W „Dzienniku” – prowadzonym przez niemal trzydzieści lat – pisarz jest obserwatorem epoki, myślicielem, krytykiem literackim, politykiem, moralistą, artystą i surowym sędzią.
Herling-Grudziński niejednokrotnie podkreślał, że „Dziennik pisany nocą” spełnia wszystkie jego ambicje pisarskie. „Mnie on całkowicie wystarcza i chyba dlatego nie napiszę powieści. Moim opus magnum będzie więc +Dziennik+” – zaznaczył autor w jednym ze swoich dziennych zapisów.
Powieści, opowiadania, eseje jednak pisał całe życie, począwszy od „Innego świata. Zapisków sowieckich” – swoich wspomnień z uwięzienia w gułagu w Jercewie pod Archangielskiem w latach 1940–1942, a opublikowanych po raz pierwszy w przekładzie angielskim w 1951 r. w Londynie pt. „A World Apart: a Memoir of the Gulag”. A fragmenty utworów literackich bywały przez pisarza włączane do „Dziennika”, najpierw „jako zalążki opowiadań, a później jako wbudowane w dziennik utwory samodzielne”.
Jednak z czasem prowadzenie „Dziennika” stało się niemal głównym literackim zajęciem pisarza. Pierwszy wpis – jak sam wspomina – sporządził 30 stycznia 1942 r., dokładnie dziesięć dni po opu¬szczeniu sowieckiego obozu koncentracyjnego w Jercewie. Wzmianka o tym znalazła się w „Innym świecie”. Ostatni zapis nosi datę 13 marca 2000 r.; klika miesięcy później, 4 lipca, pisarz zmarł w Neapolu.
A zatem historia „Dziennika pisanego nocą”, na co zwraca uwagę literaturoznawca prof. Włodzimierz Bolecki, autor kilku książek o pisarzu, w tym „Rozmów w Dragonei”, jest znacznie dłuższa niż historia jego¬ publikacji.
ierwsze fragmenty „Dziennika pisanego nocą” Gustaw Herling-Grudziński zaczął publikować w czerwcu 1971 r. w paryskiej „Kul¬turze”. Stało się to po śmierci Witolda Gombrowicza i Jerzego Stempowskiego (obaj pisarze zmarli w 1969 r.), którzy wcześniej publikowali fragmenty swych dzienni¬ków w tym miesięczniku.
Także w formie książki cztery pierwsze części „Dziennika” ukazały się najpierw w Instytucie Literackim w Paryżu, a następnie w przedru¬kach w Polsce; najpierw w wydawnictwach podziemnych, potem w legalnych. Część piąta ukazała się po raz pierwszy w Warszawie, w wydawnictwie Czytel¬nik w roku 1992. Wszystkie opublikowane wcześniej i kolejne tomy były wielokrotnie wznawiane, także już po śmierci autora.
„Mój ideał dziennika, niedościgniony, to prawda, nie ma jednak powodu, by go nie wyznać. Przesuwa się w nim raz szybciej, raz w wolniej, raz na scenie, raz w tle, +historia spuszczona z łańcu¬cha +, jak nasze czasy znakomicie określił Jerzy Stempowski. A w lewym, dolnym rogu, wzorem niektórych malowideł renesansowych, miniaturowy i ledwie naszkicowany autoportret obserwatora i kronikarza” – tak swój diariusz określił Herling-Grudziński po ukazaniu się kolejnych tomów, obejmujących lata 1973–1979.
Gustaw Herling Grudziński był więźniem gułagu, ze Związku Radzieckiego wydostał się z Armią Andersa, walczył pod Monte Cassino, po wojnie pozostał na emigracji, najpierw w Londynie, potem w Monachium, a na stale osiadł we Włoszech. Emigracja była dlań – świadka i uczestnika historii – sprawą trudną, ale zasadniczą.
