W naszej narodowej historii Ryszard Kaczorowski zapisał się jako człowiek w pełni oddany Polsce w każdym okresie swojego życia. Jego śmierć w pewnym sensie była również symboliczna – zamykała życie, które polegało na pełnieniu służby Polsce – mówi PAP prof. Marek Wierzbicki, historyk z KUL oraz IPN.
Polska Agencja Prasowa: W najwcześniejszym okresie życia charakter przyszłego prezydenta RP kształtowały dwa istotne czynniki – wychowanie w rodzinie odwołującej się do wartości patriotycznych oraz służba w harcerstwie. W jaki sposób to zaangażowanie wpłynęło na jego późniejsze losy?
Prof. Marek Wierzbicki: Prezydent Ryszard Kaczorowski urodził się w rodzinie szlacheckiej pieczętującej się herbem Jelita. Wychowywał się w Białymstoku i tam w środowisku rodzinnym, szkolnym i harcerskim przyjmował tradycje niepodległościowe, które uznał za własne. To cecha charakterystyczna dla pokoleń wychowanych przed II wojną światową, które dorastały w niezwykle patriotycznej atmosferze. Ryszard Kaczorowski był przedstawicielem właśnie tej generacji. Po 1939 r. to ona wzięła na siebie ciężar walki o odzyskanie niepodległości. Niektórzy historycy uważają, że było to najbardziej patriotyczne pokolenie w dziejach Polski.
Harcerstwo urzekło go swoją atmosferą – przygodą, romantyzmem, przyjaźniami. Prezydent Kaczorowski zawsze był człowiekiem, który chętnie nawiązywał przyjaźnie. Harcerstwo było również miejscem, w którym przekazywano ideały patriotyzmu, męstwa i wierności przyjętym zobowiązaniom. Można powiedzieć, że to właśnie harcerstwo najsilniej wpłynęło na Ryszarda Kaczorowskiego. Był wychowankiem harcerstwa niepodległej Polski.
PAP: Co bardzo charakterystyczne, Ryszard Kaczorowski niemal „automatycznie” przeszedł z harcerstwa II RP do Szarych Szeregów.
Prof. Marek Wierzbicki: Bardzo szybko musiał dojrzeć w nowych warunkach. Gdy wybuchła wojna, miał przecież zaledwie dwadzieścia lat. Gdy Białystok znalazł się pod okupacją sowiecką, zaangażował się w tworzenie podziemnego harcerstwa. Został komendantem białostockiej chorągwi Szarych Szeregów. Równocześnie pełnił funkcję łącznika pomiędzy strukturami harcerskimi a Komendą Okręgu Związku Walki Zbrojnej, który pełnił najważniejszą rolę w organizowaniu walki przeciwko obu okupantom. Właśnie z powodu swojej działalności został aresztowany przez sowietów w lipcu 1940 r. Po ciężkim śledztwie skazano go na śmierć. Po stu dniach wyrok zamieniono na dziewięć lat łagru na Syberii.
Działalność Szarych Szeregów pod okupacją sowiecką była jeszcze trudniejsza niż w Generalnym Gubernatorstwie. Niemcy nie starali się o pozyskanie Polaków, traktowali ich jako podludzi. Dlatego większa była solidarność narodu i opór przeciwko okupantowi. Po drugiej stronie granicy sytuacja była znacznie bardziej złożona. Sowieci na wszelkie sposoby próbowali pozyskać Polaków, przekonywali, że ich celem jest działanie na rzecz jej dobra. Duży odsetek mniejszości narodowych na terenach okupowanych przez ZSRS sprawiał również, że skuteczna konspiracja antysowiecka była możliwa tylko tam, gdzie znajdowały się największe skupiska ludności polskiej. Na terenach mieszanych narodowościowo było znacznie większe ryzyko denuncjacji i dekonspiracji. Prowadziła do tego współpraca części mniejszości narodowych przedwojennej Polski z okupantem sowieckim.
PAP: Zesłanie na nieludzką ziemię Ryszard Kaczorowski nazywał „uniwersytetem życia”. Jak ten okres wpłynął na postrzeganie przez niego tego, czym jest totalitaryzm?
Prof. Marek Wierzbicki: Doświadczenie aresztowania, skazania na śmierć i zesłania do najcięższego zespołu łagrów na Kołymie uformowało Kaczorowskiego. Stracił wszelkie złudzenia co do rządów komunistycznych i władzy sowieckiej. W momencie, gdy wyrwał się z obozu i wstąpił do tworzącej się armii pod dowództwem gen. Andersa, zdecydował, że już nigdy nie wróci pod rządy sowieckie.
