Sukcesu muzeów martyrologicznych nie mierzy się frekwencją, bo pełnią one przede wszystkim misję etyczną i wychowują kolejne pokolenia ludzi lepiej rozumiejących historię – do takich wniosków doszli muzealnicy, którzy w Opolu debatowali o muzeach martyrologicznych.
Podczas debaty muzealnicy pytani byli o sukcesy ich placówek. Szef Muzeum Auschwitz-Birkenau, które w ub. roku odwiedziło 1,5 mln osób, powiedział, że jego zdaniem sukcesu w muzeach martyrologicznych nie mierzy frekwencją. „To nie są muzea normalne, w klasycznym tego słowa znaczeniu. To są muzea, które mają misję głęboko etyczną, wychowawczą (…), które mają budować kolejne pokolenia ludzi rozumiejących więcej” - przekonywał.
Cywiński wskazał też na bolączki placówek takich, jak kierowana przez niego. Mówił m.in, że w Polsce jest prawdopodobnie najliczniejsza kadra muzeów martyrologicznych w Europie, w związku z czym jednostki te „świetnie dawałyby radę (…) gdyby nie problemy budżetowe, które są pierwszą barierą w ich rozwoju czy osiąganiu sukcesów”. Ubolewał również, że Polska to prawdopodobnie jedyny duży kraj w Europie, który nie ma żadnego modelu dofinansowywania wycieczek szkolnych do miejsc pamięci.
Tomasz Kranz: O sukcesie muzeum martyrologicznego można mówić np. wówczas, gdy jest ono ważnym podmiotem życia społeczno –historycznego w swoim otoczeniu. Nie chodzi tylko o deklaracje, ale o konkretne kanały współpracy np. w zakresie edukacji i popularyzacji wiedzy, które pokazują że to muzeum jest potrzebne i realizuje ważną funkcję dot. kultury historycznej, kultury pamięci.
Jest to szczególnie ważne w przypadku takich placówek jak Muzeum Katyńskie, które - zdaniem szefa placówki Sławomira Frątczaka - jest „aneksem do podręcznika”. Frątczak tłumaczył, że w nowej podstawie programowej kwestia martyrologii narodu polskiego jest poruszona jedynie punktowo. Zapewnił jednocześnie, że placówce zależy by lukę edukacyjną uzupełniać.
„Sukcesem byłoby zrozumienie potrzeby bywania w takich miejscach. Tymczasem tematyka jeniecka jest cały czas na obrzeżach. A myślę, że jest bardzo istotna w ogólnym rozumieniu wojny jako kataklizmu” – mówiła dyrektor Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych (CMJW) w Łambinowicach-Opolu Violetta Rezler-Wasielewska. Wspominała spotkanie w jednej ze szkół, na którym padła propozycja zorganizowania wyjazdu do CMJW i pojawiły się pytania rodziców: a po co?
O sukcesie muzeum martyrologicznego można mówić - zdaniem dyrektora Państwowego Muzeum na Majdanku Tomasza Kranza - np. wówczas, gdy jest ono ważnym podmiotem życia społeczno –historycznego w swoim otoczeniu. Nie chodzi tylko o deklaracje, ale o konkretne kanały współpracy np. w zakresie edukacji i popularyzacji wiedzy, które pokazują że to muzeum jest potrzebne i „realizuje ważną funkcję dot. kultury historycznej, kultury pamięci” - tłumaczył.
Szefowa muzeum b. niemieckiego obozu zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem Anna Ziółkowska tłumaczyła, że choć rośnie zainteresowanie zwiedzających kierowaną przez nią placówką, to spotyka się np. z przejawami braku woli promowania takich miejsc. Opowiadała, że gdy na spotkaniu z izbą turystyczną apelowała o lepsze oznaczenie np. zjazdów w kierunku Muzeum usłyszała, że „turystyki martyrologicznej nie uprawiamy”.
Michał Niezabitowski: 70 lat po wojnie nasza pamięć przestaje być pamięcią świadków, a staje się pamięcią postświadków i bywa ona pamięcią dużo bardziej traumatyczną czy neurotyczną. Jeżeli z jakiegoś powodu tak się dzieje to dlatego, że ci postświadkowie tej historii nie rozumieją. Czyli sukcesem jest pomóc zrozumieć tę historię.
Z kolei szef Muzeum Stutthof w Sztutowie Piotr Tarnowski podkreślił, że największy sukces, jaki udaje odnosić jego placówce to ten, gdy „historia Stutthofu znajduje pamięć poza miejscem pamięci”. Mówił, że jakiś czas temu rozmawiał np. z burmistrzem niedużego, pobliskiego miasta i usłyszał, że od czasu, gdy jego placówka prowadzi konsekwentną edukację muzealną w wielu szkołach regionu, to w miasteczku tym przestały się pojawiać swastyki na murach.
Dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa z oddziałem Fabryka Emalia Oskara Schindlera Michał Niezabitowski przyznał, że choć frekwencja w placówce jest „imponująca” i w ub. roku odwiedziło ją ok. miliona osób, to jednak 85 proc. zwiedzających stanowią osoby zza granicy, a tylko 10-15 proc. to obywatele Krakowa. „Dla mnie sukcesem byłoby to, gdyby ta frekwencja się przynajmniej zrównoważyła” – powiedział Niezabitowski.
Dodał, że 70 lat po wojnie nasza pamięć „przestaje być pamięcią świadków, a staje się pamięcią postświadków”, i bywa ona pamięcią „dużo bardziej traumatyczną czy neurotyczną”. „Jeżeli z jakiegoś powodu tak się dzieje to dlatego, że ci postświadkowie tej historii nie rozumieją. Czyli sukcesem jest pomóc zrozumieć tę historię” - uznał. (PAP)
kat/