Premier Mateusz Morawiecki, który spotkał się z Danielą Sową, sądzoną w 1962 r. w tym samym procesie z jednym z najdłużej walczących Żołnierzy Niezłomnych płk. Andrzejem Kiszką ps. Dąb, podkreślił, że ta rozmowa zostanie w jego pamięci „jako przykład brutalnego wpływu historii na los jednostki”.
W niedzielnym wpisie na Facebooku premier poinformował, że w sobotę odbył "niezwykłą", "poruszającą" rozmowę z panią Danielą Sową. "Była tak poruszająca, że musiałem nieco zebrać myśli, ale na zawsze zostanie w mojej pamięci jako przykład brutalnego wpływu historii na los jednostki" - dodał. Jak zaznaczył, za życiem pani Danieli skrywa się okrutna historia. "Pani Daniela w 1962 roku siedziała na tej samej ławie oskarżonych co płk Andrzej Kiszka ps. +Dąb+ – jeden z najdłużej walczących Żołnierzy Niezłomnych. Opowiadała mi o nim. O losach Wyklętych" - podkreślił Mateusz Morawiecki.
Szef rządu przybliżył przy tym historię Żołnierza Wyklętego.
"Andrzej Kiszka w konspiracji walczył od 1941 roku. Po wkroczeniu armii sowieckiej +Dąb+ podjął się misji rozpracowania działań Milicji Obywatelskiej. Utrzymywał kontakt z partyzantami z oddziału por. Józefa Zadzierskiego +Wołyniaka+. Ujawnił się na mocy amnestii w 1947 roku. Następnie, uciekając przed sowieckimi służbami, dołączył do oddziału Adama Kusza +Garbatego+. Cudem wyrwał się z obławy. Od 1953 roku przez całe 9 lat ukrywał się w zbudowanym przez siebie bunkrze leśnym. Po odkryciu kryjówki +Dąb+ został skazany na dożywocie. W końcu w sierpniu 1971 r. został warunkowo zwolniony. W III RP wniósł sprawę o rehabilitację. Ale sędziowie nie uznali za zasadne, aby odwołać wyrok komunistycznego państwa z początku lat 60" - czytamy we wpisie premiera.
Morawiecki zwrócił też uwagę, że w 2007 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył Kiszkę Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zaznaczył przy tym, że dopiero w grudniu 2018 r. pośmiertnie Sąd Apelacyjny w Lublinie w pełni zrehabilitował Andrzej Kiszkę.
"W wolnej Polsce Andrzej Kiszka nie doczekał się sprawiedliwości przez blisko 20 lat. Przez dwie dekady komunistyczny wyrok brzmiał głośniej niż głos bohatera niepodległej Polski" - wskazał premier.
Jak zaznaczył, w trakcie rozmowy pani Daniela podkreślała, "że sędziowie w wolnej Polsce w latach 90-tych na procesie rehabilitacyjnym zachowywali się jak sędziowie komunistyczni prowadzący jej proces 30 lat wcześniej".
"To dla niej znak ciągłości dawnego systemu. Systemu, przez który sama wiele wycierpiała. Straciła bowiem dwóch braci – obu w 1944 roku. Jeden zmarł na skutek rany postrzałowej zadanej w kręgosłup. Drugi został zamordowany przez sowiecki sąd polowy. Pani Daniela Wyszła z więzienia wcześniej, a zawdzięczała to… Janowi Olszewskiemu. Bo to właśnie Jan Olszewski wtedy, w latach 60. był jej obrońcą i walczył o wyciągnięcie jej z więzienia" - napisał premier.
Morawiecki podziękował też pani Danieli za jej "świadectwo" i "lekcję". "Dziękuję za przypomnienie, jak bardzo potrzeba nam dziś w sądach prawdziwej sprawiedliwości. I to wszystko w 69. rocznicę stracenia w więzieniu na Mokotowie Zygmunta Szendzielarza +Łupaszki+, wspaniałego dowódcy polowego, do końca wiernego Polsce. I zarazem równo 98 lat od dnia narodzin Tadeusza Gajcego" - dodał szef rządu.(PAP)
mm/ par/