Historia współczesna, owa „historia spuszczona z łańcucha”, jest właśnie jednym z najczęstszych tematów „Dziennika”. Opisując ją, Gustaw Herling-Grudziński okazał się – zdaniem wielu badaczy jego twórczości – jednym z najwnikliwszych i najbardziej systematycznych obserwatorów europejskiej sceny politycznej. Przy czym polityka interesowała Grudzińskiego przede wszystkim jako realizacja wartości, wśród których do najważniejszych należy wolność jednostek i narodów.
A jednym z najistotniejszych współczesnych wątków historii był według pisarza komunizm. Herling na kartach „Dziennika” krytykował stosunek zachodniej inteligencji do komunizmu i Związku Radzieckiego a nawet wręcz „wytykał ślepą fascynację elit intelektualnych Zachodu państwem sowieckim i jego ideologią”. Opisywał też przypadki utraty wiary w komunizm. Jednym z wielu takich przykładów wskazanych przez Herlinga jest Sartre, a także postawa guru francuskiej lewicy Romaina Rollanda.
Gustaw Herling-Grudziński nigdy nie utożsamiał się z programem konkretnej partii politycznej, niemniej zawsze był czujnym obserwatorem przemian polity¬cznych w Europie i swoje sympatie polityczne określał w „Dzienniku pisanym no¬cą” jednoznacznie – co zawsze podkreślają badacze jego twórczości.
„Dziennik pisany nocą” jest utworem skomplikowanym, wielorodzajowym i wielotematycznym – zaznacza Włodzimierz Bolecki. Według niego poszczególne fragmenty „Dziennika” poświęcone są tak różnym spra¬wom, że czasem zdaje się je łączyć jedynie osoba narratora. Z opublikowanych części można by skomponować kilka różnych książek lub kilka różnych dzienników. Tematami tych książek mogłaby być – jak pisze Bolecki – literatura polska lub obca, wydarzenia polityczne, mikroeseje o malarstwie i architekturze, opisy pejzażu włoskiego, polemiki i recenzje.
Herling prowadził swój „Dziennik” w sposób powściągliwy i zdystansowany; w taki sposób patrzył na świat i taki miał styl literacki. Sam pisarz twierdził, że najlepszą formułą dziennika jest zdystansowany opis rzeczywistości.
najduje to potwierdzenie choćby w jednym z komentarzy autora. Przy okazji omawiania dziennika jednego z najwybitniejszych włoskich pisarzy, Leonarda Sciascii, napisał, że założenia tego dzieła są mu bliskie. „Dziennik ma być zapisem typu kronikarskiego z towarzyszeniem komentarzy i refleksji, przy wystrzeganiu się pokus i maniery dziennika osobistego, intymnego”.
W „Dzienniku” nie brakuje analizy bieżącej włoskiej polityki, szczególnie że pod koniec lat siedemdziesiątych zwiększyły się wpływy partii komunistycznej, a chadecja zaczęła tracić na znaczeniu. Pisarz zamieszcza w nim również obszerne charakterystyki przywódców włoskich komunistów, przede wszystkim Enrica Berlinguera.
Obecne są tu także refleksje autora na temat włoskiej literatury i urzekającej włoskiej przyrody, która pojawia się nie tylko jako tło wydarzeń, lecz niekiedy wysuwa się na pierwszy plan. Najczęściej Herling opisuje Neapol – miejsce, w którym na stałe zamieszkał. Jest to wedle niego miasto piękne, ale i tajemnicze. Pisał: „Kto się w nim nie urodził, nigdy się w nim tak naprawdę nie odnajdzie”. Niemal z czułością autor opisuje włoskie miasteczka, miejsca, do których lubił podróżować, np. w wakacje, jak Dragonea. Interesujący jest opis Palo Alto, niewielkiej miejscowości niedaleko Neapolu, którą zniszczyło trzęsienie ziemi. Zapis na ten temat znajduje się w jakby specjalnie wydzielonej części pt. „Gruzy”.
