Śląskie obchody 34. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego odbyły się w sobotę w zabrzańskiej dzielnicy Zaborze. Ich uczestnicy mówili m.in. o zaskoczeniu chwilą ogłoszenia stanu wojennego i skalą późniejszych działań władzy. Krytykowali współczesne honorowanie jej przedstawicieli.
W więzieniu w Zabrzu Zaborzu w stanie wojennym mieścił się jeden z największych z 49 w kraju ośrodków internowania. Po mszy przy położonym niedaleko b. obozu kościele św. Jadwigi, kwiaty pod krzyżem i tablicą, które upamiętniają internowanych, złożyli m.in. przedstawiciele Solidarności i władz samorządowych.
Jak wspominał prezes Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Śląsko-Dąbrowskiego Eugeniusz Karasiński, władza przygotowywała się do siłowego rozwiązania od samych porozumień sierpniowych. „Oczywiście były próby jakiegoś złagodzenia tego ruchu czy przeciągania na swoją stronę, niemniej jednak, jeżeli nie – zawsze mieli w alternatywie rozwiązanie siłowe. Dowodem na to są pierwsze listy proskrypcyjne do aresztowań tworzone już w październiku 1980 r.” - zaznaczył.
Karasiński ocenił, że uczestnicy tamtych wydarzeń spodziewali się, że „będzie jakichś ruch”, natomiast sam 13 grudnia był jednak zaskoczeniem. „Łatwość, z jaką dużą część działaczy zgarnęła SB dowodzi, że jednak nie spodziewaliśmy się tego tego dnia. Spodziewaliśmy się, że na pewno tej zimy, może w okresie świąt, może zaraz po, ale 13 grudnia chyba jednak był zaskoczeniem” - uznał.
W obozie internowania w Zabrzu Zaborzu osadzono ogółem blisko 600 działaczy opozycyjnych ze Śląska, z Zagłębia oraz z ówczesnego województwa częstochowskiego. Internowani wywodzili się z różnych środowisk - byli wśród nich studenci, robotnicy, lekarze i naukowcy. W Zabrzu przetrzymywani byli m.in. legendarny przywódca strajku w Hucie Katowice w 1980 r. i sygnatariusz Porozumienia Katowickiego Andrzej Rozpłochowski oraz ówczesny szef NZS Uniwersytetu Śląskiego, obecny poseł PiS Wojciech Szarama.
Pytany przez dziennikarzy czy także drastyczność kolejnych wydarzeń była zaskakująca, Karasiński wskazał, że choć „trudno się wymądrzać po 35 latach”, spodziewano się, że państwo użyje siły. „W jakim zakresie, tego nie wiedzieliśmy, ale że będą strzelać do górników na kopalniach, tego jednak chyba nie spodziewaliśmy się. Spodziewaliśmy się bicia, wyłamywania drzwi, ograniczania wolności, swobód obywatelskich itd., ale strzelania chyba jednak nie” - ocenił.
Odnosząc się do śmierci generała Czesława Kiszczaka na początku listopada br. prezes Stowarzyszenia Represjonowanych zaznaczył, że „oni wszyscy żyją długo; pewnie dlatego, że Pan Bóg dał im czas na opamiętanie”. „Czy oni tego dokonali, to są już niektórzy na Sądzie Boskim – Pan Bóg ich będzie rozliczał, my nie” - powiedział.
„Mam tylko pretensje do władz państwa polskiego, że niektórych z tych oprawców i przywódców zorganizowanej, przestępczej grupy zbrojnej oddaje się honory wojskowe podczas pogrzebów. To mnie oburzało i oburza mnie do dzisiaj” - podkreślił Karasiński.
"Uważam, że oni powinni być pochowani w alei niesławy, infamii i hańby, bo to byli jednak namiestnicy obcego mocarstwa na ziemiach polskich i odmawiam im prawa do tego, aby nazywać generała Jaruzelskiego patriotą. Absolutnie się z tym nie zgadam i moje środowisko chyba jednak się z tym nie zgadza” - zaznaczył.
W odczytanym liście do uczestników uroczystości szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz m.in. ponowił apel do władz państwowych o zadbanie o ludzi, „którzy całym swoim życiem służyli ojczyźnie i za tę służbę byli wyrzucani z pracy, więzieni i represjonowani”. „Obowiązkiem rządzących jest przywrócić elementarną sprawiedliwość, w której ofiarom należy się zadośćuczynienie, a ich katów spotyka zasłużona kara – sprawiedliwość, na jaką czekamy od 25 lat” - wybił.
Regionalne obchody rocznicy wprowadzenia stanu wojennego organizowane są od kilku lat wspólnie przez śląsko-dąbrowską Solidarność, Stowarzyszenie Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Śląsko-Dąbrowskiego oraz władze Zabrza.
W obozie internowania w Zabrzu Zaborzu osadzono ogółem blisko 600 działaczy opozycyjnych ze Śląska, z Zagłębia oraz z ówczesnego województwa częstochowskiego. Internowani wywodzili się z różnych środowisk - byli wśród nich studenci, robotnicy, lekarze i naukowcy. W Zabrzu przetrzymywani byli m.in. legendarny przywódca strajku w Hucie Katowice w 1980 r. i sygnatariusz Porozumienia Katowickiego Andrzej Rozpłochowski oraz ówczesny szef Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Śląskiego, obecny poseł PiS Wojciech Szarama.
Pierwsi internowani trafili tam 13 grudnia 1981 r. Obóz został zamknięty w grudniu 1982 r. Wtedy też internowanych przewieziono do zakładów karnych w Raciborzu i Strzelcach Opolskich. Wielu z nich jest obecnie członkami Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym. Dawny obóz to nadal - podobnie jak przed stanem wojennym - działający zakład karny.(PAP)
mtb/ mow/