Ferdynand Goetel (1890-1960). Fot. See page for author, Public domain, via Wikimedia Commons
24 listopada 1960 roku zmarł w Londynie Ferdynand Goetel, jeden z najbardziej znanych przed wojną pisarzy, publicysta, scenarzysta, świadek ekshumacji w Katyniu - usunięty przez komunistyczne władze PRL z historii polskiej kultury.
„To nie był pisarz zapomniany, tylko pisarz zakazany – to jest zasadnicza różnica” – powiedział w radiowej „Dwójce” (2014) prof. Włodzimierz Bolecki. Przypomniał, że Ferdynand Goetel był jednym z trzech polskich pisarzy (obok Józefa Mackiewicza i Jana Emila Skiwskiego), którzy byli świadkami odkrywania grobów katyńskich. I za to został po 1945 roku „usunięty z polskiej literatury”. Musiał też uciekać z kraju opanowanego przez komunistów. „Gdyby został w Polsce najprawdopodobniej wytoczono by mu proces albo by zginął skrytobójczo” – ocenił prof. Bolecki. „Ten zakaz, który skutkował zapomnieniem był zemstą systemu na pisarzu, który poznał to, co dzisiaj nazywamy »kłamstwem założycielskim Peerelu«” – podkreślił. Przypomniał, że Ferdynand Goetel był wówczas jednym z najbardziej znanych polskich pisarzy.
Przedwojenną popularność Goetla umacniał fakt, że należał on do autorów czytanych w szkołach – jego opublikowane w 1925 r. opowiadanie pt. „Ludzkość” było lekturą w trzeciej klasie gimnazjum. „Znalazł się w gronie twórców współczesnych, u których lwowskie Ossolineum zamawiało czytanki przeznaczone do podręczników szkolnych do nauki języka polskiego” – napisał dr hab. Krzysztof Polechoński w książce pt. „Kronikarz »czasów niepewnych«. O Ferdynandzie Goetlu i jego twórczości” (Instytut Literatury, 2023). Przypomniał, że Goetel parał się również dziennikarstwem i publicystyką, m.in. redagując w latach 1922-26 „Przegląd Sportowy”. „W artykułach i felietonach jako jeden z pierwszych przedstawiał własne propozycje językowe oraz wprowadzał nowe fachowe określenia i wyrażenia stasowane w zdobywającej powszechny aplauz dyscyplinie sportowej – piłce nożnej” – przypomniał Polechoński.
„Ojciec zawsze twierdził, że pisarstwo polega nie na tym, żeby pisać pięknie, tylko na tym, żeby pisać celnie. I tego się trzymał” – powiedział syn pisarza, Roman Goetel, w reportażu radiowym Macieja Jastrzębskiego pt. „Za prawdę o Katyniu odebrano mu wszystko” (2023).
„Jego opisy zawsze były krótkie, na temat, nie pozostawiające wiele na interpretacje” – dodał.
Ferdynand Goetel urodził się 15 maja 1890 roku w Suchej (obecnie Sucha Beskidzka) w rodzinie kolejarza Walentego Göttla i Julii z Köhlerów. Jego starszym o rok bratem był uczony, geolog i twórca sozologii, prof. Walery Goetel (1889-1972), członek rzeczywisty Polskiej Akademii Nauk (od 1964 roku).
Zmiany nazwiska przyszłego pisarza dokonał miejscowy proboszcz wystawiając metrykę chrztu po łacinie „»ö« zamienił na »oe« a jedno »t« opuścił” – napisał Ferdynand Goetel we wspomnieniach zatytułowanych „Patrząc wstecz” (Londyn, 1966).