Herling w wywiadzie udzielonym Krzysztofowi Szymoniakowi powiedział: „Emigracja odbiera jedną rzecz, bardzo zresztą drogocenną, ale z tym trzeba się od początku pogodzić (ja, jako pisarz, nigdy takich prób nie robiłem), odbiera możliwość pisania o życiu polskim. Bo jeśli ktoś jest powieściopisarzem czy nowelistą, a tematem jego tekstów jest współczesne życie polskie, to według mnie, to się na emigracji nie może udać. Rozsądny pisarz musi z tego od razu zrezygnować”. A jednak są w „Dzienniku pisanym nocą” całe fragmenty dotyczące Polski, a zwłaszcza lat 1978–1980, np. niezwykle trafnie pisarz przewidział konsekwencje wyboru Wojtyły na papieża – przede wszystkim obudzenie polskiego społeczeństwa z apatii peerelowskiej.
Jest też w „Dzienniku” z 1981 r. zapis szczególny: „Maisons-Laffitte, 13 grudnia. Ani słowa. Prócz daty, ani słowa”. Potem jednak sporo miejsca autor poświęcił puczowi gen. Jaruzelskiego, opisowi stanu wojennego, analizie sytuacji w Polsce i recepcji tych wydarzeń w Europie. „Z jakiejkolwiek strony oglądany +Dziennik pisany nocą+ okazuje się najwytrwalszym, wieloletnim i najgłębszym komentarzem intelektualnym do wydarzeń polskiego życia publicznego – przede wszystkim po roku 1968” – zauważa prof. Bolecki.
Przez cały „Dziennik” przewija się polemika z różnymi formami wiary w istnienie konieczności historycz¬nej, która stała się po II wojnie światowej intelektualnym usprawiedliwieniem dla sowieckiej dominacji w świecie. Wyrazem tego – jak zaznacza prof. Bolecki – jest m.in. polemika Herlinga-Grudzińskiego z książką Czesława Miłosza „Zniewolony umysł”, o której 11 czerwca 1976 r. Herling napisał: „książka świetnie napisana, lecz błędna, wydumana za biurkiem”.
Jak zauważa prof. Bolecki, „Herling-Grudziński twierdzi – zapis ze stycznia 1977 r. – że poparcia, jakiego w Polsce udzieliła komunistom znaczna część elity intelektual¬nej, nie można uzasadniać przejściową wiarą w argumenty i logikę ideologii komunistycznej […], lecz splotem takich faktów, jak np. masowy terror, strach, poczucie beznadziejności, które usprawiedliwiały rezygnację z wierności zasa¬dom moralnym. +Nowa wiara+, bałwochwalcze korzenie się przed bożkiem +praw historycznych+, +postępu+, +dialektyki+ etc. zastąpiły sumienie, stały się formą +historycznego+ alibi dla +strachu, głupoty i znieprawienia+”.
Są też obszary spraw prywatnych, o których się prawie w „Dzienniku” nie mówi, a jednak można odnaleźć w nim pewne osobiste tony nostalgii. 21 sierpnia 1971 r. pisał Herling-Grudziński: „Przed wyjazdem do Neapolu wyciągnąłem moją siostrę na opowiadania o naszych stronach. Krążyłem wokół Czarnego Stawu, przymykając oczy, widziałem olchową groblę, łachy nenufarów, szuwary blisko łąki, stawidła i upust, płytką rzeczkę opływającą nasz dom, ogromne modrzewie przed domem. Cóż z tego, że większości obrazu już nie ma […] realność dzieciństwa nie jest tak krucha i sypka, jak realność wieku dojrzałego. Szczęśliwy, kto ją potrafi w opisie utrwalić na zawsze. Zazdroszczę Miłoszowi +Doliny Issy+”.
I ostatni zapis w „Dzienniku” z 13 marca o równie osobistym, melancholijnym charakterze – Gustaw Herling-Grudziński pisze nekrolog swemu zmarłemu amerykańskiemu przyjacielowi Ronaldowi Stromowi, tłumaczowi książek pisarza na angielski. Może właśnie w tych mniej typowych dla stylu „Dziennika” fragmentach ujawnia się to, o czym pisał jego autor: że „Rozmawia się w dzienniku z sobą samym, ze światem, z innymi, z Bogiem”.
Anna Bernat (PAP)
skp /