Prezydent Bronisław Komorowski prezentował w środę wieczorem w Warszawie swą książkę "Zwykły polski los". To wywiad-rzeka, który przeprowadził z nim prof. Jan Skórzyński. Komorowski nie wykluczył, że powstanie jego druga część, która opowie o latach jego działalności po 1989 r.
W "Zwykłym polskim losie" Komorowski sięga pamięcią do swego dzieciństwa, mówi o rodzinie; przede wszystkim jednak opowiada o latach swej działalności opozycyjnej w czasach PRL.
Ubiegający się o reelekcję prezydent podkreślił podczas środowego spotkania, że "Zwykły polski los" nie jest książką "wyborczą". "Ona powstawała w bólach. Bardzo dawno temu zaczęliśmy z Jankiem pracę nad relacją historyczną, bo takie było zapotrzebowanie, póki jeszcze coś pamiętam" - zaznaczył Komorowski.
Nie wykluczył, że być może powstanie druga część książki, która opowie o latach jego działalności już w wolnej Polsce. Przekonywał, że nie było mu łatwo, jako dawnemu opozycjoniście, w późniejszej pracy publicznej.
"To było bardzo, bardzo trudne i wielu się to nie udało. Mnie się jakoś udało. Dlaczego? Myślę, że tutaj zadecydowały jakieś względy postaw ukształtowanych i w rodzinie, i poprzez ponabijanie sobie różnych guzów, na tej zasadzie, że gdzieś potrafiłem przestawić tę zwrotnicę z rewolucji, z radykalizmu, na szukanie miejsca w pracy pozytywnej, rozwiązującej problemy, a nie tylko burzącej jakiś porządek" - dodał Komorowski.
Wspominał też dzień opuszczenia Polski przez ostatnią jednostkę bojową Armii Radzieckiej, brygadę kutrów rakietowych ze Świnoujścia 28 października 1992 r. Komorowski był wówczas wiceministrem obrony narodowej.
"Chyba przez przypadek byłem reprezentantem rządu Hanny Suchockiej w tym momencie wyjścia ostatniej zwartej jednostki bojowej armii sowieckiej z Polski, bo nie chciano nadać temu zbyt poważnego charakteru, więc nie wysłano ministra. Nie chciano obrazić Ruskich, no i wysłano wiceministra. Dla mnie to było po prostu jak prezent od losu, czegoś takiego nie mogłem sobie wymarzyć" - podkreślił Komorowski.
Opowiedział również anegdotę, jak już po wejściu Polski do NATO, nasz kraj odwiedził były dowódca brygady kutrów rakietowych ze Świnoujścia, późniejszy gubernator Obwodu Kaliningradzkiego, adm. Władimir Jegorow.
Komorowski przypomniał, że tuż po wstąpieniu Polski do NATO kontakty z Rosjanami były utrudnione. Jegorow zgodził się jednak przyjechać na zaproszenie ówczesnego dowódcy polskiej Marynarki Wojennej, adm. Ryszarda Łukasika. Prezydent żartował, że wizyta rosyjskiego wojskowego nie była udana.
"On wysiadł z samolotu i pierwsze pytanie: po co wam było do tego NATO? Admirał polski tłumaczył, ale nic go nie przekonywało, był naburmuszony, niezadowolony. Polecieli do Goleniowa, potem do Świnoujścia no i tam wszystko się zmieniło" - mówił prezydent.
Jak relacjonował, oprowadzono Jegorowa po jednostce. "A tam, gdzie jego jednostka właśnie stała, były (kiedyś) rozpadające się koszary - jedyny raz w życiu widziałem okna koszarowca zaklejone gazetami, powyrywane kaloryfery, porozwalane spłuczki klozetowe, no w ogóle makabra. A tu wszystko w porządku: czyściutko, wyremontowane, bo to już baza NATO-wska była. Krawężniki, chodniki równe, żadnej dziury w asfalcie, brama się otwiera i zamyka, zbiorniki nie ciekną i nawet te koszarowce wyremontowane" - mówił Komorowski.
"I on podchodząc do willi, gdzie była jego kwatera (...) ze zdumieniem popatrzył, a tu wszystko odpicowane, odremontowane. Obszedł dwa razy budynek dookoła, wszedł schodami na samą górę, zszedł na dół i sam podszedł do polskiego admirała i mówi: no Ryszard, teraz wiem, po co wam było do tego NATO" - opowiadał prezydent.
Prezydentowa Anna Komorowska wspominała z kolei jak odwiedzała męża w obozie internowania w Jaworzu. Było to 31 grudnia 1981 roku; Komorowskiej towarzyszyła żona innego z osadzonych tam działaczy, Magdalena Boguta. "Udało nam się dowiedzieć, jakie mamy prawa w związku z tym, że jesteśmy żonami internowanych. Dowiedziałyśmy się, że przysługuje nam raz w miesiącu godzinna wizyta. Ponieważ był 31 grudnia, więc pomyślałyśmy, że gdzieś znajdziemy nocleg i następnego dnia wróciłyśmy i miałyśmy znów widzenie" - mówiła prezydentowa.
Środowe spotkanie, które odbyło się w dawnym gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, poprowadził aktor i satyryk Jacek Fedorowicz; wzięli w nim udział m.in. prof. Skórzyński, Władysław Bartoszewski, historyk, prof. Henryk Samsonowicz, a także dawni opozycjoniści: b. minister sprawiedliwości Andrzej Czuma, poseł PO Stefan Niesiołowski. (PAP)
mkr/ par/