Biuro Lustracyjnie IPN kieruje rocznie do sądów od 150 do 200 wniosków o wszczęcie postępowania lustracyjnego; z dotychczasowych ok. 1200 orzeczeń sądów ok. 80 proc. jest zgodnych z wnioskami prokuratorów - podał w czwartek IPN podczas dyskusji "Wokół lustracji w Polsce".
Podczas czwartkowego spotkania w warszawskim Centrum Edukacyjnym IPN "Przystanek Historia", przybliżono dzieje lustracji w Polsce, a także zastanawiano się nad usprawnieniem realizacji tzw. ustawy lustracyjnej.
"Ostatnie pięć lat, a w zasadzie nawet więcej, działalności Biura Lustracyjnego to jest rocznie kierowanie 150 do 200 wniosków do sądów o wszczęcie postępowania lustracyjnego. W całej działalności Biura Lustracyjnego skierowaliśmy ponad 1250 wniosków" - podsumowała dyrektor Biura Lustracyjnego IPN prok. Edyta Karolak. Zwróciła uwagę, że wnioski te - wbrew zarzutom, że dotyczą one osób, które nie pełnią ważnych funkcji publicznych - obejmowały m.in. generałów i pułkowników Wojska Polskiego, także prokuratorów, adwokatów i radców prawnych. Wiele wniosków - jak mówiła - dotyczy również osób pełniących służbę zagraniczną.
"Do chwili obecnej zapadło około 1200 prawomocnych orzeczeń i - według naszych skromnych obliczeń - około 80 procent z nich zapadło zgodnie z wnioskami prokuratorów. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że zapadają orzeczenia kontrowersyjne, z którymi my, jako prokuratorzy i historycy nie do końca możemy się zgodzić. Natomiast same liczby wskazują na to, że nie można powiedzieć, że ta lustracja (...) jest nieskuteczna" - powiedziała Karolak.
Podkreśliła też, że bardzo istotna rola lustracji polega także na jej działaniu prewencyjnym - zapobiega ubieganiu się o stanowiska publiczne osób, które mają powody obawiać się lustracji ze względu na konieczność złożenia oświadczenia lustracyjnego.
Wśród najpoważniejszych problemów lustracji, które wymieniono podczas dyskusji z udziałem m.in. sędziego Bogusława Nizieńskiego (w latach 1999-2004 pełnił funkcję Rzecznika Interesu Publicznego badającego oświadczenia lustracyjne), wymieniono zniszczenie dokumentów, w tym istotnych dla lustracji teczek pracy tajnych współpracowników, oraz wadliwe, nierespektujące zasad rzetelności, orzeczenia sądów. "Tryb sądowy ma mankamenty" - mówił historyk dr Piotr Gontarczyk z Biura Badań Historycznych IPN, który od wielu lat bada lustrację w Polsce.
"Podchodzę do lustracji sądowej dość krytycznie wskazując, że ona nie spełnia swojego fundamentalnego zadania, ponieważ wyroki eliminujące osoby ze skompromitowaną przeszłością z życia publicznego zapadały niezwykle rzadko. Dotyczą one bardzo wąskiej grupy osób, a zdecydowana większość się z tego zupełnie wymyka" - tłumaczył Gontarczyk. Zaznaczył też, że nie jest w tej opinii odosobniony, o czym świadczą dokonywane przez historyków lub dziennikarzy opisy kuriozalnych orzeczeń.
"Tych głosów mówiących o tym, że ta ustawa (lustracyjna) jest nieskuteczna albo wręcz przeciwskuteczna jest bardzo dużo" - dodał.
Podczas dyskusji wiceprezes IPN Mateusz Szpytma podkreślił, że obecny model lustracji w Polsce jest łagodny dla osób, które w przeszłości skompromitowały się np. współpracą ze Służbą Bezpieczeństwa. Tłumaczył, że prokuratorzy IPN muszą czasem wykonać wiele drobiazgowej pracy, by w sposób przekonujący dla sędziów uzasadnić wnioski lustracyjne. Jednocześnie pod rozwagę poddał pomysł rozszerzenia katalogu osób, które mają dostęp do całości archiwów IPN. Obecnie treści dokumentów dotyczących np. tajnych współpracowników SB (lecz nie funkcjonariuszy SB) - zgodnie z ustawą o IPN - dostępne są dla wybranych osób, m.in. prowadzących badania naukowe oraz dziennikarzy.
"W tej sprawie musiałoby być oczywiście upoważnienie ustawowe" - zaznaczył Szpytma, dodając, że w pewnej części dokumentacja ta mogłaby trafić do internetu, dzięki czemu każdy obywatel mógłby z niej skorzystać. Zastrzegł przy tym, że osoby, których dokumenty byłyby w ten sposób upubliczniane miałyby prawo do złożenia wyjaśnień i dołączenia ich do akt. Dodatkowo należałoby - jak dodał wiceprezes IPN - wyeliminować z dokumentów informacje wrażliwe, dotyczące np. zdrowia lub spraw obyczajowych.
Z postulatem udostępniania dokumentów szerokiej opinii publicznej zgodził się dziennikarz Cezary Gmyz. "Uważam, że jest coś chorego w tej sytuacji, że ja, jako dziennikarz jestem uprzywilejowany w stosunku do innych ludzi, którzy przecież mogą korzystać np. z Archiwum Akt Nowych czy każdego (innego) archiwum państwowego i nie mają tam żadnych ograniczeń, natomiast jest tylko jedno takie archiwum, które jest tak naprawdę archiwum dla elit" - mówił Gmyz, dodając też, że pełne otwarcie archiwów IPN znacznie zwiększyłoby skuteczność lustracji w Polsce.
Z kolei prok. Jacek Wygoda, wicedyrektor Departamentu ds. Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Krajowej, podkreślał znaczenie kontroli sądowej lustracji w Polsce, a także norm konstytucyjnych. "Nie mylmy ujawniania z lustracją. Ujawniajmy wszystko - nie jestem temu przeciwny. Tylko, że lustracja ma polegać na oczyszczeniu kadr z osób uwikłanych w poprzedni reżim. W momencie, gdy my ujawnimy, ale nie oczyścimy, to nie jest to lustracja. Co z tego, że dziś mogę przeczytać na stronie internetowej w katalogu nazwiska funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa, którzy są dzisiaj na przykład sędziami albo prokuratorami?" - mówił Wygoda.
Dyskusję "Wokół lustracji w Polsce", której zapis dostępny jest na kanale IPN na You Tube, zorganizowały Biuro Lustracyjne IPN w Warszawie oraz Oddziałowe Biuro Lustracyjne IPN w Szczecinie.
W Polsce w ostatnich niemal 30 latach stale obecne w życiu publicznym były kwestie związków znanych osób z tajnymi służbami PRL oraz ujawniania teczek tych służb. Ustawa lustracyjna ma zapewnić, by ważne funkcje publiczne w Polsce pełniły osoby, które nie były uwikłane np. we współpracę z organami bezpieczeństwa PRL, i które przez to - jak zapisano w preambule ustawy - dają "gwarancje uczciwości, szlachetności, poczucia odpowiedzialności za własne słowa i czyny, odwagi cywilnej i prawości". (PAP)
autor: Norbert Nowotnik
nno/aszw/