Zmarły w czwartek gen. Czesław Kiszczak stawał przed sądami kilkakrotnie. Prawomocnie skazano go za sprawstwo stanu wojennego i działania w MSW w latach 80. Nie doczekał wyroku ws. śmierci górników z "Wujka". IPN bada jego udział w śmierci ks. Jerzego Popiełuszki.
Po śmierci podsądnego, wszystkie procesy przeciwko niemu zostaną umorzone.
Pierwsze oskarżenie, jakie prokuratura wysunęła przeciwko Kiszczakowi dotyczyło śmierci górników w kopalni "Wujek" w pierwszych dniach stanu wojennego.
Jeszcze na początku lat 90. katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka, że umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając jako szef MSW 13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego.
Zdaniem prokuratury bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom oddziałów MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały - co miało być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
Z powodu złego stanu zdrowia Kiszczaka jego sprawę wyłączono w 1993 r. z katowickiego procesu zomowców. Po kilku procesach zapadły w nim ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 roku do 6 lat więzienia.
Pierwszy proces Kiszczaka ruszył w 1994 r. W 1996 r. SO uniewinnił go. W 2004 r. skazał na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie go uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do SO.
Kiszczak, któremu groziło do 8 lat więzienia, twierdził, że jest niewinny. Mówił, że nie wydał rozkazu otwarcia ognia do górników, zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni.
Dodał, że milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej". Sąd Najwyższy, utrzymując w 2009 r. wyroki skazujące zomowców, podkreślił, że użyli oni broni bezprawnie, gdyż nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, oddawali "mierzone strzały z bezpiecznej odległości", a ich życiu nie groziło bezpośrednie niebezpieczeństwo.
W 2013 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zawiesił - z powodu złego stanu zdrowia Kiszczaka - piąty już jego proces ws. śmierci górników z "Wujka". SO, po zapoznaniu się z opinią psychologa i psychiatrów, uznał że uszkodzenia jego systemu nerwowego są "trwałe i postępujące". Według biegłych Kiszczak nie rozumie pytań i nie może udzielać precyzyjnych odpowiedzi. Uzyskanie opinii biegłych przedłużało się; przed tygodniem sąd zażądał wyjaśnień od biegłych, czemu tak długo nie dostarczają swej opinii.
W kwietniu tego roku warszawski sąd apelacyjny "odwiesił" zaś proces odwoławczy Kiszczaka, w innym procesie skazanego nieprawomocnie przez SO na 2 lata więzienia w zawieszeniu za wprowadzenie stanu wojennego w 1981 r. SA wydał takie postanowienie w związku z opinią lekarzy, którzy uznali, że stan zdrowia psychicznego podsądnego "znacznie utrudnia" jego uczestnictwo w rozprawie. Proces w SA podjęto, bo biegli nie uznali, że stan zdrowia podsądnego to uniemożliwia, lecz tylko utrudnia.
15 czerwca br. SA skazał Kiszczaka prawomocnie, oddalając apelację jego obrony. SA uznał ustalenia SO za prawidłowe. Jak mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia SA Zbigniew Kapiński, Kiszczak nie działał w stanie wyższej konieczności - jak twierdziła obrona.
"Aby tak przyjąć, należałoby ustalić, że było realne i rzeczywiste zagrożenie interwencją wojsk Układu Warszawskiego w momencie podejmowania decyzji o stanie wojennym" - mówił Kapiński. Według SA zagrożenie takie wówczas nie istniało. SA podkreślił, że dekret o stanie wojennym był niezgodny nawet z konstytucją PRL, a osoby go przygotowujące miały pełną świadomość, że wydanie dekretu podczas sesji Sejmu byłoby nielegalne.
W dwóch procesach z oskarżenia IPN, został uznany za winnego dyskryminacji wyznaniowej podległych funkcjonariuszy. IPN zarzucał mu także przekroczenie uprawnień przez utrudnianie i kierowanie na fałszywe tory śledztwa w sprawie śmiertelnego pobicia przez milicję Grzegorza Przemyka w 1983 r. Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone z powodu przedawnienia karalności.
Kiszczak zeznawał też jako świadek w procesie swego byłego zastępcy w MSW, gen. Władysława Ciastonia, oskarżonego o kierowanie zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki w październiku 1984 r. Mówił, że zabójstwo kapelana podziemnej "Solidarności" było prowokacją wymierzoną i w niego, i w gen. Jaruzelskiego. Zabójca księdza, kpt. SB Grzegorz Piotrowski twierdził jednak, że Kiszczak mógł przerwać działania zmierzające do porwania i zamordowania ks. Jerzego.
Ustawa o IPN mówi, że - przeciwnie do zasad Kodeksu karnego - śledztwo ws. zbrodni komunistycznej można prowadzić także po śmierci sprawcy. Decyzja pionu śledczego IPN ma formę prokuratorskiego postanowienia i nawet jeśli sprawca nie żyje, może zawierać ustalenia obciążające go. (PAP)
wkt/ par/ je/