05.04.2010. Warszawa (PAP) - 17 września 1939 roku Maria Surmacz z Gorzowa nie zapomni do końca życia. Wtedy ostatni raz widziała swojego ojca Alojzego Banacha, śledczego w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Tarnopolu. "Byliśmy szczęśliwą rodziną, tata z mamą chodzili codziennie do kościoła. Ona nie doczekała wiadomości o tym, gdzie on leży" - opowiada Maria Surmacz.
17 września 1939 r., kiedy Sowieci wkroczyli do Polski, Alojzy Banach wrócił z pracy o 17.00, a nie jak zawsze o 15.00. Miał 20 minut na spakowanie niezbędnych rzeczy.
"Powiedział, że musi udać się do koszar na cztery dni. Wcześniej odbyła się msza święta, podczas której Polacy przysięgali, że nie oddadzą wrogowi nawet polskiego guzika" - dodaje Surmacz.
Pamięta, że po wkroczeniu bolszewików w całym Tarnopolu zapanował chaos, brakowało pożywienia, niektórzy zabijali na mięso nawet konie. Przez cały tydzień do Tarnopola Sowieci przywozili polskich jeńców. Jak się później dowiedziała, byli to policjanci, wojskowi, sędziowie, prokuratorzy, profesorowie, lekarze. Potem wywieziono ich do Ostaszkowa.
Polacy liczyli na pomoc ze strony Ameryki, ta jednak, jak mówi Surmacz, "zamknęła się i patrzyła, jak się nasza ojczyzna wykrwawia".
Siódme urodziny były dla niej bardzo nieszczęśliwe, bo bez ojca. Wtedy też, w nocy Marię, jej matkę i młodszą siostrę wywieziono "na gołe stepy" do Kazachstanu. Dopiero w 1946 r. wróciła z rodziną do Polski, do Gorzowa.
Wie, że jej ojca zamordowano 16 kwietnia 1940 r. w Kalininie (Twer). "Oprawcy zabijali w piwnicach, naprzód pytając o personalia, potem wiążąc ręce od tyłu i zachodzili w butach gumowych, w fartuchu, jak rzeźnicy do świni" - opowiada ze łzami w oczach.
Nie potrafi przebaczyć, bo jak mówi: "przebaczyć można, jeśli ktoś o to prosi, mówi, że mu przykro, a przecież żaden bolszewik nie przeprosił".
Według pani Marii, zbrodnia w Katyniu, to zbrodnia ludobójstwa. "Ten Polak, który śmie zapytać, czy to ludobójstwo, to niech on nigdy do chleba polskiego ust nie otwiera, bo nie ma prawa. Jeżeli nie szanuje historii i przeszłości ojców naszych, to on nie ma prawa do dzisiejszego chleba" - zaznacza.
8 kwietnia z członkami Gorzowskiej Rodziny Katyńskiej, której jest prezesem, weźmie udział w miejskich obchodach 70. rocznicy zbrodni w Katyniu. "Popłaczemy, wspomnimy, złożymy kwiaty, a serce dalej boli" - mówi. (PAP)
mrd/ ls/