27.05.2009 Warszawa (PAP) - Jeżeli by szukać jakiejś daty założycielskiej wolnej Polski, którą chcielibyśmy świętować, to na pewno 4 czerwca jest tu najlepszy. Wybory były bowiem decydującym momentem na drodze demontażu komunizmu i przechodzenia do demokracji - powiedział PAP historyk Paweł Machcewicz. 4 czerwca 1989 roku odbyły się pierwsze w powojennej Polsce wolne wybory do parlamentu. Zwyciężył w nich Komitet Obywatelski "Solidarność", który powołał później pierwszy solidarnościowy rząd Tadeusza Mazowieckiego.
"Wybory były tym decydującym przejściem od negocjacji, które miały tylko reformować system, do wejścia na drogę demokracji i niepodległości. Cały proces zmian oczywiście uruchomił Okrągły Stół, ale w kalkulacjach komunistów te zmiany miały tylko nieco reformować istniejący system, natomiast Okrągły Stół był tym wydarzeniem, które zburzyło plany PZRP i otworzył drogę do wolnych wyborów, powstania rządu Mazowieckiego i odsunięcia PZPR od władzy" - ocenił Machcewicz.
Według niego, właściwie żadna ze stron uczestniczących w obradach okrągłego stołu nie przewidywała, że nastąpi tak wielkie zwycięstwo Solidarności i tak dramatyczna, druzgocąca klęska komunistów. "I w tym sensie było to przełomowe i niespodziewane. Także w znaczeniu psychologicznym, bo myślę, że to był decydujący moment, który złamał morale obozu władzy i który sprawił, że potem ten obóz zaczął ulegać szybkiej dekompozycji" - mówił historyk.
Zdaniem Machcewicza, z późniejszej perspektywy patrząc na wybory 4 czerwca, można było już wtedy dostrzec pewne niepokojące sygnały, do których należy zaliczyć niską frekwencję wyborczą. "Niska frekwencja w tak niezwykle ważnych wyborach, okazała się zapowiedzią tej specyficznej kultury politycznej wolnej Polski, charakteryzującej się niską frekwencją wyborczą i małą partycypacją społeczeństwa w polityce. Zapowiedź tego była już 4 czerwca" - dodał historyk.
W jego ocenie, większość szans dla Polski w miesiącach następujących bezpośrednio po wyborach została wykorzystana. "Przede wszystkim doprowadzono do powstania rządu Mazowieckiego, co było kwestią kluczową. Z dzisiejszej perspektywy wiemy jednak, że może niekonieczne było oddanie prezydentury Jaruzelskiemu, ponieważ prawdopodobnie nie wybranie go wcale nie spowodowałoby interwencji radzieckiej, ani żadnego puczu władzy, ale to już tak naprawdę wiemy po fakcie" - rozważał Machcewicz.
Jak zaznaczył, ewentualne niewykorzystane szanse z tamtego okresu lokują się nie w tym czasie bezpośrednio po 4 czerwca, tylko w pierwszych miesiącach 1990 roku, już po fali rewolucji Europy Środkowo-Wschodniej, po upadku reżimów komunistycznych w tych krajach i po rozwiązaniu PZPR. "To był moment, kiedy należało, według mnie, szybciej przeprowadzić wolne wybory, a nie czekać z nimi jeszcze ponad rok. Jednak decyzje z tego późniejszego okresu nie umniejszają ważnej roli samych wyborów 4 czerwca" - podkreślił Machcewicz. (PAP)
akn/ abe/ jbr/