„Halkę” Stanisława Moniuszki w reżyserii Mariusza Trelińskiego, która swoją premierę miała w grudniu w Theater an der Wien będzie można oglądać od wtorku w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. W roli Jontka wystąpi Piotr Beczała.
Reżyser spektaklu, dyrektor artystyczny Teatru Wielkiego - Opery Narodowej Mariusz Treliński przed premierą w Wiedniu powiedział PAP, że realizując "Halkę" poza Polską przeniósł tematykę i akcję w rzeczywistość, która będzie nam bliższa, stąd pomysł na lata 70. ubiegłego wieku.
Treliński umieścił akcję w hotelu, który jest metaforą relacji społecznych. Jego zdaniem, tam właśnie najlepiej widać hierarchię. "Fakt, że jedni obsługują drugich, bogatszych, stwarza możliwość współczesnego ujęcia problemów zarysowanych w +Halce"+ pokazania protekcjonalności, wyższości i upokorzeń wobec osób usytuowanych niżej" - tłumaczył.
Wystawienie "Halki" w Theater an der Wien było inicjatywą Piotra Beczały. "Miałem możliwość wyboru, w czym mam wystąpić w Theater an der Wien, nie mogliśmy się dogadać z Rolandem Geyerem szefem tego teatru operowego, co do czasu i co do repertuaru. Były różne plany. Ja tak na odchodne (...) powiedziałem +jak wystawisz polską operę np. +Halkę+, to podpisujemy kontrakt nawet dzisiaj" - opowiadał Beczała podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w TW-ON. "On wziął to za żart, ale cztery dni później dostałem od niego telefon i powiedział "zacznijmy rozmawiać". To było siedem lat temu. Początkowo to były przymiarki czasowe. Zostały wymienione nazwiska Łukasza Borowicza, Mariusza Trelińskiego" - wspominał.
Opowiadał, że kiedy jakieś dwa lub trzy lata temu rozpoczęły się już konkretne rozmowy w Theater an der Wien na temat daty premiery wtedy okazało się, że 2019 rok, który wybrali na wystawienie spektaklu, to rok moniuszkowski.
Beczała zwrócił uwagę, że to drugie wystawienie "Halki" w Wiedniu. "Na grudniowej premierze byli państwo, którzy przynieśli mi do podpisania stary program tamtej wersji z 1965 r. Była zupełnie klasyczna, na zdjęciu był Jontek w kapeluszu góralskim z muszelkami i Halka z warkoczem" - opowiadał.
"Próby przygotowania wiedeńskiej publiczności podjąłem w zeszłym roku, miałem koncert, na którym zaśpiewałem Arię Jontka z zamiarem pokazania, jak ta muzyka brzmi i mnóstwo osób wysyłało mi e-maile z wiadomością, że są bardzo ciekawi" - opowiadał. Mówił, że +Halka+ w Wiedniu wzbudziła duże zainteresowanie, program trzeci austriackiej telewizji wyemitował, transmisję spektaklu oraz program przedstawiający dzień z życia Piotra Beczały jako promocję +Halki+. "Ogólnie bardzo się podobało. Były oczywiście głosy, że ktoś tam oczekiwał kierpców i warkocza, ale spektakl jest na tyle spójny i dramaturgicznie świetnie rozwiązany, że raczej nie jest to konieczne, żeby podpierać się folklorem" - mówił.
Zabieg pozbawienia "Halki" narodowego charakteru, wywołał kontrowersje wśród polskich krytyków muzycznych. Sławomir Pietras w swojej recenzji napisał o spektaklu, że "reżyser powinien odłączyć muzykę Stanisława Moniuszki od fabuły, która mu w duszy gra i od klimatów alkoholowo-narkotykowo-dziwkarskich. Następnie znaleźć kompozytora i autora tekstu, którzy do tejże reżyserii napiszą nowe dzieło". "Po czym Opera Narodowa niechże zagra to dla wszystkich, co nie chcą już moniuszkowskiej +Halki+ z całą jej historią, pięknem, romantycznym przesłaniem i wielopokoleniową tradycją interpretacyjną" - kontynuował.
Odmienną opinię wyraził Jacek Marczyński w "Rzeczpospolitej". Jego zdaniem "wiedeński spektakl jest jak czarno-biały film. I jak antyczna tragedia z obowiązkową jednością czasu i miejsca, akcji. A pokazane zdarzenia trzymają widzów w napięciu od pierwszej do ostatniej sceny". To, co Pietras uznał za wadę Marczyński chwali. "Mariuszowi Trelińskiego udała się sztuka najtrudniejsza: odarłszy narodową operę z obowiązkowego, wydawałoby się, sztafażu, pokazał ponadczasowe emocje, tragedię, która może rozegrać się zawsze i wszędzie" - ocenił.
Zdaniem krytyk Doroty Kozińskiej, "nie jest to inscenizacja utworu, tylko kolejny odcinek cyklu o przeżyciach wewnętrznych reżysera, z którego dowiedzieliśmy się już bardzo dużo o Trelińskim, prawie nic zaś – o wystawianych przez niego operach. W przypadku +Halki+ sprawa jest tym bardziej niepokojąca, że słuchacz-obcokrajowiec w miejsce streszczenia libretta dostał tylko streszczenie bieżącej koncepcji dramaturgicznej".
"Co zostało po wszystkich finalnych okrzykach radości i paru okrzykach niezadowolenia z reżysera: fascynujący wieczór operowy, na którym +Halka+ potwierdziła swoją renomę, jako opera narodowa - jak i również nabrała rozpędu. Dokładnie zrobiony dramat miłosny jest odkryciem nie tylko dla nie polskich uszu i oczu" - czytamy w wiedeńskim Der Standard.
"Podczas, gdy zanosi się na harmider, reżyser zaskakuje scenami w zwolnionym tempie albo zatrzymuje bieg wydarzeń, aby pokazać emocjonalny obraz bohatera. Te wokalne sceny, dzięki przemyślanej i intensywnej pracy są punktem kulminacyjnym +Halki+" - napisano w Wiener Zeitung.
"Halka" została po raz pierwszy wystawiona w Wilnie w 1848 r., dopatrywano się wówczas w niej nawiązań do buntów chłopów, które nie mogły być pokazane w tym dziele wprost ze względu na cenzurę. 10 lat później kompozytor zaprezentował "Halkę" w Warszawie, Moniuszko dodał m.in. poloneza, tańce góralskie i najsłynniejsze arie, Jontka - "Szumią jodły na gór szczycie" i Halki - "Gdybym rannym słonkiem". Dopiero ta wersja, którą pokazał 1 stycznia 1858 r. w Teatrze Wielkim, przyniosła mu wielki sukces.
W spektaklu w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej wystąpią m.in. Krzysztof Szumański jako Stolnik, Maria Stasiak jako Zofia, Dariusz Machej w roli Dziemby, Tomasz Rak wcieli się w postać Janusza a Piotr Beczała Jontka, Halkę zagra Izabela Matuła.
Autorem scenografii jest Boris Kudlicka, kostiumy zaprojektowała Dorota Roqueplo, choreografię ułożył Tomasz Wygoda. Solistów, chór i orkiestrę TW-ON poprowadzi Łukasz Borowicz.
Po premierze spektakl można oglądać 14, 16, 19 , 21 i 23 lutego. (PAP)
autor: Olga Łozińska
oloz/ pat/