Przedstawiciele Muzeum w Gliwicach oraz katowicki IPN chcą stworzyć publikację na temat obrony krzyża z parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gliwicach w czerwcu 1960 r., brutalnie spacyfikowanej przez milicję.
IPN poszukuje świadków tamtych wydarzeń oraz osób, które mają zdjęcia, dokumenty lub pamiątki związane z tymi wydarzeniami.
W czerwcu 1960 r. na terenie Parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Gliwicach, w której opiekę duszpasterską sprawowali franciszkanie, zakonnicy i liczni wierni stanęli w obronie krzyża ustawionego na placu, który decyzją władz miał zostać rozebrany.
24 czerwca 1960 r. modlący się pod krzyżem zostali brutalnie zaatakowani przez milicję i tzw. aktyw robotniczy. Kilkanaście osób pobito, a 27 aresztowano. W następnych dniach w zakładach pracy na terenie miasta zorganizowano wiece, na których starano się zrzucić winę na zakonników.
59 lat po tamtych wydarzeniach historycy z Oddziałowego Biura Badań Historycznych Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach wspólnie z Muzeum w Gliwicach, podjęli się opracowania naukowego tego tematu.
W związku z tym uczestników i świadków tamtych wydarzeń oraz osoby posiadające fotografie, dokumenty lub pamiątki proszone są o kontakt z dr. hab. Adamem Dziurokiem lub dr. Bogusławem Traczem.
Jak przed kilkoma laty pisał dr Tracz na łamach „Gościa Niedzielnego”, mieszkańcy hutniczej dzielnicy Gliwic nie mieli kościoła, nabożeństwa odbywały się w budynku starej karczmy, przystosowanej funkcji świątyni jeszcze w latach 20. XX w. Pomysł budowy kościoła z prawdziwego zdarzenia powrócił po wojnie. Mówił o tym w czasie odpustu parafialnego w 1957 roku ówczesny prowincjał franciszkanów o. Bertold Altaner.
Wniosek do ówczesnych władz o zgodę na budowę kościoła nie przyniósł rezultatu. Mimo to, z pomocą wiernych, franciszkanie zaczęli zbierać materiały budowlane, a u stolarza w Żernikach zamówili czterometrowy drewniany krzyż, który 15 czerwca 1960 roku poświęcono i ustawiono na placu, gdzie w przyszłości miała stanąć świątynia. Władze zażądały usunięcia krzyża. Proboszcz, o. Witalis Lassak, nie zgodził się na to.
Kilka dni później na parceli pojawili się robotnicy, którzy w asyście milicji w niespełna pół godziny, mimo próśb zgromadzonych w tym miejscu wiernych, usunęli krzyż. Równocześnie pluton milicji zablokował ulice prowadzące w stronę placu i kościoła. Przez megafony informowano, że zgromadzenie jest nielegalne i zebrani mają się rozejść. Gdy to nie nastąpiło, milicja użyła pałek. Wśród pobitych znaleźli się również franciszkanie. Do południa prewencyjnie zatrzymano cztery osoby, w tym jednego z zakonników, którego przewieziono do komendy MO w Zabrzu. Zarzucono mu udział w nielegalnym zgromadzeniu i obrazę milicjanta.
Choć władzy wydawało się, że opanowano sytuację, na placu, w miejscu usuniętego krzyża, znów zaczęli gromadzić się ludzie. Około godz. 13 ponownie wysłano tam milicjantów. Zatrzymano kolejnych sześć osób. Na wieczorne nabożeństwo do kościoła przyszło ponad tysiąc osób, a drugie tyle zajęło ulice i plac przed świątynią. Po nabożeństwie na miejscu usuniętego krzyża zapalono świece i rozpoczęto modlitwę przebłagalną. Do zgromadzonych zaczęli przystępować robotnicy Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych, Zakładów Naprawy Taboru Kolejowego oraz kopalni Gliwice.
„Tłum wzbierał z minuty na minutę. Szybko przekroczył trzy tysiące, według niektórych relacji dochodził nawet do pięciu tysięcy osób. Tego dla władz miasta było już za wiele. Modlących się uznano za +nielegalne zgromadzenie antypaństwowe+ i do jego pacyfikacji skierowano dwa plutony milicji oraz oddział ZOMO. Dokonano brutalnej interwencji i zatrzymano kolejne 22 osoby” - napisał Tracz.
Komunistyczne władze obawiały się powtórzenia scenariusza z Nowej Huty, gdzie zaledwie trzy miesiące wcześniej doszło do rozruchów i walk między milicją a mieszkańcami, którzy także wystąpili w obronie krzyża. W zakładach pracy zorganizowano specjalne narady, podczas których próbowano całą winę zrzucić na franciszkanów. Jednocześnie na ulice Gliwic wysłano aktywistów partyjnych i funkcjonariuszy SB, którzy otrzymali zadanie „dementowania wyolbrzymianych pogłosek”.
27 zatrzymanych osób zostało aresztowanych decyzją prokuratora. Większość z nich została po kilku dniach zwolniona. Zatrzymany zakonnik o. Hilary Mamorski z komendy w Zabrzu został przewieziony do aresztu w Katowicach. Nie został zwolniony, mimo próśb parafian. W obawie przed rozruchami proces franciszkanina został przeniesiony do Pszczyny. Ostatecznie skazano go na trzy lata więzienia w zawieszeniu.(PAP)
autor: Krzysztof Konopka
kon/ agz/