Przeszedł cały szlak bojowy 2. Korpusu. Walczył m.in. pod Monte Cassino. Rok później, po konferencji w Jałcie, było jasne, że Polska znajdzie się w sowieckiej strefie wpływów. Zrozumienie tego faktu wywołało u polskich żołnierzy ogromny wstrząs. Dochodziło nawet do prób buntu. W tych okolicznościach przyszły prezydent zrozumiał, że nie może wracać do Polski, ponieważ będą tam rządzić komuniści. W tym czasie rozumiał totalitarny charakter władzy sowieckiej, której celem jest zniszczenie wszelkich odmiennych opinii i swoich przeciwników.
PAP: Duża część żołnierzy i oficerów 2. Korpusu Polskiego po przyjeździe do Wielkiej Brytanii miała ogromne problemy z dostosowaniem się do nowych warunków. Musieli się utrzymywać, podejmując się najgorzej płatnych zajęć. Jednak Ryszard Kaczorowski wyróżniał się na tym tle i wykazywał się dużą przedsiębiorczością.
Prof. Marek Wierzbicki: Pierwsze lata powojenne były dla polskich emigrantów bardzo trudne. Pamiętajmy, że młodsze pokolenie miało nieco łatwiej. Chociaż żyli w trudnych warunkach, to jednak zdobywali wykształcenie, uczyli się języka i mogli podejmować pracę w instytucjach brytyjskich. Ryszard Kaczorowski ukończył szkołę handlu zagranicznego i przez prawie czterdzieści lat pracował jako księgowy. Starsze pokolenie miało znacznie trudniej. Byli to ludzie o wykształceniu wojskowym lub inteligenckim, które nie dawały im możliwości podejmowania pracy. Często żyli w biedzie lub tak jak gen. Stanisław Maczek musieli podejmować takie zajęcia jak barman.
PAP: Niemal natychmiast po przybyciu do Wielkiej Brytanii zaangażował się w działalność harcerską. Jak widział misję harcerstwa w warunkach, w których niemożliwy jest powrót do kraju i z każdym krokiem zmniejsza się szansa na wybuch III wojny światowej, która dałaby możliwość pokonania komunistów?
Prof. Marek Wierzbicki: Związek Harcerstwa Polskiego na Uchodźstwie to jedna z najbardziej interesujących i znaczących organizacji polskiej emigracji. Harcerstwo kontynuowało działalność przedwojennego ZHP w celu krzewienia idei odzyskania niepodległości. To była najwyższa wartość przyświecająca jego działaczom. Kładziono wielki nacisk na podtrzymywanie tożsamości narodowej wśród dzieci i młodzieży, ponieważ to właśnie najmłodsi byli najbardziej narażeni na asymilację. Chociaż harcerstwo z zasady miało charakter apartyjny, to na emigracji włączało się w działalność polityczną w takim wymiarze jak wsparcie dla polskich władz na Uchodźstwie. Było to więc w pewien sposób harcerstwo zaangażowane politycznie, ale przede wszystkim propaństwowo.
Od 1946 r. Kaczorowski był harcmistrzem, posiadał już najwyższy stopień instruktorski. W roku 1955 został naczelnikiem Organizacji Harcerzy. Zgodnie ze wzorami przedwojennego ZHP było podzielone na organizacje – harcerek, harcerzy i harcerstwa starszego. Było też wspierane przez Organizację Przyjaciół Harcerstwa. W ten sposób harcerstwo funkcjonowało na wszystkich kontynentach – we wszystkich większych środowiskach emigracyjnych, szczególnie w Wielkiej Brytanii, we Francji, w USA, Argentynie, Australii. Harcerstwo było jedną z najważniejszych sił wspierających funkcjonowanie polskiej emigracji politycznej; podtrzymywało tożsamość narodową, promowało kulturę narodową, wspierało wolnościowe dążenia Polaków w kraju, utrzymywało kontakty z organizacjami skautowymi swoich krajów osiedlenia. W latach 1967–1988 Ryszard Kaczorowski stał na czele harcerstwa emigracyjnego jako przewodniczący ZHP.
PAP: Mogłoby się wydawać, że harcerstwo emigracyjne funkcjonowało w stosunkowo skromnej formie, ale gdy patrzy się na takie wydarzenia jak zjazd harcerstwa na Monte Cassino w 1969 r., to uderza ich rozmach. Jak udawało się zorganizować tak spektakularne spotkania polskich harcerzy?