Mając 6 lat stracił ojca – przyczyną śmierci była gruźlica. „Jako człowiek już dorosły rozpocząłem żmudne i spóźnione starania, aby się o ojcu swym czegoś dowiedzieć. Na jedyny, wątły zresztą trop naprowadził mnie Adolf Nowaczyński” – wspominał Goetel. „Czy pamiętam twego ojca? Ależ tak… znali go wszyscy młodzicy szwendający się tropem Młodej Polski, od Krakowa do Zakopanego. Waluś, kelner w Suchej, dorównywał nam, a nieraz i bił nas inteligencją i oczytaniem” – powiedział młodszemu o 14 lat przyjacielowi autor „Wielkiego Fryderyka”.
„Krwi niemieckiej mam w żyłach, jak sądzę, 50 procent. Nie było chwili w życiu, abym przypisywał temu jakiekolwiek znaczenie” – pisał Goetel. „Poczucie tego, że się jest Polakiem było w tym mieście czymś przyrodzonym i tak oczywistym, jak to, że się jest człowiekiem” - wspominał dzieciństwo spędzone w Krakowie, z którego jako pierwsze „wrażenie”, zapamiętał pogrzeb Jana Matejki – 7 listopada 1893 roku.
Widział także „Wesele” Wyspiańskiego, którego premiera odbyła się 16 marca, 1901 roku. „Przewodu pierwszych dwu aktów zrozumieć nie mogłem. Poruszył mnie dopiero Wernyhora. Miałem o nim niejakie już pojęcie z obrazu Matejki. A później kosy, zamierzony pochód na Warszawę i tragiczny koniec, dla dziecinnej duszy nie do przyjęcia” – opisywał. „Był to drugi impuls, który pamiętać miałem całe życie. Ważniejszy od pogrzebu Matejki, okazywał kierunek dążeniu i dążenie takie nakazywał” – ocenił Goetel.
W 1908 r. rozpoczął studia na wydziale architektury Wyższej Szkoły Technicznej w Wiedniu. Uprawiał narciarstwo i taternictwo. Od 1912 r. mieszkał w Warszawie, skąd – jako obywatel austriacki - po wybuchu I wojny światowej został deportowany przez Rosjan, do Turkiestanu. W czasie puczu bolszewickiego w 1917 r. utworzył w Taszkiencie komórkę PPS-Frakcji Rewolucyjnej i z jej ramienia wszedł w skład Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich, został wcielony do Armii Czerwonej. Uciekł do Persji, a potem przez Indie i Anglię wrócił do Polski w 1921 roku.
Rychło stał się jednym z najpoczytniejszych autorów II Rzeczypospolitej. Napisał m.in. „Przez płonący Wschód” (1922) - relację z ogarniętej bolszewicką rewolucją Azji Środkowej oraz nowatorską powieść „Z dnia na dzień” (1926) - przetłumaczoną na wiele języków. Wydanie amerykańskie wstępem opatrzył John Galsworthy, autor „Sagi rodu Forsythe’ów, natomiast Gilbert Keith Chesterton nazwał wówczas Goetla „pierwszym pisarzem, który racjonalnie opisał, co znaczy być i czuć się literatem”.
Opublikował także wybór publicystyki politycznej „Pod znakiem faszyzmu” (1938), która to książka znalazła się – paradoksalnie - na oficjalnym hitlerowskim indeksie. Pisał scenariusze filmowe m.in. „Pana Tadeusza” (1928 – wspólnie z Andrzejem Strugiem) i „Dziesięciu z Pawiaka” (1931).
Po napaści Niemiec na Polskę zrezygnował z zaproponowanego mu wyjazdu z kraju - we wrześniu 1939 r. kierował sekcją propagandy Obywatelskiego Komitetu Pomocy Ludności Warszawy – pisał m.in. przemówienia radiowe dla Stefana Starzyńskiego. W latach 1943–44 wspólnie z Wilamem Horzycą prowadził podziemne pismo kulturalne „Nurt”, wydawane przez piłsudczykowski Obóz Polski Walczącej.
Wiosną 1943 roku Niemcy - jeszcze przed ujawnieniem informacji o odkryciu w lesie katyńskim masowych grobów polskich oficerów zamordowanych w 1940 r. przez sowietów – podjęli próbę zorganizowania polskiej delegacji, która miała się udać na miejsce zbrodni.
