Współpraca naukowców z różnych krajów ma sens; zaproszenie z ust premiera rządu podnosi rangę takich spotkań - powiedział w piątek PAP senator Jan Żaryn (PiS), odnosząc się do wystąpienia premiera Morawieckiego w muzeum im. Rodziny Ulmów w Markowej (Podkarpackie).
"Każde spotkanie naukowców w składzie międzynarodowym ma oczywiście sens, choć sens względny" - powiedział w piątek PAP senator Jan Żaryn (PiS). Odniósł się w ten sposób do słów premiera Mateusza Morawieckiego, który w piątek - wraz z przedstawicielami mediów zagranicznych - odwiedził Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej. Podczas wystąpienia premier zaprosił historyków m.in. z Izraela, Niemiec i innych krajów do Polski, "aby to tu, w Polsce, przeprowadzili właściwe badania historyczne dotyczące tego, co naprawdę stało się w czasie II wojny światowej".
Żaryn podkreślił, że "w środowisku naukowym zajmującym się Zagładą, postawami polskimi, Polakami ratującymi Żydów, Polskim Państwem Podziemnym czy polityką rządu polskiego na uchodźctwie w latach II wojny światowej - te wszystkie tematy są oczywiście, w formie naukowej analizowane i są kontakty na poziomie choćby wspólnie organizowanych konferencji", a instytucją, która jego zdaniem pełni szczególną rolę, jest Instytut Pamięci Narodowej.
"Jestem za tym, żeby - dzięki temu, że pada to z ust premiera rządu, czyli podnosi rangę takich spotkań - dalej dochodziło do konfrontacji i dyskusji między różnymi szkołami naukowymi, między różnymi historykami zajmującymi się II wojną światową" - podkreślił Żaryn. "Ale sens tego widzę względny, ponieważ dotychczasowe działania nie do końca przekonują, że wystarczy tylko dobra wola po stronie poszukujących prawdy naukowców" - ocenił.
Żaryn odniósł się także do słów Morawieckiego, że "rząd Polski jest odpowiedzialny za to, co się stało po 1989 r. Co się stało po 1939 r. i później, w 1944, 1945 r. - to już jest odpowiedzialność Niemiec. A za to, co się stało w czasach komunistycznych w Polsce, po 1945 r. - za to odpowiedzialni są komuniści albo (...) jest to odpowiedzialność Związku Radzieckiego".
"Na pewno nie była to władza, która reprezentowała polskie interesy historyczne i nie była w stanie w ogóle zająć się wejściem w różnego rodzaju dyskusje z poziomu głosu suwerennego narodu" - ocenił Żaryn.
Jak dodał, również po 89 r. w Polsce trwano w "marazmie zbiorowym", bo "elita intelektualna (...) nie była w ogóle zainteresowana, żeby w państwie polskim dopominać się (...) o reprezentowanie tej wykładni polskiej historii, która jest zgodna z naszymi zbiorowym, wspólnotowym oczekiwaniem".
Senator Żaryn odniósł się także do terminu przyjęcia nowelizacji ustawy o IPN, który premier Morawieckim określił jako "co najmniej niefortunny". "Obawiam się, że bardzo wiele jest takich obszarów funkcjonowania państwa, w których szwankuje koordynacja, ponieważ bardzo wiele podmiotów wpływa na polską politykę (...) a wszędzie widać bardzo dużą aktywność" - ocenił.
"W tym przypadku, bardzo możliwe, że prezydium Sejmu powinno większy nacisk położyć na informowanie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, podobnie Ministerstwa Sprawiedliwości, które także powinno mieć z MSZ - być może - większy, bardziej dynamiczny kontakt. (...)" - powiedział Żaryn. Jak dodał, "w ciągu tego roku konsultowano ze środowiskami żydowskimi różne kwestie (...) - głównie dotyczące oczywiście ustawy reprywatyzacyjnej - i nie było sygnałów, które by budowały jakiś niepokój".
Żaryn uznał, że stronie polskiej "zabrakło czujności". "W jakiejś mierze można uznać, że nawet jeśli by jej nie zabrakło, to ta fala by się rozlała i atak na Polskę by rósł" - ocenił. Pytany o to, czy fala krytyki ze strony izraelskiej była spowodowana terminem przyjęcia noweli, podkreślił, że nie widzi "związku przyczynowo-skutkowego z konkretną datą", choć "można oczywiście dyskutować, czy w przeddzień uroczystości w Auschiwtz, to była najrozsądniejsza taktycznie data".(PAP)
autor: Nadia Senkowska
nak/ aszw/ pat/