Prof. Marek Wierzbicki: Należy podkreślić, że harcerstwo emigracyjne opierało się na bezinteresownej, społecznej pracy instruktorów. To, że w niektórych momentach liczyło nawet kilkanaście tysięcy członków rozsianych po całym świecie, było zasługą instruktorów. Cała prowadzona przez nich praca przebiegała w skrajnie niekorzystnych warunkach, niemniej braki finansowe i organizacyjne nadrabiano zapałem, ideowością i ofiarnością.
Zlot na Monte Cassino w 1969 r., w dwudziestą piątą rocznicę bitwy, był niezwykle ważny. Były to ostatnie obchody, w których wziął udział gen. Władysław Anders. Istotną rolę w czasie tych uroczystości odgrywało polskie harcerstwo. Wzięło w nim udział ok. 1500 harcerek i harcerzy. Pełnili warty honorowe na cmentarzu poległych w bitwie, ulokowanym u podnóża klasztoru. W uznaniu zasług harcerstwa w krzewieniu polskiej tożsamości narodowej władze na Uchodźstwie i środowisko kombatanckie 2. Korpusu Polskiego przekazały Związkowi Harcerstwa na Obczyźnie swoje tradycje niepodległościowe, przekazując tym samym pałeczkę w sztafecie pokoleń na drodze do niepodległości Polski. Był to moment niezwykle symboliczny i podkreślający rolę polskiego harcerstwa na emigracji.
PAP: Prezydent Kaczorowski, już po zakończeniu swojej misji kierowania władzami RP na Uchodźstwie, powiedział, że „późno zaczął swoją karierę polityczną”. Jakie cechy jego charakteru zadecydowały o podjętej przez prezydenta Kazimierza Sabbata decyzji o powierzeniu mu najpierw funkcji ministerialnych, a potem wyznaczeniu na swojego następcę?
Prof. Marek Wierzbicki: Myślę, że kluczowa dla tej decyzji była jego rola w budowaniu polskiego harcerstwa. Przez kilkadziesiąt lat hm. Kaczorowski był liderem ZHP działającego poza granicami Polski. Dzięki temu stał się częścią elity emigracyjnej. Podobnie jak inni liderzy harcerstwa na Uchodźstwie, a zwłaszcza Kazimierz Sabbat i Zygmunt Szadkowski, realizował koncepcję, w myśl której celem harcerstwa było tworzenie kadr, które miały działać na rzecz odzyskania niepodległości przez Polskę. Dlatego wszyscy trzej działali w ramach instytucji politycznych polskiej emigracji. Mimo że rola tych instytucji przeważnie była symboliczna, to od początku lat osiemdziesiątych udało się im podejmować działania mające na celu reprezentowanie na arenie międzynarodowej ruchu „Solidarności” i informowanie o sytuacji w Polsce. Kaczorowski był więc dobrze znany w środowisku politycznym polskiej emigracji. Był również postrzegany jako człowiek niezwykle uczciwy i ofiarny. Dla prezydenta Sabbata była to rękojmia, że prezydentura jego następcy przyniesie oczekiwane rezultaty w postaci odbudowy wolnego i suwerennego państwa polskiego.
PAP: Ryszard Kaczorowski został prezydentem 19 lipca 1989 r. Był to dzień wyjątkowy, bo w Warszawie na prezydenta PRL wybrano gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Półtora miesiąca wcześniej odbyły się częściowo wolne wybory parlamentarne. Kierunek przemian nie był jednak wówczas w pełni jasny. Jak w kontekście tych wydarzeń prezydent Kaczorowski zapatrywał się na perspektywę zakończenia misji władz RP na Uchodźstwie?
Prof. Marek Wierzbicki: Podzielał pogląd polskiej emigracji niepodległościowej, która uważała, że warunkiem zakończenia misji władz RP na Uchodźstwie będzie przeprowadzenie w Polsce w pełni wolnych wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Tego warunku nie spełniały wybory kontraktowe z czerwca 1989 r. Władze emigracyjne stwierdzały więc, że jej misja jeszcze się nie zakończyła. Widziano jednak, że sytuacja polityczna w Polsce szybko się zmienia i finałem przemian może być obalenie rządów komunistycznych. Przez cały czas stawiano zatem wymóg doprowadzenia do wolnych wyborów, które mogłyby doprowadzić do ostatecznego odsunięcia komunistów od władzy, ale jednocześnie zaznaczano, że należy wspierać wszelkie działania redukujące wpływy dotychczasowego reżimu. Dlatego choć wybory z 4 czerwca nie były w pełni satysfakcjonujące, to ich wyniki powitano z zadowoleniem, ponieważ przyniosły osłabienie władzy komunistów w Polsce.
