Era cyfrowa wymusza nowe instrumenty ochrony utworów objętych prawem autorskim - powiedział Prezes Stowarzyszenia Kreatywna Polska Jerzy Kornowicz na poniedziałkowej konferencji „Ochrona kultury polskiej w kontekście dyrektywy UE w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym” w Warszawie.
"Nasza konferencja ma uprzytomnić, że statut polskiego twórcy i polskiej kultury zależy również od regulacji zawartych w dyrektywie. Zawiera ona rozwiązania korzystne dla wszystkich, z wyjątkiem tych, którzy w sposób jednostronny czerpią zyski z cudzej pracy. Zaś wolność, w którą w aspekcie etycznym wpisana jest równowaga praw i wspólnotowość, może dzięki tym regulacjom poszerzyć się, a nie ucierpieć" - powiedział Kornowicz otwierając konferencję zorganizowaną przez Izbę Wydawców Prasy oraz Stowarzyszenie Kreatywna Polska.
Prezes Izby Wydawców Prasy Bogusław Chrabota wyjaśnił, że konferencja nie dotyczy tylko dyrektywy w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. "Uważamy, że dyrektywa jest bardzo ważna, ale ważniejsze jest to czemu ma służyć. Celem ważniejszym jest poprawienie statusu polskiego twórcy" - powiedział.
Wiceprzewodniczący Komisji Prawa Autorskiego mecenas Oskar Tułodziecki wyjaśnił, dlaczego potrzebna jest reforma prawa autorskiego. "Kilka dekad temu, żeby eksploatować utwory chronione prawem autorskim, trzeba było być właścicielem kina, stacji telewizyjnej, lub drukarni. W tej chwili, każdy z nas ma narzędzia rozpowszechniania utworów i korzystania z nich. Era cyfrowa wymusza nowe instrumenty prawne ochrony utworów chronionych prawem autorskim" - powiedział.
Jak wyjaśnił pierwsze dyrektywy z 2000 r. wprowadziły nowy zakres ochrony odnoszącej się do sieci. Ponieważ była to era "raczkującego internetu" dyrektywa o handlu elektronicznym zawierała wiele zwolnień z odpowiedzialności dla internetowych start-upów, aby mogły się rozwijać. Teraz, po 17 latach, niektóre z nich zmonopolizowały internet.
Tułodziecki zwrócił uwagę, że w Polsce nie ma globalnych "graczy internetowych". Polski rynek jest stosunkowo niewielki. Jak podkreślił, w Polsce istnieje problem z dostosowaniem naszego prawa do dyrektyw, które są już uchwalone oraz sprzeciw, wobec nowych, które lepiej chronią twórców, producentów, wydawców. Mecenas opowiedział, że wszystko to co jest popularne - "muzyka, utwory, filmy" - natychmiast jest dostępne za darmo na portalach, które "rzekomo nic nie wiedzą, że są na nich udostępniane nielegalne pliki".
"Spośród wielu przepisów proponowanych w dyrektywie dwa budzą duży sprzeciw przemysłu internetowego. Pierwsze to pokrewne prawo wydawców, aby chronić teksty przed nielegalnym wykorzystywaniem" - powiedział Tułodziecki.
Jak wytłumaczył "wiele portali informacyjnych wykorzystuje informacje nie skłaniając odbiorców, aby zaglądali do źródła. Chodzi o to, żeby wydawcy mogli czerpać korzyści ze swoich informacji" - wyjaśnił. Druga regulacja budząca sprzeciw dotyczy platform udostępniających utwory. Proponuje się w niej, by administrator, który namierzy nielegalny plik, musiał go usunąć i nie miał możliwości ponownego zamieszczenia go na platformie. "Teraz administrator nawet jeśli zdejmie nielegalny plik, to kilka godzin później publikuje go znowu na tym samym portalu" - wyjaśnił mecenas.
Jak podkreślił muzyk, członek Prezydium ZAIKS Tomasz Lipiński "korporacje internetowe takie jak Google, Spotify, Apple i inne, które całkowicie zdominowały rynek, stworzyły model biznesowy, w którym płaci się +per stream+ czyli za jedno odsłuchanie". "Żeby zarobić jednego dolara artysta musi uzyskać 251 odsłuchań na Spotify, 127 na itunes i 1351 na Youtube" - wyjaśnił. "W tym modelu zarabiają jedynie artyści o globalnym zasięgu, poszkodowani są artyści lokalni" - dodał.
Piosenkarka, producentka filmowa Maria Sadowska podkreśliła, że artyści są "najbardziej okradanym środowiskiem w świetle prawa". W ciągu 20 lat nastąpiło na to społeczne przyzwolenie, wpisane jest to w kulturę całego społeczeństwa. "Ponieważ nasze dobra nie są namacalne, wszyscy uznali, że można nas bezkarnie okradać - co więcej, dostało to romantyczną nazwę +Piractwo+". Zdaniem Sadowskiej, społeczeństwo zostało zwiedzione i oszukane przez wielkie firmy. "Znaleźliśmy się w momencie, w którym nasi politycy, którzy powinni bronić interesów narodu, a myślę, że kultura jest interesem narodu, stoją po stronie wielkich korporacji, które nawet nie płacą podatków w Polsce" - dodała.
Muzyk, publicysta Piotr Iwicki mówił o konieczności wzmocnienia obecności polskiej twórczości w przestrzeni publicznej. "My sami nie dbamy o to, żeby to co polskie znalazło się w polskich mediach" - zauważył.
Kompozytor, przedstawiciel ZAiKS Jarosław Siwiński zwrócił uwagę, że w "polskim systemie prawnym twórca traktowany jest jak przedsiębiorca". Przypomniał, że to zmiany w systemie prawnym w latach 90. ub. wieku doprowadziły do zrównania składek ZUS artystów ze składkami przedsiębiorców.
Nowa dyrektywa UE ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Proponowane przepisy wzbudzają sporo kontrowersji. Przeciwnicy zmian ostrzegają przed "cenzurą w internecie" i końcem wolności w sieci. Natomiast zwolennicy nowych regulacji wskazują, że zmiana prawa jest konieczna, by chronić twórców i dostosować przepisy do rzeczywistości.
W głosowaniu z 5 lipca za odrzuceniem opowiedziało się 318 europosłów, przeciwko 278, a 31 wstrzymało się od głosu.
W dniach 10-13 września PE będzie ponownie debatował nad projektem nowej unijnej dyrektywy o ochronie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym.(PAP)
autorka: Olga Łozińska
oloz/ pat/