03.06.2010.Warszawa (PAP) - Bardzo dobry kolega, chętnie pomagał innym; w nauce nie wyróżniał się, ale był sumienny i pracowity - wspominają ks. Jerzego Popiełuszkę jego koledzy z Wyższego Seminarium Duchownego w Warszawie.
Zdaniem ks. Landowskiego, ks. Jerzy radził sobie z nauką, ale nie wyróżniał się. Był natomiast pracowity i systematyczny. A ludzie pracowici często lepiej sobie radzą, niż ci zdolni, ale leniwi - dodaje.
Podobnie wspomina ks. Jerzego w rozmowie z PAP kolega z warszawskiego seminarium duchownego, ks. Tadeusz Jaworski. "Jurek był normalnym człowiekiem, czasem aż niezauważalnym, pracowitym, sumiennym, w nauce – przeciętnym” – mówi.
Ks. Jaworski przypomina, że ks. Jerzy dużo się modlił. Często można było go spotkać na modlitwie w kaplicy seminarium, wiele czasu spędzał tam na rozmyślaniach. Z kolei wieczorem zawsze można było go znaleźć w ogrodzie seminaryjnym, gdy odmawiał różaniec - opowiada.
Zdaniem ks. Jaworskiego, ks. Jerzy był twardy, nieustępliwy, gdy chodziło o sprawy Boże i głoszenie prawdy. "Tam, gdzie chodziło o prawdę, gotów był nawet na śmierć. I za tę prawdę oddał życie" - zaznacza.
Jak wspomina ks. Landowski, ks. Jerzy nieraz wypowiadał się na temat zakłamania w czasach komunistycznych.
Od czasu do czasu słyszałem od niego, że "trzeba walczyć, trzeba zabiegać o to, żeby było lepiej i że nie można pozostawać obojętnym wobec zła i niesprawiedliwości" – opowiada Landowski. Całą postawę życiową ks. Jerzego cechowało zaangażowanie, żeby "za wszelką cenę podjąć walkę i pracę, nawet z narażeniem własnego życia, w obronie prawdy” - ocenia.
Przypomina, że ks. Jerzy był prześladowany w wojsku za to, że nosił medalik i nie chciał zdjąć z palca różańca. Nie dał się złamać i był gotów cierpieć za wiarę. "Taka postawa była zawsze u niego widoczna i to nas budowało" - mówił ks. Landowski.
Ks. Landowski wspomina w rozmowie z PAP swoje ostatnie spotkanie z ks. Popiełuszką. Było to 28 maja 1984 r. w Instytucie Prymasowskim, założonym przez kard. Stefana Wyszyńskiego w Choszczówce k. Jabłonnej; spotkali się tam koledzy z roku z warszawskiego seminarium.
„Ktoś z kolegów powiedział: +Ciekawe, kto pierwszy z nas odejdzie do Domu Ojca+. Jurek spojrzał na mnie i powiedział: +Pewnie ty, bo jesteś najstarszy+. Na co mu odpowiedziałem: +Starsi muszą, ale młodsi mogą+”.
Wtedy - jak wspomina ks. Landowski - ks. Jerzy zachował się w sposób uderzający. "Wziął głowę w ręce, na jakiś czas zapanowała cisza. Głęboko się zamyślił, a potem powiedział do mnie: +Masz rację. Ja o tym nie pomyślałem+. (...) Kilka miesięcy później został zamordowany” – opowiada ks. Landowski.
Ks. Jerzy miał świadomość tego, iż jeśli będzie cierpieć, to jego cierpienie będzie miało jakiś sens, ponieważ broni jakiejś ważnej idei, ważnych spraw, czy ludzi, którzy są prześladowani - podkreśla.
"Ks. Jerzy jest wzorem nie tylko dla mnie, dla naszego roku, ale także dla robotników, którzy będą mieli swego patrona, który za życia im pomagał. Był człowiekiem, który znał nasze problemy. On to wszystko widział, nasze prześladowanie i nękanie nas. A teraz za wstawiennictwem ks. Jerzego można się modlić do Boga i wypraszać potrzebne łaski dla nas i Ojczyzny" - mówi. (PAP)
skz/ wkr/ abr/ jra/