06.07.2009 Berlin (PAP) - Główna odpowiedzialność za II wojnę światową leży po stronie Hitlera, jednak system ustanowiony w Wersalu po I wojnie światowej sprzyjał planom dyktatora - powiedział były sekretarz stanu USA Henry Kissinger w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Der Spiegel".
06.07.2009 Berlin (PAP) - Główna odpowiedzialność za II wojnę światową leży po stronie Hitlera, jednak system ustanowiony w Wersalu po I wojnie światowej sprzyjał planom dyktatora - powiedział były sekretarz stanu USA Henry Kissinger w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika "Der Spiegel".
Z okazji 90. rocznicy podpisania kończącego I wojnę światową Traktatu Wersalskiego tygodnik zamieścił w swym najnowszym wydaniu obszerny materiał pt. "Utracony pokój".
W artykule tytułowym "Der Spiegel" pisze, że zamiast zainicjować "wieczny pokój" Traktat Wersalski wywołał trwałe skargi.
"I nawet gorzej: w sposób godny pożałowania minął się z celem. Niespełna jedno pokolenie później świat znów stanął w płomieniach, z jeszcze większą liczbą ofiar, większym zniszczeniem, niesłychanymi zbrodniami, w tym mordzie na europejskich Żydach" - pisze tygodnik.
Pyta też, czy może warunki wersalskie powinny być jeszcze ostrzejsze wobec Niemiec, czy może "dyktat pokojowy był za ostry".
Odpowiadając pośrednio na to pytanie Kissinger ocenił, że z jednej strony Traktat Wersalski był "zbyt łagodny", bo nie osłabiał całkowicie Niemiec, ale z drugiej strony zbyt ostry, bo nie prowadził do reintegracji tego kraju ze wspólnotą międzynarodową na równych prawach.
"Każdy międzynarodowy system, który ma funkcjonować, opiera się na dwóch decydujących elementach. Po pierwsze potrzebuje równowagi sił, swoistego balansu, który czyni trudniejszym wytrącenie go z zawiasów. Potrzebuje również poczucia legalności" - powiedział Kissinger "Spieglowi".
"Większość uczestniczącym w nim (systemie) państw musi być przekonana, że porządek, wobec którego czują się zobowiązani, jest sprawiedliwy co do zasady. System wersalski w obu punktach był pomyłką. Dwa największe mocarstwa kontynentu, Niemcy i Rosja, były wyłączone z negocjacji przez co zmarnowano szansę na znalezienie nowej równowagi sił" - ocenił.
Zdaniem Kissingera do wybuchu II wojny światowej istotnie przyczynił się też "amerykański idealizm przy stole negocjacji". "Praktyczną konsekwencją wezwania (ówczesnego prezydenta USA) Woodrowa Wilsona do samostanowienia narodów było to, że niektóre większe kraje musiały rozpaść się, co nie tylko okazało się bardzo trudne technicznie, ale w końcu postawiło Niemcy w daleko silniejszej pozycji, niż miały przed (pierwszą) wojną" - dodał amerykański dyplomata.
Pytany o aktualną politykę międzynarodową USA Kissinger uznał, że długoterminowym wyzwaniem dla amerykańskiej administracji "są konstruktywne relacje z dynamiczną Azją oraz z pełną sprzeczności Rosją".
Prezydenta USA Baracka Obamę dyplomata porównał do "szachisty, który prowadzi symultaniczną grę", z kilkoma przeciwnikami. Jego niedawne przemówienie w Kairze, adresowane do świata muzułmańskiego, "nie było zwyczajnym posunięciem". "Teraz wszystko zależy od tego, jak druga strona na to zareaguje i jak Obama poprowadzi swą grę" - dodał Kissinger.
Przestrzegł jednak przed wiarą, że "na każdy kryzys można odpowiedzieć filozoficznym przemówieniem". (PAP)
awi/ jm/