Specjaliści z Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN nie odnaleźli śladów pochówków na dawnym dziedzińcu Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego przy Placu Inwalidów. Kolejne poszukiwania dotyczyć będą szczątków ofiar na cmentarzu – poinformowano we wtorek PAP w krakowskim IPN.
"Badania przeprowadzono w wyniku informacji, relacji, a nawet domysłów, napływających do IPN, że na dziedzińcu WUBP w Krakowie mogły mieć miejsce tajne pochówki. Była także relacja pośrednia, pochodząca od jednej z osób, zgłoszona przez rodzinę. Chcieliśmy zweryfikować te relacje" – powiedział PAP Dawid Golik z Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN.
Poniedziałkowe prace ziemne poprzedziły badania georadarowe, wykonane na początku 2017 r. przez specjalistów z Akademii Górniczo-Hutniczej. Miały one wykazać, czy na dziedzińcu, użytkowanym w latach 1945–1956 przez UB, występują anomalie geologiczne, mogące wskazywać na miejsca tajnych pochówków ofiar terroru komunistycznego.
Po przeprowadzeniu badań okazało się, że tylko w dwóch miejscach obszernego dziedzińca występują anomalie, które mogłyby wskazywać na ewentualne pochówki.
Poniedziałkowe badania archeologiczne wykazały jednak, że znajdują się tam głębokie wykopy, najprawdopodobniej dawne doły na wapno, które zostały zasypane gruzem oraz śmieciami pochodzącymi z XIX i XX wieku.
"Takie wewnętrzne ukryte dziedzińce, również w Powiatowych Urzędach Bezpieczeństwa Publicznego, często były jednymi z pierwszych miejsc pochówków; często również zdarzało się, że wykorzystywano do tego różnego rodzaju doły, wykopy czy śmietniki, jednak tutaj nie znaleźliśmy żadnych fragmentów szczątków ludzkich" – powiedział Dawid Golik z krakowskiego IPN.
W rozmowie z PAP zapowiedział kolejne badania na cmentarzach. "Będziemy szukać tam, gdzie mamy dokumentację z ksiąg cmentarnych i wskazania mówiące jednoznacznie, że były tam pochówki osób zamordowanych z wyroków wojskowego sądu rejonowego czy też zabitych w walce" – powiedział Dawid Golik.
Jak dodał, nie były to pochówki anonimowe. "Jeżeli chodzi o Kraków, to mamy to szczęście, że w większości przypadków wpisywano imię i nazwisko tej osoby, mamy konkretne pola grobowe, konkretne kwatery, gdzie te osoby były chowane. Niestety tych informacji z cmentarza nie przekazywano dalej rodzinom, nie można też było udostępniać ksiąg, dlatego część rodzin nigdy nie dowiadywała się, gdzie leżą ich bliscy. I w latach 70. te groby były ponownie zajmowane na nowe pochówki. Tylko i wyłącznie jeżeli udało się przekupić grabarza lub funkcjonariusza bezpieki, dotrzeć do ksiąg, to ludzie wiedzieli o pochówkach" – powiedział Dawid Golik.
Pierwsze poszukiwania prowadzone będą na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. (PAP)
autor: Anna Pasek
hp/ itm/