Tradycyjny pochód białoruskiej opozycji z okazji Dziadów odbył się w Mińsku w niedzielę. Około 200 osób przeszło kilka kilometrów Prospektem Niepodległości do Kuropat, gdzie znajduje się miejsce kaźni ofiar represji stalinowskich.
Manifestacja rozpoczęła się ok. południa w centrum miasta, skąd jej uczestnicy przeszli pochodem do Kuropat, gdzie w masowych grobach spoczywają ofiary represji stalinowskich, zgładzone przez NKWD latach 30. ubiegłego stulecia.
Tradycyjna akcja, organizowana przez Partię Konserwatywno-Chrześcijańską - Białoruski Front Narodowy (KPCh-BNF), została uzgodniona z władzami. Wśród uczestników byli także przedstawiciele innych partii i grup opozycyjnych – Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, Młodego Frontu.
Uczestnicy marszu nieśli biało-czerwono-białe flagi i inne białoruskie symbole narodowe, drewniane krzyże, transparenty nawiązujące do masowych represji w czasach ZSRR i miejsc spoczynku ofiar w różnych regionach Białorusi.
Podczas wystąpień na uroczysku w Kuropatach liderzy opozycji zwracali uwagę na zagrożenia płynące z „pogłębionej integracji” z Rosją, o której rozmawiają obecnie z Moskwą władze Białorusi. Wskazywali, że to właśnie z Rosji przyszły na terytorium sowieckiej Białorusi masowe represje.
Tegoroczny marsz jest już 31., odkąd w 1988 r. archeolodzy Zianon Paźniak i Jauhien Szmyhaliou ujawnili na łamach pisma "Litaratura i Mastactwa" informacje o znajdujących się w Kuropatach masowych grobach osób represjonowanych przez NKWD w latach 30. i 40. XX w. Według Paźniaka - przebywającego obecnie na emigracji lidera KPCh-BNF - w Kuropatach może spoczywać nawet 250 tys. ofiar.
Pochód odbył się dzień po obchodzonych na Białorusi Zaduszkach, tradycyjnie nazywanych Dziadami, kiedy katolicy w tym kraju wspominają swoich bliskich zmarłych.
Z Mińska Justyna Prus (PAP)
just/ ndz/