Potrzeba instytucjonalnej propozycji nawiązania współpracy polskich i zagranicznych historyków ws. odkrycia prawdy o zbrodniarzach II WŚ - powiedział w piątek PAP historyk prof. Andrzej Friszke, odnosząc się do wystąpienia premiera Morawieckiego w muzeum im. Rodziny Ulmów w Markowej.
Prof. Andrzej Friszke, były członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej, w piątkowej rozmowie z PAP skomentował spotkanie szefa rządu Mateusza Morawieckiego z przedstawicielami mediów zagranicznych i krajowych w Markowej koło Łańcuta, skąd pochodziła rodzina Ulmów, zamordowana za ukrywanie Żydów. Historyk odniósł się m.in. do zaproszenia skierowanego przez premiera do badaczy drugiej wojny światowej - "niezależnie, czy pochodzenia polskiego, rosyjskiego, ukraińskiego, czy żydowskiego" - w celu odkrycia "całej prawdy dotyczącej zbrodniarzy".
"To dobrze, że premier zaprasza historyków oraz deklaruje otwartość i gotowość do współpracy, natomiast przyjęta ustawa jest faktem. To do niej trzeba się odnosić" - zauważył Friszke. "Poza tym tego typu zaproszenie wymaga działań instytucjonalnych. Powinny je zainicjować jakieś polskie podmioty, które organizują badania, konferencje. W zasadzie to się do tej pory odbywało - nie jest tak, że dopiero startujemy z wyjaśnianiem drugiej wojny światowej. Natomiast obecna sytuacja utrudnia kontynuowanie tych prac, także we współpracy międzynarodowej" - dodał.
"Instytucje, które mogłyby nam partnerować, np. Instytut Yad Vashem (...), obecnie są w ostrym sporze wokół nowelizacji ustawy o IPN. Nie bardzo widzę, jak dalej miałoby to wyglądać. (...) Bardzo ważny jest klimat, w jakim odbywają się takie spotkania. Niestety to, co widzieliśmy w trakcie ostatnich dni, po prostu zmiażdżyło dotychczasową atmosferę. Chęci były dobre, ale warunki dramatycznie się pogorszyły" - podkreślił.
Friszke odniósł się także do słów premiera, że po 1989 r. "nie zrobiliśmy wszystkiego (...), żeby wyjaśnić naszą historię" oraz że dotychczas polska polityka historyczna "była całkowicie odwrócona do góry nogami - była albo nieistniejąca, albo całkowicie niewłaściwa - oczywiście nie cała, ale niestety większość".
"To nieprawda, absolutna nieprawda. (...) Rzeczy ogromnej wagi dokonały się po 1989 roku, także w tym wymiarze - by wspomnieć wielką międzynarodową konferencję poświęconą losom Żydów w Polsce, która odbyła się w latach 90. w Warszawie. Prócz tego zrobiono zupełnie podstawowe badania nad problemem okupacji niemieckiej (...). Mamy wielki periodyk Zagłada Żydów (...) i zespół się nim zajmujący, mamy nowe badania nad Auschwitz i ogromne zasługi Rady Muzeum" - podkreślił. "Od 1989 roku odbyły się rzeczy zasadniczej wagi, także dotyczące upamiętnień i pracy nad różnymi stronami rzeczywistości, zwłaszcza polsko-żydowskiej" - dodał.
Morawiecki w trakcie spotkania z dziennikarzami powiedział także, że jego zdaniem możliwe jest wypracowanie kompromisu po szczerej rozmowie z przyjaciółmi z Izraela. Premier wyraził nadzieję, że sprawa zostanie wyjaśniona w ciągu najbliższych dni lub tygodni. Jednak w opinii prof. Friszkego obecny kryzys może zostawić ślady na bardzo długo.
"Niektórzy z moich znajomych oceniają, że trzeba to liczyć w kategoriach dziesięciolecia. Została przeprowadzona rzecz bardzo niedobra, w sposób absolutnie nieodpowiedzialny, dlatego obawiam się, że podjęcie rzeczowego i miarodajnego dialogu będzie bardzo trudne. Uważam, że należy go prowadzić, ale wątpię, żeby można było(...) zacząć rozmawiać dopiero teraz, kiedy ustawa została przyjęta. W ten sposób się nie rozmawia z partnerami, nie kiedy jedna strona dyktuje warunki" - powiedział historyk.
Friszke ocenił jako dobre i słuszne zamierzenie premiera, by wyjaśnić intencje ustawy, jednak - jak zaznaczył: "o czym dyskutować, jeżeli ta jest już uchwalona?". "Gdyby to była dyskusja poprzedzająca debatę i uchwalenie nowelizacji, to oczywiście wszystko byłoby w porządku. Mamy jednak do czynienia z oficjalnie przyjętym aktem prawnym. On jest uchwalony i jakakolwiek dyskusja nie ma już mocy stanowienia i interpretowania go" - podkreślił.(PAP)
autorka: Martyna Olasz
edytor: Paweł Tomczyk