22 grudnia 1990 r. Lech Wałęsa złożył na posiedzeniu Zgromadzenia Narodowego przysięgę prezydencką. Tego samego dnia na Zamku Królewskim odebrał z rąk ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego insygnia władzy prezydenckiej II RP.
Poruszającą i symboliczna uroczystością, która odbyła sie tego dnia też na Zamku było przekazanie Wałęsie przez prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego insygniów władzy prezydenckiej II Rzeczypospolitej: chorągwi RP, pieczęci Kancelarii Prezydenta, oryginału Konstytucji z 1935 roku oraz Orderu Orła Białego.
"Stoję przed Wami jako pierwszy prezydent Polski wybrany bezpośrednio przez naród. Z tą chwilą zaczyna się uroczyście III Rzeczpospolita Polska. Nic i nikt nie może umniejszyć tego faktu" - powiedział Lech Wałęsa przed Zgromadzeniem Narodowym po zaprzysiężeniu.
Wspominając ten dzień Wałęsa pisał: "W ten sposób gdański elektryk, który dziesięć lat wcześniej stanął na czele największego w historii krajów komunistycznych ruchu protestu, stał sie prezydentem wolnej Rzeczypospolitej. Po latach walki z komunistami oraz wyborczej batalii ze swoimi niedawnymi towarzyszami walki osiągnąłem to, co historia rzadko rezerwuje dla opozycyjnych działaczy. Za życia otrzymałem nagrodę i uznanie współobywateli oraz aplauz światowej opinii publicznej". (L. Wałęsa "Droga do prawdy. Autobiografia")
Droga do Belwederu - ówczesnej siedziby głowy państwa - wiodła przez dwie tury wyborów powszechnych. Utworzenie urzędu prezydenta w 1989 r. było jednym z uzgodnień Okrągłego Stołu. Prezydent miał być wybierany bezwzględną większością głosów przez Zgromadzenie Narodowe (połączone izby Sejmu i Senatu) i miał sprawować kontrolę nad zewnętrznym i wewnętrznym bezpieczeństwem państwa.
Początkowo w rywalizacji o urząd prezydenta brało udział kilkunastu pretendentów. Ostatecznie jednak wymaganą liczbę podpisów zebrało sześciu spośród nich. Byli to: Roman Bartoszcze - prezes PSL, wywodzący się z niezależnego ruchu chłopskiego; Włodzimierz Cimoszewicz - przewodniczący Parlamentarnego Klubu Lewicy Demokratycznej, popierany przez SdRP; Tadeusz Mazowiecki - urzędujący premier; Leszek Moczulski, przewodniczący KPN; Stanisław Tymiński - obywatel polski, kanadyjski, peruwiański, biznesmen, przywódca marginalnej Partii Libertariańskiej działającej w Kanadzie; Lech Wałęsa - przewodniczący NSZZ "Solidarność", popierany m.in. przez PC, ZChN, KLD oraz większość Komitetów Obywatelskich.
25 listopada 1990 r. odbyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Uczestniczyło w niej 60,6 proc. uprawnionych do głosowania, czyli 16,7 mln obywateli. Zwyciężył Lecha Wałęsa, ale sensacją było przejście do drugiej tury Stanisława Tymińskiego, zamożnego i egzotycznego przybysza z Kanady, który w wyborach pokonał m.in. premiera Tadeusza Mazowieckiego.
Wyniki były następujące: Lech Wałęsa - 39,96 proc. (6 569 889 głosów), Stanisław Tymiński - 23,1 proc. (3 797 605), Tadeusz Mazowiecki - 18,08 proc. (2 973 264), Włodzimierz Cimoszewicz - 9,21 proc. (1 514 025), Roman Bartoszcze - 7,15 proc. (1 176 175), Leszek Moczulski - 2,5 proc. (411 516).
Udział Tymińskiego w drugiej turze wyborów prezydenckich dla wielu był wstrząsem. Ksiądz Józef Tischner mówił: "W pierwszej turze wyborów dał o sobie znać +homo sovieticus+. Jest to człowiek, który usiłuje urzeczywistniać komunistyczne ideały za pomocą kapitalistycznych środków. Od sprawujących władzę oczekuje on zaspokojenia swoich wymagań, i odrzuca tych wszystkich, którzy wymagań i pragnień nie spełniają. +Homo sovieticus+ zaznaczył swoją obecność w Rumunii, Bułgarii i Czechosłowacji. U nas odezwał się bardzo głośno, lokując w kapitalistycznym mesjaszu komunistyczne nadzieje".
Z kolei Lech Wałęsa wspominał po latach: "Wszyscy, z głównymi aktorami tego przedsięwzięcia włącznie, spodziewali się, że walka wyborcza rozegra się między mną i Mazowieckim. Główne działa politycznych oskarżeń zostały wytoczone między naszymi obozami, reszta miała pozostać w tle. Tym razem pomyliliśmy się obaj. Bardziej jednak odczuł to premier. W dwóch punktach. Bo w pierwszej turze Mazowiecki przegrał nie tylko ze mną, ale i z człowiekiem znikąd, co musiało być szczególnym upokorzeniem". (L. Wałęsa "Droga do prawdy. Autobiografia")
Po przegranej w pierwszej turze wyborów prezydenckich premier Mazowiecki zgłosił 27 listopada 1990 r. dymisję swojego gabinetu.
Druga tura wyborów prezydenckich odbyła się 9 grudnia 1990 r. Wzięło w niej udział 53,39 proc. uprawnionych do głosownia obywateli (14,65 mln). Lecha Wałęsę poparło 74,25 proc. głosujących (10 622 696), natomiast Stanisława Tymińskiego 25,75 proc. (3 683 098). Ponad 344 tys. wyborców oddało nieważne głosy.
Zdaniem prof. Antoniego Dudka: "Pierwsze wolne wybory prezydenckie stanowiły bolesne doświadczenie dla wielu Polaków. Przypadek Tymińskiego pozwolił jednak spojrzeć krytycznie - kto wie czy nie po raz pierwszy od sierpnia 1980 r. - na stan świadomości polskiego społeczeństwa".
"Z lekcji, jaką dał krajowym politykom przybysz zza oceanu - pisał prof. Dudek - nie wszyscy jednak wyciągnęli trafne wnioski. Do liderów rozbitego obozu solidarnościowego dotarło jedynie, że w dalszym ciągu są główną siłą polityczną w Polsce, a poparcie uzyskane przez Tymińskiego tylko w niewielkim stopniu przekłada się na stworzoną przezeń w grudniu 1990 r. Partię X. (...) Po raz drugi po czerwcu 1989 r. nie zwrócono uwagi na istnienie w Polsce kilkumilionowej - i stale rosnącej - grupy wyborców, nastawionych negatywnie zarówno do Solidarności i wyrosłych z niej formacji, jak też do wszystkich innych ruchów politycznych o opozycyjnej genezie". (A. Dudek "Historia polityczna Polskie 1989-2005")
22 grudnia 1990 r. Lech Wałęsa złożył na posiedzeniu Zgromadzenia Narodowego przysięgę prezydencką. Tego samego dnia na Zamku Królewskim odebrał z rąk ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego insygnia władzy prezydenckiej II RP.
Urząd prezydenta RP Lech Wałęsa sprawował przez jedną kadencję do grudnia 1995 roku, przegrywając rywalizację w kolejnych wyborach z Aleksandrem Kwaśniewskim.
Mariusz Jarosiński (PAP)
mjs/ ls/