07.01. 2010 Warszawa (PAP) - PO i PiS wnoszą o odrzucenie projektu Lewicy zakładającego likwidację IPN. PiS jest też za odrzuceniem projektu PO, która chce zmienić zasady wyboru władz IPN w celu jego odpolitycznienia i szerszego ujawniania akt służb specjalnych PRL. PO przyznała się do błędu, gdy w 2005 r. głosowała za kandydaturą Janusza Kurtyki na prezesa IPN. W czwartek Sejm przeprowadził pierwsze czytanie obu projektów. Wniosek o ich odrzucenie będzie głosowany w piątek.
Przedstawiając projekt Lewicy, Witold Gintowt-Dziewałtowski podkreślał, że uprawnienia prezesa IPN są większe niż premiera RP, bo szefa rządu łatwiej można odwołać niż "praktycznie nieodwoływalnego" prezesa. Dodał, że o ile za prezesury Leona Kieresa IPN "z grubsza wykonywał swe zadania należycie", o tyle za Kurtyki było "mnóstwo uwag, począwszy od wyeliminowania jego głównego konkurenta pana Andrzeja Przewoźnika". IPN to jedyna instytucja w Europie, która łączy funkcje badawczo-naukowe z prokuratorskimi, a których połączyć się nie da - dodał.
Gdy w grudniu 2009 r. klub PO złożył swój projekt, politycy PO mówili, że "trzeba naprawić tę źle kierowaną przez Kurtykę instytucję". Zapewniali, że nie chcą odwoływać Kurtyki przed końcem jego kadencji w 2010 r. (zmiany miałyby wejść w życie do czerwca 2010 r., aby wybór nowego prezesa odbywał się już na nowych zasadach).
Projekt PO zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki. Najważniejsze propozycje to:
- IPN dawałby obywatelowi oryginały akt służb PRL i bez anonimizacji jakichkolwiek danych osobowych;
- agenci i oficerowie służb PRL mogliby dostawać kopie wszelkich dokumentów tajnych służb PRL na swój temat (dziś nie dostają oni dokumentów wytworzonych przez nich samych w ramach ich działań w służbach PRL);
- wykreślono by artykuł o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako "tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji" (taki obowiązujący zapis spowodował odmowę udostępnienia przez IPN wielu osobom akt służb PRL na ich temat, m.in. Lechowi Wałęsie);
- wykreślono by zapis o anonimizowaniu danych osobowych osób trzecich w udostępnianych aktach. Uzasadnienie powołuje się na "zasadę jawności życia publicznego";
- wykreślono by zapis, że osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, może zastrzec, że nie będą udostępniane dotyczące jej informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, przekonania religijne, przynależność wyznaniową oraz dane o zdrowiu, majątku i życiu seksualnym;
- IPN udostępniałby w siedem dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymagałoby dodatkowych kwerend;
- w miejsce 11-osobowego kolegium IPN powołano by 9-osobową Radę IPN; miałaby one większe kompetencje niż będące ciałem doradczym Kolegium IPN; członkiem Rady mogłaby być tylko osoba, która ma tytuł naukowy nauk humanistycznych lub prawnych; dziś nie jest to warunkiem zasiadania w kolegium IPN;
- prezesa IPN powoływałby i odwoływałby Sejm zwykłą większością głosów (dziś jest to 3/5 głosów). Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów;
- Zgromadzenie Elektorów, wyłaniane przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN, wskazywałoby kandydatów do Rady IPN, spośród których członków wybierałyby Sejm (pięciu z 10 kandydatów) i Senat (dwóch z czterech kandydatów). Prezydent wybierałby dwóch członków spośród czterech zgłoszonych mu przez Krajową Radę Sądownictwa. Dziś siedmiu członków Kolegium wybiera Sejm; dwóch - Senat; dwóch - prezydent;
PO popełniła błąd, głosując w 2005 r. za kandydaturą Kurtyki na prezesa IPN i kierując się opinią Jana Marii Rokity, którego Kurtyka był kolegą - powiedział poseł PO Arkadiusz Rybicki, prezentując projekt PO. Dodał, że konkurent Kurtyki Andrzej Przewoźnik stracił szanse w konkursie, gdy w krakowskim IPN, kierowanym wtedy przez Kurtykę, "wyciągnięto" notatkę esbeka o rzekomej współpracy Przewoźnika z SB. "Sąd Lustracyjny oczyścił Andrzeja Przewoźnika, ale było już za późno" - dodał Rybicki.
