli sowieckich zadeklarowało pochodzenie polskie. 28 kwietnia 1936 r. Rada Komisarzy Ludowych przyjęła rezolucję nr 776-120 o przesiedleniu Polaków „jako politycznie niepewnych” z sowieckiej Ukrainy do sowieckiego Kazachstanu. Przedłużeniem akcji deportacyjnych z Ukrainy była tzw. operacja polska NKWD, przeprowadzona w latach 1937–38. Obie akcje pochłonęły ponad 100 tys. ofiar śmiertelnych.
Michał Szukała (PAP)
szuk/ ls/ mjs/