„Niemcy rzecz jasna rozgrywali sprawę propagandowo, dlatego też decyzja o wyjeździe nie była dla zaproszonych osób łatwa. Znalazł się wśród nich także Goetel, który od razu wyraził gotowość wzięcia udziału w wyprawie. Natychmiast podjął też próbę skonsultowania swojego decyzji z podziemnymi władzami. Przez swojego żoliborskiego sąsiada, pisarza Mariana Ruth-Buczkowskiego, przekazał informację o złożonej przez okupanta propozycji Aleksandrowi Kamińskiemu, szefowi Biura Informacji i Propagandy Komendy Okręgu Warszawa AK. Otrzymana tą samą drogą odpowiedź była pozytywna” – przypomniał Krzysztof Niewiadomski w artykule pt. „Ferdynand Goetel - pisarz wyklęty”, opublikowanym na portalu „Dzieje” (2014).
Delegacja wyleciała do Katynia 10 kwietnia 1943 r. Trzy dni później Goetel przedstawił swój pierwszy raport z miejsca zbrodni. „Nie pozostawił w nim wątpliwości, że podawana przez Niemców informacja o tym, że zbrodnię popełnili sowieci jest prawdziwa” – napisał Niewiadomski. Pisarz określił swój raport mianem „dokumentu publicznego” i przekazał go zarówno Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi i podziemnym organizacjom. „Warto podkreślić, że Goetel opisywał to, co zobaczył na miejscu ekshumacji tylko w takich właśnie, kolportowanych półoficjalnie lub tajnie, raportach oraz w ustnych relacjach, które zdawał w trakcie konspiracyjnych zebrań (na jednym z nich miał go m.in. wysłuchać sam »Grot«). Nigdy nie opublikował swojej relacji na łamach wydawanej oficjalnie prasy »gadzinowej«” – przypomniał Niewiadomski.
W konsekwencji tych zdarzeń pisarz został uznany za wroga Związku Sowieckiego. Już 24 czerwca 1943 r. Wanda Wasilewska zaatakowała go w wydawanej w Moskwie „Wolnej Polsce” - organie prasowym Związku Patriotów Polskich. Jej artykuł rozpoczął długą serię komunistycznych publikacji, szkalujących Goetla jako hitlerowskiego kolaboranta.
„Goetel od tej pory, podobnie jak Józef Mackiewicz będzie, będzie nieustannie upominać się o pamięć o Katyniu – o pamięć o ofiarach i o sprawcach. Katyń będzie taką sprawą, o której Goetel nigdy nie zapomni, będzie w swojej publicystyce w czasach wojny do niej wracał. I z tego powodu będzie bardzo groźnym świadkiem z punktu widzenia komunistów” – mówił w programie „Sądy i przesądy” (2020) prof. Maciej Urbanowski. Przypomniał, że w 1945 roku po wejściu sowietów do Polski „po Goetla wysłano umundurowanego Adama Ważyka w gronie enkawudzistów” – szczęśliwie ta ekipa akurat nie zastała pisarza w krakowskim mieszkaniu.
Od tego momentu przez prawie rok Goetel, ścigany listem gończym – wedle którego „w okresie okupacji niemieckiej idąc na rękę niemieckiej władzy okupacyjnej dopuścił się działań na szkodę Państwa Polskiego” - ukrywał się w klasztorze karmelitów bosych w Krakowie.
A kiedy i to schronienie znalazło się na celowniku Urzędu Bezpieczeństwa, zdecydował się na ucieczkę z kraju. Wykorzystał do tego celu sfałszowane dokumenty. Jednak i tak – według kilku relacji – strażnik graniczny miał rozpoznać w „obywatelu holenderskim Johanie Mentenie” wybitnego i sławnego polskiego pisarza. Co było chyba najlepszym dowodem wielkiej popularności Goetla.
