To nieprzeciętna radość, że dożyłem czasów, gdy tylu Polaków, zwłaszcza młodych, pamięta o naszym oddziale NSZ i dowódcy kpt. Henryku Flame "Bartku" – mówił jego były podwładny Stefan Siekliński na uroczystości 70. rocznicy defilady tego oddziału w Wiśle.
Zajęcie 3 maja 1946 r. przez żołnierzy "Bartka" miasteczka i zorganizowanie w nim przemarszu było najbardziej spektakularną akcją zgrupowania. W wtorek kombatanci oraz kilkuset członków Związku Żołnierzy NSZ, grup rekonstrukcyjnych, partii politycznych, stowarzyszeń oraz mieszkańców przypomniało wydarzenia sprzed lat i przeszli w defiladzie ulicami Wisły.
Stefan Siekliński "Stefek" to jeden z dwóch żyjących żołnierzy kpt. Flame.
Podczas wtorkowej polowej mszy św. ks. Władysław Nowobilski pytał dlaczego tak długo żołnierze NSZ musieli czekać, by spełniły się ich pragnienia. "Panie Boże, czemu nie dałeś im, by za swego życia cieszyli się wolną Polską, a nie zniewoloną przez obce mocarstwo? Ale dziś dziękuję ci, że żyjemy w Polsce, w której o bohaterach mówi się prawdę. Dziś z wielką troską szuka się ich kości, by złożyć je z szacunkiem w grobach. Dziś z ust prezydenta padają słowa: chwała bohaterom! To, o co walczyli żołnierze +Bartka+ dziś się realizuje. Jednak bez ich przelanej krwi nie powstałaby wolna Polska" – mówił w homilii duchowny.
Wiceminister ON Wojciech Fałkowski w liście do uczestników uroczystości napisał, że żołnierze "Bartka" 3 maja "z dumą zamanifestowali niezłomną miłość do polskich narodowych tradycji, siejąc w mrocznych czasach komunistycznego zniewolenia zaczyn dla przyszłej Niepodległej Rzeczypospolitej". "Spuścizna żołnierzy drugiej konspiracji jest jednym z filarów tożsamości współczesnych żołnierzy Wojska Polskiego" – napisał.
Członkowie Związku Żołnierzy NSZ, którzy dokumentują losy "Bartka" poszukują świadków wydarzeń sprzed 70 lat. "Wiemy przykładowo, że jakiś turysta z Górnego Śląska robił defilującym zdjęcia. Może ktoś je jeszcze ma. Byłoby one dla nas bezcenne" - powiedział badacz historii oddziału Bogdan Ścibut.
Oddział "Bartka" był największym antykomunistycznym ugrupowaniem w Beskidach. Liczył kilkuset żołnierzy i tyluż cywilnych współpracowników. Stoczył wiele walk z KBW i MO.
3 maja 1946 r. żołnierze NSZ zeszli z gór, zajęli miejscowość Wisła i przeprowadzili defiladę, której przewodził zastępca "Bartka" ppor. Jan Przewoźnik ps. Ryś. Jeden z dowódców zgrupowania - Antoni Biegun ps. Sztubak wspominał po wojnie, że wkroczenie żołnierzy "Bartka" do miasta przeraziło komunistów. "W Wiśle stacjonował w tym czasie oddział wojska polskiego i sowieckiego, niedaleko znajdowały się posterunki WOP. Wszyscy oni siedzieli cicho, jak przysłowiowa mysz pod miotłą, nie dając znaku życia" - relacjonował.
Od lipca 1946 r. w oddziale tym działali agenci bezpieki. Ubowcy podając się za przedstawicieli sztabu Obszaru Zachodniego NSZ zorganizowali fikcyjny przerzut części zgrupowania na ziemie zachodnie, skąd żołnierze rzekomo mieli być przerzuceni do amerykańskiej strefy okupacyjnej. Ostatni raz oddział widziano w 1946 r. w Szczyrku, a później w okolicy Baraniej Góry.
Partyzantów wywieziono w trzech etapach, między 6 a 25 września 1946 r. i zgładzono. Miejsca kaźni zlokalizowano na Śląsku Opolskim, na polanie koło wsi Barut i w okolicach poniemieckiego lotniska pod Starym Grodkowem, gdzie ostatnio zespół IPN odnalazł ludzkie szczątki ok. 30 osób. Nie ma wątpliwości, że należały one do podkomendnych Flamego. Poszukiwania będą tam kontynuowane.
Badacze podają różne liczby żołnierzy "Bartka", którzy mieli być zamordowani przez UB: od 90 do 200 osób. Liczbę tę dokładnie da się określić dopiero, gdy uda się odnaleźć miejsca pogrzebania szczątków wszystkich trzech grup partyzantów, ekshumować je i policzyć.
Henryk Flame zlecił nadzór nad przerzutem zastępcy, Janowi Przewoźnikowi, który został zamordowany przez funkcjonariuszy UBP 7 września 1946 r. "Bartek" przeszedł w tym czasie operację nogi. Miał ranę postrzałową. Wobec braku kontaktu z "Rysiem" zdołał zbiec śledzącym go ubowcom i wrócił w góry. Po ogłoszeniu amnestii ujawnił się w marcu 1947 r. w Bielsku. 1 grudnia 1947 r. został zabity przez milicjanta w Zabrzegu koło Czechowic-Dziedzic. (PAP)
szf/ wkt/