1 marca, Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" to dla nas zmartwychwstanie podziemia - powiedziała PAP żołnierz Armii Krajowej płk Weronika Sebastianowicz. Jak mówiła, żołnierze AK walczyli o to, aby zachować wiarę, tradycje i pragnienia o powrót ojczyzny.
"Ja, mój brat i moi rodzice dostaliśmy wyrok sześćdziesięciu lat łagrów stalinowskich, z czego odbyliśmy dwadzieścia. W tym czasie, w obławie roku 1952 zginął mój brat jako podporucznik, zastępca komendanta. Do dziś nie wiem gdzie znajdują się jego szczątki, gdzie został pochowany. To bardzo boli" - powiedziała PAP Sebastianowicz.
Płk Weronika Sebastianowicz od początku lat 90. działa w organizacjach polskich, m.in. jest prezesem nieuznawanego przez białoruskie władze Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi, działającego przy Związku Polaków na Białorusi. Jak mówiła, mieszka za granicą, gdzie jej stowarzyszenie "nie ma prawa absolutnie do niczego, a jednak przez prawie 80 lat zachowuje wszystko co polskie". "1 marca to dla nas zmartwychwstanie podziemia. Jestem szczęśliwa, że mogę tu przyjechać" - przyznała.
"Nie jesteśmy zarejestrowani, a jednak ubieramy się w mundury i biało-czerwone opaski, chociaż za granicą się to nie podoba. Trwa walka aby zachować pamięć i przekazać młodzieży tę prawdę ile krwi wylano, ile życia stracono" - podkreśliła Sebastianowicz.
Dodała, że żołnierze Armii Krajowej "cierpią i walczą do dziś". Przypomniała, że po rozwiązaniu Armii Krajowej, jej żołnierze nie godzili się z tym faktem i walczyli dalej. "Walczyliśmy o to, aby zachować naszą wiarę, nasze tradycje, mowę i wielkie pragnienia o powrót ojczyzny" - podkreśliła.
"Mieliśmy wielką nadzieję, walczyliśmy do ostatniego. Przeszliśmy więzienia, te czarne noce, te łamania kości, łagry stalinowskie, Syberię, a jednak nikt nie potrafił złamać w nas ducha polskiego. Odchodzimy na wieczną wartę, wierni Bogu i ojczyźnie. Umieraliśmy z głodu i chłodu, ale dzisiaj jesteśmy razem, aby pomodlić się za tych, którzy odeszli i zginęli, za wolność oraz tych, którzy wciąż są wśród nas" – powiedziała.
Płk Weronika Sebastianowicz ps. "Różyczka" (ur. 1931) w wieku trzynastu lat została zaprzysiężona jako żołnierz Armii Krajowej. W 1951 r. została aresztowana wraz z matką i ojcem – również żołnierzami konspiracji AK Obwodu Wołkowysk.
Sebastianowicz wraz z szefem nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi Mieczysławem Jaśkiewiczem zostali w 2013 r. skazani na kary grzywny przez sąd w Szczuczynie w obwodzie grodzieńskim. Uznano ich za winnych złamania zasad przeprowadzania zgromadzeń masowych, gdyż nie uzyskali zgody władz na organizowaną przez siebie akcję.
Chodzi o ustawienie 12 maja 2013 r. przez ZPB we wsi Raczkowszczyzna w obwodzie grodzieńskim krzyża upamiętniającego ostatniego dowódcę AK połączonych sił Szczuczyn-Lida, Anatola Radziwonika ps. "Olech", który zginął w walkach z NKWD w 1949 r. Na uroczystości było ponad 100 osób, w tym Sebastianowicz, kilku innych byłych żołnierzy AK.
Z dniem 1 marca 2016 r. Sebastianowicz została awansowana przez ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza do stopnia majora w stanie spoczynku, a 1 marca następnego roku do stopnia pułkownika. W 2012 r. powstał o niej film dokumentalny pt. "Pani Weronika i jej chłopcy" autorstwa Artura Pilarczyka.(PAP)
autor: Marek Sławiński
edytor: Paweł Tomczyk
masl/ pat/