Trafił do oddziałów 2. Korpusu Polskiego stacjonujących we Włoszech, gdzie m.in. spisał szczegółową relację Rosjanina, naocznego świadka zbrodni katyńskiej, mieszkańca pobliskiej wioski, Iwana Kriwoziercowa. „Przywrócił mi zachwianą już wiarę w poczucie humanitaryzmu, zawarte w duszy rosyjskiego ludu” - napisał o nim w „Czasach wojny” (1955). Warto przypomnieć, że 32-letni Kriwoziercow zmarł 30 października 1947 roku, w niewyjaśnionych okolicznościach, uznanych przez brytyjską policję za samobójstwo.
Od 1946 r. Goetel mieszkał w Londynie, należąc do grona – jako ocenił Krzysztof Polechoński – „najpopularniejszych twórców i najbardziej rozpoznawalnych postaci wychodźstwa niepodległościowego” i jednocześnie żyjąc „permanentnym niedostatku, w więcej niż skromnych warunkach zdecydowanie nie licujących z pozycją autora o międzynarodowym uznaniu”.
W 1952 r. pisarz złożył zeznania przed senacką komisją w USA. W 1959 r. opublikował powieść, której tytuł - „Nie warto być małym” – bywa interpretowany jako jego życiowe credo.
W PRL twórczość Goetla została objęta całkowitym zakazem cenzorskim a jego książki zostały wycofane z bibliotek i zniszczone. „Udział w delegacji do Katynia i dawane przez pisarza świadectwo stały się przyczyną kilkudziesięcioletniej anatemy. Goetela miało nie być – i jako pisarza, i jako działacza” – napisał Krzysztof Niewiadomski.
Za prawdę o Katyniu pisarz zapłacił także definitywnym rozstaniem z rodziną - której nigdy nie udało mu się, mimo wielokrotnych starań, sprowadzić do Londynu. „Albo nie dostawialiśmy paszportu, albo nie dostawaliśmy wizy - bo Anglicy też nie chcieli mieć większej ilości imigrantów na swoim terenie, także nie zobaczyliśmy go już” - mówiła w reportażu Macieja Jastrzębskiego córka pisarza, Elżbieta. „Raz jeden rozmawialiśmy z ojcem przez telefon, z poczty w Sopocie. Nie mam pojęcia o czym. Pamiętam tylko tembr jego głosu. Miał taki dość niski baryton” - wspominała.
Prof. Urbanowski przypomniał, że podczas „odwilży” 1956 roku pojawiła się możliwość powrotu pisarza do kraju. „Jako warunek stawiano właśnie to, żeby Goetel odwołał swoje relacje, żeby zrzucił winę na Niemców. Goetel nie chciał tego zrobić – uważał, że to jest misja jego życia, i tej misji pozostał wierny” – ocenił.
Ferdynand Goetel zmarł w Londynie 24 listopada 1960 roku w wieku 70 lat. „Umarł nierozbrojony i niepobity” – napisał wówczas Tymon Terlecki w „Dzienniku Polskim i Dzienniku Żołnierza”.
Prawie 30 lat później, 19 czerwca 1989 roku, Zarządu Polskiego Oddziału PEN Clubu przedstawił swoje oficjalne stanowisko w jego sprawie, stwierdzając „bezpodstawność zarzutów wobec osoby i działalności Ferdynanda Goetla” oraz domagając się, „aby jego postać i dzieło przywrócone zostało społeczeństwu”.
„Wciąż jednak Goetel pozostaje rozpoznawalny w niezbyt szerokim kręgu specjalistów. A szkoda, bo popularyzowanie jego dorobku ma nie tylko sens jako moralne zadośćuczynienie za lata pomówień. To po prostu promocja dobrej literatury” – ocenił Krzysztof Niewiadomski. 13 grudnia 2003 r. sprowadzone do Polski prochy Ferdynanda Goetla zostały złożone na zakopiańskim Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku.
Paweł Tomczyk (PAP)
top/ dki/