PAP: Jak doszło do zorganizowania wyjątkowej podróży prezydenta Kaczorowskiego z Londynu do Warszawy w grudniu 1990 r.?
Prof. Marek Wierzbicki: To bardzo ciekawa i wręcz dramatyczna historia. Po powstaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego na emigracji rozpoczęła się bardzo ożywiona dyskusja koncentrująca się wokół pytania o to, jak traktować ten rząd i przemiany w Polsce. Brakowało jednak zgody w tej kwestii. Gdy więc w Polsce pojawiła się idea skrócenia kadencji prezydenta Jaruzelskiego i zorganizowania powszechnych wyborów prezydenckich, w środowisku rządu RP dyskutowano, czy uznać ten moment za równoznaczny z odzyskaniem pełnej suwerenności. Prezydent Kaczorowski również przeżywał wahania. Nie był pewny swojej decyzji. Ostatecznie doszedł do wniosku, że wybory prezydenckie w połączeniu z ówczesną sytuacją międzynarodową, m.in. słabnięciem Związku Sowieckiego, są sygnałem, że zmiany w Polsce takie jak demokratyzacja życia politycznego są już nieodwracalne.
Prezydent Kaczorowski sam musiał podjąć ostateczną decyzję, wbrew stanowisku części politycznych elit emigracyjnych. Po wyborach prezydenckich w Polsce zdecydował się zatem na wysłanie do Warszawy dysponującej specjalnymi pełnomocnictwami delegacji z Zygmuntem Szadkowskim na czele. W czasie rozmów z przedstawicielami prezydenta elekta Lecha Wałęsy negocjowano warunki zakończenia działalności władz na Uchodźstwie oraz przekazania insygniów prezydenckich II Rzeczypospolitej, które stanowiły główny symbol suwerenności i kontynuacji polskiej państwowości. Negocjacje były bardzo trudne, strony nie miały do siebie zaufania. Wydawało się, że rozmowy mogą zostać zerwane. Ostatecznie udało się wypracować porozumienie. Informację o pomyślnym zakończeniu przekazał prezydentowi Kaczorowskiemu przewodniczący tej delegacji, a zarazem przewodniczący Rady Narodowej Rzeczypospolitej Polskiej Zygmunt Szadkowski. Dopiero wówczas prezydent Kaczorowski zdecydował się na przyjazd do Polski i przekazanie prezydentowi Wałęsie insygniów prezydenckich. Jego decyzja okazała się słuszna.
PAP: Jak prezydent Kaczorowski postrzegał swoją misję po zakończeniu sprawowania funkcji?
Prof. Marek Wierzbicki: Po 1990 r. postrzegał swoją rolę w kategoriach służby państwowej. Służył jako były prezydent, ale również jako symbol walki o niepodległość w okupowanej Polsce, na szlaku 2. Korpusu Polskiego i w szeregach polskiej emigracji niepodległościowej. Starał się więc kultywować pamięć o walce Polaków o niepodległość w latach 1939–1989. Sam miałem zaszczyt poznać prezydenta Kaczorowskiego, gdy był przewodniczącym kapituły Nagrody im. prof. Tomasza Strzembosza. Panowie znali się od czasu wizyt prof. Strzembosza w Londynie w latach osiemdziesiątych. Sam byłem sekretarzem kapituły tego wyróżnienia. Moje pierwsze spotkanie z prezydentem Kaczorowskim było chyba najbardziej niezwykłe. Zaprosił mnie do swojego warszawskiego mieszkania. Miałem za zadanie przekazanie informacji o zasadach wspomnianego konkursu. Tymczasem prezydent Kaczorowski najpierw zapytał mnie o mój zawód, moją rodzinę, moje dzieci. Gdy dowiedział się o wieku moich dzieci, dla każdego z nich przyniósł podarunek. Po tym pierwszym spotkaniu miałem wrażenie, iż przyjaźniłem się z nim od lat, mimo że znaliśmy się od kilkudziesięciu minut. Wtedy zrozumiałem, jak życzliwym, otwartym na innych i przyjaznym człowiekiem był prezydent.
Jako były prezydent był bardzo aktywny, uczestniczył w różnego typu konferencjach i uroczystościach patriotycznych. Był honorowym obywatelem kilkudziesięciu polskich miast, honorowym prezesem lub patronem wielu organizacji społecznych i doktorem honoris causa kilku uczelni, patronował zjazdom polskich kombatantów. W naszej narodowej historii zapisał się jako człowiek w pełni oddany Polsce w każdym okresie swojego życia. Jego śmierć w pewnym sensie była również symboliczna – zamykała życie, które polegało na pełnieniu służby Polsce.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /