29.10.2009 Katowice (PAP) - Czesław Kłosek, górnik ranny w czasie pacyfikacji kopalni "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego, jest usatysfakcjonowany uchyleniem wyroku w sprawie gen. Czesława Kiszczaka. Podkreśla jednak, że orzecznictwo sądów w tej sprawie pozostawia wiele do życzenia. "Po raz trzeci uchylono zły wyrok" - powiedział PAP Kłosek.
"Jesteśmy oczywiście usatysfakcjonowani tym, że wyrok został uchylony, szkoda tylko, że po raz trzeci można było sobie pozwolić na zepsucie sprawy" - powiedział Kłosek. Jak dodał, czas leci i nie wszystkim poszkodowanym dane było dożyć ostatecznego rozstrzygnięcia tej sprawy. Wyraził nadzieję, że Kiszczakowi nie uda się "ucieczka w starość".
"Pewne rzeczy się nie przedawniają, i bardzo dobrze. Oskarżony liczy chyba na nasze zmęczenie. Zmęczenie jest, ale fatalnym stanem orzecznictwa, nie dotyczy to oczywiście wszystkich sądów" - zaznaczył Kłosek.
Wyraził ubolewanie, że po raz kolejny trzeba będzie wyłonić skład orzekający, który ponownie będzie rozpoznawał tę sprawę. "Sędziowie mogliby orzekać w innych sprawach, a nie w sprawie tak oczywistej, która już dawno powinna być zamknięta" - powiedział.
W czasie pacyfikacji "Manifestu Lipcowego" - na dzień przed pacyfikacją "Wujka" - Czesław Kłosek został postrzelony - pocisk po rykoszecie przeszedł przez gardło i do dzisiaj tkwi w jego kręgosłupie.
Kłosek skończył studia prawnicze. Po jego doniesieniu IPN zajął się sprawą utrudniania pierwszego śledztwa w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. Instytut oskarżył o utrudnianie tego śledztwa byłych prokuratorów wojskowych. (PAP)
kon/ pz/ bk/