Wieloletni komunistyczny przywódca Kuby Fidel Castro, nazywany "ojcem rewolucji kubańskiej", pojawił się w sobotę publicznie z okazji swoich 90. urodzin. Towarzyszył mu obecny przywódca kraju, jego brat Raul i prezydent Wenezueli Nicolas Maduro.
Ubrany na biało Castro był obecny na gali zorganizowanej na jego cześć w sali widowiskowej im. Karola Marksa, w Hawanie. Sędziwy polityk pojawił się po raz pierwszy publicznie od kwietnia br.
W artykule zatytułowanym "Rocznica", który ukazał się w piątek na łamach głównego kubańskiego dziennika "Granma" oraz w innych kubańskich mediach, Castro podziękował za składane mu życzenia, deklarując jednocześnie swe niesłabnące przywiązanie do lewicowych ideałów.
Jak podkreślił, przeżył ponad 600 prób zamachu na swe życie. "Z makiawelistycznych planów prezydentów USA tylko się śmiałem" - zaznaczył. Skrytykował jednocześnie obecnego amerykańskiego prezydenta Baracka Obamę za to, że w trakcie wizyty w Hiroszimie w maju bieżącego roku nie złożył Japończykom przeprosin za zrzucenie bomb atomowych. "Zabrakło mu słów, by poprosić o wybaczenie za zabicie setek tysięcy ludzi" - napisał.
Obama odwiedził w marcu bieżącego roku Kubę, czyniąc to jako pierwszy przywódca USA od 88 lat. Castro niechętnie zareagował na jego wezwanie do Kubańczyków, by spoglądali w przyszłość. Napisał później, że amerykański prezydent powinien się zapoznać z historią Kuby oraz, że Kubańczycy "nie potrzebują, by imperium im cokolwiek dawało".
Po przebytej dziesięć lat temu skomplikowanej operacji, której charakteru nigdy nie ujawniono, Castro przekazał piastowane funkcje państwowe i partyjne swemu młodszemu bratu Raulowi. Od tego czasu żyje na uboczu, ogłaszając tylko od czasu do czasu własne komentarze na temat aktualnych wydarzeń.
Komentatorzy podkreślają, że jedynym znaczniejszym zagranicznym gościem, który osobiście złożył życzenia solenizantowi, był prezydent Wenezueli Maduro, główny sojusznik Kuby w Ameryce Łacińskiej. (PAP)
jm/