Wtorkowy „Financial Times” przypomina wydarzenia sprzed 25 lat, kiedy 24 sierpnia 1989 roku Tadeusz Mazowiecki został pierwszym po II wojnie niekomunistycznym premierem Polski. Gazeta wskazuje na ogrom zmian, jakie od tamtego czasu dokonały się w naszym kraju.
„Dorosło pokolenie Polaków, nie mających żadnych osobistych doświadczeń z komunizmem. Polska jest suwerenną demokracją, coraz lepiej prosperującą gospodarką rynkową oraz dumnym członkiem NATO i UE” – podkreśla publicysta „FT” Tony Barber i dodaje, że „można powiedzieć, iż w Polsce nigdy wcześniej nie działo się tak dobrze”.
W kontekście wydarzeń sprzed 25 lat autor przypomina humorystyczną wymianę depesz między Johnem Davisem, ówczesnym ambasadorem USA w Warszawie i zastępcą sekretarza stanu Lawrence'em Eagleburgerem. Depesze te znajdują się w archiwach Departamentu Stanu USA. 24 sierpnia 1989 roku Davis napisał, że wraz z powołaniem Mazowieckiego na premiera wykonał „powierzone zadanie polityczne” i „oczekuje na dalsze instrukcje”.
Eagleburger odpowiedział ambasadorowi, że jego następnym zadaniem jest dopilnowanie, by w Polsce nastąpił rozkwit gospodarki – „łącznie ze stabilnym rozwojem, pełnym zatrudnieniem, niską inflacją, wysoką wydajnością pracy i mercedesem (lub odpowiednikiem) w każdym garażu”.
Publicysta „FT” wyraża opinię, że dla kogoś podejrzliwego, „powiedzmy dla centrali KGB na moskiewskiej Łubiance” nawiązanie przez Davisa do jego „zadania politycznego” mogłoby zostać uznane za dowód, że USA zawsze zamierzały obalić komunizm w Polsce i u jej sąsiadów. W rzeczywistości – podkreśla Barber – administracja George’a H.W. Busha uważała na to, by w 1989 roku okazywać powściągliwość, świadoma, że ostre prodemokratyczne stanowisko groziło osłabieniem Michaiła Gorbaczowa, reformatorskiego przywódcy radzieckiego, i regresem w kwestii przemiany w komunistycznym świecie.
„FT” pisze, że „jedną z lekcji sierpnia 1989 roku, mającą zastosowanie do obecnego kryzysu ukraińskiego, jest to, iż USA i ich sojusznicy muszą prowadzić umiejętną dyplomację i szanować prawowite interesy Rosji, nawet kiedy wspierają siły demokratyczne w krajach, które były kiedyś pod butem Moskwy”.
„Ma się rozumieć, że łatwiej jest o rezultaty, kiedy na Kremlu zasiada Gorbaczow, a nie Władimir Putin. Ale brak triumfalizmu w amerykańskiej polityce zagranicznej w 1989 roku – i w 1991 roku, kiedy Związek Radziecki zaczął się rozpadać – był czynnikiem jej sukcesu” – wskazuje Barber i dodaje, że inną lekcją jest to, iż żaden represyjny system rządów nie będzie trwał wiecznie. (PAP)
az/ ap/ jbr/