Monografię prezentująca słabo opisany dotąd, istniejący przez kilka miesięcy 1945 r. obóz NKWD w Toszku (Śląskie) opracowali naukowcy katowickiego IPN. Wskutek katastrofalnych warunków zmarła tam połowa z więzionych ok. 6 tys. osób.
Monografię tego jednego z najkrwawszych łagrów, jakie funkcjonowały na Górnym Śląsku w 1945 r., prezentował podczas piątkowego popołudniowego spotkania w Centrum Edukacyjnym IPN Przystanek Historia w Katowicach dr Dariusz Węgrzyn z tamtejszego Oddziałowego Biura Badań Historycznych.
Spotkanie było jednym z elementów obchodów 73. rocznicy początku Tragedii Górnośląskiej. Określa się tak falę sowieckich represji w latach 1945-48, które pochłonęły kilkadziesiąt tysięcy ofiar, deportację tysięcy na roboty przymusowe do Związku Sowieckiego i pociągnęły za sobą dramaty wielu rodzin.
Jak przypominał we wcześniejszej informacji na ten temat katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej, „ludność Górnego Śląska podlegała represji nie tylko przez Armię Czerwoną, także przez rodzimy komunistyczny aparat represji; symbolem tych represji są zbrodnicze obozy karne w Świętochłowicach-Zgodzie, Mysłowicach czy Łambinowicach”.
„Gdy mówimy o obozach, które funkcjonowały po zakończeniu wojny, to część z nich jest już w lepszy czy gorszy sposób opisana. Mamy publikacje o Mysłowicach, Zgodzie czy Łambinowicach, natomiast czwarty z najbardziej znanych obozów, obóz w Toszku, nie doczekał się dotąd szerszej monografii” - mówił w piątek Węgrzyn, prezentując opracowanie „Tiumma-łagier Tos. Historia obozu NKWD w Toszku”, którego jest współautorem - razem z dr. Sebastianem Rosenbaumem i dr. Bogusławem Traczem.
„To wynika ze specyficznego charakteru – obóz w Toszku był w pełni zarządzany przez NKWD. Druga jego cecha specyficzna: przetrzymywanych było tam stosunkowo niewielu mieszkańców Górnego Śląska. Taka grupa była, ale niezbyt liczna. Trzon osadzonych, a było to 5,5-6 tys. osób, to mieszkańcy bardziej centralnych części III Rzeszy, którzy zostali tam przetransportowani w trzech transportach, łącznie 3,5 tys. osób, z więzienia w Bautzen” - opowiadał Węgrzyn.
Opracowanie składa się z trzech części. Pierwsza to omówienie historii obozu. Druga to relacje świadków (np. z perspektywy personelu pomocniczego obozu, ale też Niemców, którzy przeżyli Toszek) zebrane m.in. w śledztwie prowadzonym przez Komisję Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu. Ostatnia część to imienna lista odtworzonych łącznie ok. 4 tys. nazwisk więzionych w Toszku - w tym informacje o zgonach ok. 1,5 tys. osób udokumentowane w tajemnicy przez lekarza, który trafił do obozu po upadku twierdzy Breslau.
Obóz NKWD w Toszku istniał od czerwca do listopada 1945 r. - w zabudowaniach szpitala psychiatrycznego z końca XIX w. Wcześniej, podczas wojny, byli tam przetrzymywani cywile, a potem jeńcy niemieckiej armii. Na początku 1945 r. kompleks nie był stale wykorzystywany.
W czerwcu 1945 r. władze sowieckie zdecydowały o przewiezieniu do Toszka kilkusetosobowej grupy cywilów po kapitulacji twierdzy Breslau. Inna grupa więźniów przyszła tam pieszo z więzienia w Bytomiu (było w niej m.in. 20 żołnierzy Armii Krajowej, a także mieszkańcy Górnego Śląska). Największe były trzy duże transporty z przepełnionego więzienia w Bautzen.
Wegrzyn akcentował w piątek, że jeszcze podczas wojny, gdy w obozie w Toszku przebywało 1,2 tys. osób, Międzynarodowy Czerwony Krzyż stwierdził zbyt duże zagęszczenie. NKWD sprowadziło tam 6 tys. osób. „Olbrzymia ciasnota, kiepskie jedzenie, ciężka praca, praktycznie brak możliwości mycia, sprawiły, że szybko pojawiły się choroby, a w sierpniu 1945 r. tyfus. Efekt jest taki, że 3 tys. osób z obozu w Toszku zmarło. Nie mamy informacji, że funkcjonariusze NKWD zabijali tam osadzonych” - zastrzegł badacz.
Zmarli byli grzebani w mogiłach zbiorowych początkowo na toszeckim cmentarzu żydowskim. Szybko brakło tam miejsca, wykorzystano więc wyrobisko piaskowni. Po likwidacji obozu zorientowano się, że ciała spoczywały zbyt płytko, przysypano więc je. Po pojawieniu się obok kolejnej odkrywki, na mogiłę zaczęto zwozić gruz, odpady i w efekcie poziom gruntu w miejscu wzrósł o kilka metrów. Niedawno podjęto próbę badań sondażowych pod kątem ew. ekshumacji, ale możliwe przy pomocy dostępnego wówczas sprzętu zejście na głębokość 6 m okazało się zbyt płytkie.
Węgrzyn podkreślił, że w upamiętnienie ofiar obozu zaangażowała się po 1989 r. społeczność lokalna. Obecną publikację wydał toszecki samorząd, który również dystrybuuje ją.
Pytany, dlaczego dopiero teraz udało się opisać toszecki obóz, naukowiec wskazał, że praca wymagała m.in. długich i żmudnych kwerend, również w tzw. źródłach masowych. Problemem okazuje się przede wszystkim dostęp do materiałów rosyjskich. Inna trudność wynikała z tego, że większość świadków obozu mieszkała następnie w Niemczech.
Z podobnych przyczyn - trudnego dostępu do źródeł - do dziś naukowcom brakuje wiedzy o innych obozach sowieckich na Górnym Śląsku, np. w Opolu, w Bielsku czy Mysłowicach.
Historyk IPN mówił w piątek, że choć wydaje się, że 1945 r. i następne zostały dość dobrze przebadane, wiele tematów jest tylko zasygnalizowanych. Cennym źródłem nieraz okazują się najnowsze prace naukowców rosyjskich czy białoruskich nt. np. sowieckiego systemu obozowego. Zdarza się, że w zasięgu poruszanych zagadnień zawierają informacje dotyczące m.in. Tragedii Górnośląskiej.
Poświęcone temu okresowi prace naukowców z różnych krajów znalazły się m.in. w jednej z ostatnich publikacji katowickiego IPN: „Pod czerwoną gwiazdą. Aspekty sowieckiej obecności w Europie Środkowo-Wschodniej w 1945 roku" - pod redakcją Rosenbauma i Węgrzyna.
Węgrzyn poinformował ponadto, że w wyniku kwerend często niepoznanych jeszcze źródeł krajowych pozyskano kolekcję kilkudziesięciu niepublikowanych dotąd fotografii obrazujących działania Armii Czerwonej na Górnym Śląsku. Uzyskano też postęp w opisie deportacji w 1945 r. mieszkańców regionu do pracy przymusowej w ZSRS.(PAP)
autor: Mateusz Babak
edytor: Paweł Tomczyk
mtb/ pat/