MSZ na bieżąco śledzi sprawę prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi, 83-letniej Weroniki Sebastianowicz, która stanie przed sądem za rzekomy przemyt pomocy żywnościowej dla członków stowarzyszenia - powiedział w środę szef MSZ Radosław Sikorski.
Sikorski w Senacie odpowiadał na pytania senatorów dotyczące polityki wobec Polonii. Senator PiS Wojciech Skurkiewicz pytał szefa polskiej dyplomacji o działania MSZ ws. Sebastianowicz.
Sikorski zaznaczył, że MSZ śledzi tę bulwersującą sprawę na bieżąco. "Nasza służba konsularna już interweniuje w tej sprawie. W naszej mocy nie jest wydawanie wyroków sądów białoruskich. Będziemy apelować do poczucia humanitaryzmu strony białoruskiej w takiej sprawie" - powiedział szef MSZ.
"Chciałbym pana senatora wyprowadzić z błędu, że w MSZ jest jakaś czarodziejska różdżka, która pozwoli konsulowi jechać, machnąć nią i zwolnić polskiego obywatela czy też Polaka mieszkającego za granicą z więzienia czy odpowiedzialności karnej. Takiego instrumentu nie mamy" - zaznaczył Sikorski.
Portal Związku Polaków na Białorusi znadniemna.pl podał, że z posiadanego przez redakcję postanowienia o pociągnięciu Sebastianowicz do odpowiedzialności administracyjnej wynika, iż zdaniem urzędu celnego niezidentyfikowana osoba z Polski nabyła i rozdała innym osobom w Polsce produkty żywnościowe i upominki o wartości blisko 4 tys. złotych, by osoby te przemyciły je drobnymi partiami na Białoruś.
Rozprawa w sprawie szefowej Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi odbędzie się 17 czerwca. Sprawę przeciwko Sebastianowicz skierował do sądu urząd celny w Grodnie. Dotyczy ona ponad 70 paczek od polskiego Stowarzyszenia Odra-Niemen z pomocą dla kombatantów Armii Krajowej na Białorusi, które zarekwirowano 2 kwietnia z domu Sebastianowicz mimo obecności polskich konsulów.
Portal Związku Polaków na Białorusi znadniemna.pl podał, że z posiadanego przez redakcję postanowienia o pociągnięciu Sebastianowicz do odpowiedzialności administracyjnej wynika, iż zdaniem urzędu celnego niezidentyfikowana osoba z Polski nabyła i rozdała innym osobom w Polsce produkty żywnościowe i upominki o wartości blisko 4 tys. złotych, by osoby te przemyciły je drobnymi partiami na Białoruś. Towary te - według urzędu celnego - znalazły się potem w domu Sebastianowicz w Skidlu. Zdaniem urzędu miała ona koordynować ten przemyt, popełniając wykroczenie administracyjne, zagrożone karą grzywny o równowartości od 250 do 1400 zł.
„Niepokojący w sprawie sądu nad panią Weroniką Sebastianowicz jest fakt, iż pomoc humanitarna, przekazywana z Polski za pośrednictwem konsulatu generalnego RP dla kombatantów Armii Krajowej, została po pierwsze zatrzymana, a po drugie – co poważniejsze – został postawiony zarzut całkowicie nieprawdziwy, czyli zorganizowania przez panią Weronikę jakiejś grupy przemytniczej, którą ona by kierowała” – powiedział dziennikarzom we wtorek konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz.
Sama Sebastianowicz powiedziała: „Jestem do tego przyzwyczajona. Mnie całe życie sądzą. W 2012 r. narkotyki przewoziliśmy, w 2013 za krzyż, a teraz za paczki. A co będzie w następnym roku, to zobaczymy”.
Sebastianowicz wraz z szefem ZPB Mieczysławem Jaśkiewiczem zostali skazani w czerwcu ub.r. na kary grzywny przez sąd w Szczuczynie w obwodzie grodzieńskim. Uznano ich za winnych złamania zasad przeprowadzania zgromadzeń masowych, gdyż nie uzyskali zgody władz na organizowaną przez siebie akcję.
Chodzi o ustawienie 12 maja 2013 r. przez ZPB we wsi Raczkowszczyzna w obwodzie grodzieńskim krzyża upamiętniającego ostatniego dowódcę AK połączonych sił Szczuczyn-Lida, Anatola Radziwonika ps. Olech, który zginął w walkach z NKWD w 1949 roku. Na uroczystości było ponad 100 osób, w tym Sebastianowicz, kilku innych byłych żołnierzy AK oraz konsul Chodkiewicz. (PAP)
kno/ laz/ jra/