Utworzenie Solidarności i wydarzenia w Polsce w 1980 r. zaskoczyły działaczy opozycji w dawnej komunistycznej NRD, ale jednocześnie dawały nadzieję, że bez przemocy można wywalczyć ustępstwa w socjalistycznym systemie - wspomina były wschodnioniemiecki opozycjonista Ludwig Mehlhorn.
"Nasze zaskoczenie polegało na tym, że chociaż formowanie opozycji demokratycznej w Polsce trwało już od połowy lat 70. i było dużo dalej posunięte niż w innych krajach bloku, nikt nie liczył się z tym, że ten proces może przyjąć taki masowy charakter" - powiedział PAP Mehlhorn.
Jak zaznaczył, zaskakiwała także polityczna dojrzałość robotników w Polsce, tym bardziej że w NRD istniejące wówczas niewielkie kręgi opozycyjne nie miały żadnych kontaktów ze środowiskiem robotniczym.
Działalność opozycyjnych kół w komunistycznym państwie wschodnioniemieckim polegała w tym czasie głównie na pozyskiwaniu i rozpowszechnianiu w środowisku opozycjonistów prawdziwych informacji o sytuacji w Polsce.
"Najlepszym sposobem zdobywania tych wiadomości były osobiste kontakty i pobyty w Polsce" - wspominał Mehlhorn. W październiku 1980 r. był on w Krakowie. Z czasem władze NRD wprowadziły jednak obostrzenia dotyczące wyjazdów.
Zdaniem Mehlhorna, komunistyczny reżim w NRD obawiał się, że po wydarzeniach w Polsce i utworzeniu Solidarności, także wśród wschodnioniemieckich robotników i niezadowolonych z systemu zacznie narastać chęć do oporu i opozycji.
"Natychmiast zaczęła się zatem jadowita propaganda władzy, wykorzystująca także antypolskie stereotypy" - powiedział Mehlhorn.
W jego opinii, Solidarność była postrzegana w kręgach opozycyjnych w NRD nie jako wzór do naśladowania, lecz jako "polskie zjawisko". "Było jasne, że nie sposób przeprowadzić zupełnie tego samego modelu w warunkach NRD, m.in. ze względu na religijny charakter tego ruchu, jego katolicko-polskie wydanie" - ocenił.
"Dla nas nauką było to, że zaczęły owocować modele opozycyjnego działania, rozwijane w drugiej połowie lat 70., np. Komitet Obrony Robotników, oraz że należy tworzyć struktury społeczne, niezależne środowiska, które na własną rękę podejmują działania, ograniczają monopol informacyjny państwa, np. poprzez niezależne wydawnictwa" - podkreślił niemiecki opozycjonista.
"Kluczem jest samoorganizacja społeczeństwa. Nauczyliśmy się, że ten model może funkcjonować także u nas - w innej formie, ale na podobnej zasadzie" - ocenił.
Ludwig Mehlhorn, obecnie naukowiec na Akademii Ewangelickiej w Berlinie, był jednym z czołowych działaczy opozycji demokratycznej w NRD, współzałożycielem ruchu Demokracja Teraz, a także m.in. działaczem stowarzyszenia Akcja Znak Pokuty na rzecz pojednania z narodami, które padły ofiarą III Rzeszy.
Anna Widzyk (PAP)
awi/ mc/ hes/