Jego zdaniem, Kurtyka "nadużył swojej pozycji dla związania się z jedną partią, złamał kardynalną zasadę apolityczności IPN". Poseł dodał, że nowelizacja PO ma zabezpieczyć IPN przed powtórzeniem się takiego zagrożenia, wprowadzając bardziej kolegialny sposób zarządzania IPN. Poseł PO podkreślił, że gdy w 2007 r. dokonano wyboru nowego Kolegium IPN, spośród 11 jego członków, 10 wybrała koalicja rządząca PiS, Samoobrony i LPR. Poseł zwrócił uwagę, że w Kolegium znaleźli się m.in. inżynier, socjolog wsi, szef telewizji oraz badacz dziejów górnictwa solnego. "Nie było ani jednego prawnika" - dodał.
Według Rybickiego, "trzeba rozdzielić wartościowy dorobek IPN od politycznej instrumentalizacji, której przedmiotem stała się w poprzednich latach ta bardzo potrzebna Polsce instytucja". "IPN nie może być ani PIS-owski, jak dzisiaj, nie może być również łupem PO ani SLD. Proponowane przez nas zmiany w ustawie o IPN powinny uwolnić tę instytucję od pokusy angażowania się w bieżącą walkę polityczną" - deklarował Rybicki.
Poseł PiS Zbigniew Girzyński wniósł o odrzucenie obu projektów. Apelował do posłów, a nawet mediów, o pomoc w "uratowaniu" IPN, a do posłów PO - by nie dopuścili do sytuacji, w której będą "musieli głosować z tymi, którzy byli pierwszymi sekretarzami partii w okresie stanu wojennego". Projekt PO określił jako szkodliwy; przypomniał, że sama PO była za dotychczasową ustawą o IPN. "Chcecie doprowadzić do tego, aby życiorysy można było pisać tylko w uładzony sposób" - mówił, dodając, że w "ramach walki o Lecha Wałęsę" PO gotowa jest poświęcić wszystko. "IPN zostawcie w spokoju, bo jesteście ostatnimi, którzy mogą mówić o naruszaniu czci osób" - mówił zaś Lewicy.
Lewica jest za dalszymi pracami zarówno nad własnym projektem, jak i nad projektem PO - zapowiedział Gintowt-Dziewałtowski. Powiedział, że rozwiązaniem lepszym dla państwa jest likwidacja IPN, choć projekt PO zakłada "przywrócenie normalności". Pytał prowadzącą obrady wicemarszałek Ewę Kierzkowską, gdzie jest Kurtyka. "Nie wiem" - odpowiedziała Kierzkowska. "Jest mi wstyd, że go nie ma (...), to jest lekceważenie Wysokiej Izby, a także was, posłowie PiS" - powiedział poseł. Dodał, że będzie żądał wyjaśnień przyczyn nieobecności Kurtyki.
IPN oświadczył, że Kurtyka nie był zaproszony na obrady Izby; był zaś obecny w tym czasie na posiedzeniu sejmowej komisji, gdzie przedstawiał sprawozdanie z działań IPN. Część posłów krytykowała marszałka Sejmu za wyznaczenie debaty oraz obrad komisji w tym samym czasie. Dyrektor biura prasowego Kancelarii Sejmu Krzysztof Luft przyznał, że w wyniku "błędu urzędniczego" IPN nie powiadomiono o rozszerzeniu porządku obrad o projekty dotyczące IPN. Jak dodał, marszałek Bronisław Komorowski wysłał do prezesa Kurtyki pismo z przeprosinami.
PSL jest za dalszymi pracami nad projektem PO. "Nie może być tak, że co jakiś czas odpalana jest bomba rzucana w kierunku polityków czy osób zasłużonych dla Polski. Nie może być tworzenia atmosfery wszechobecnej agentury, niszczenia i deptania autorytetów - na podstawie dokumentów, których autentyczność, delikatnie mówiąc, często budzi wątpliwości" - mówił Stanisław Rakoczy. Dodał, że IPN jest "w swojej konstrukcji dość ważny".
W wielogodzinnej debacie posłowie PiS mówili, że oba projekty to "próba zamknięcia pamięci". Pytali ich autorów "czy nie stoi za nimi ktoś z zewnątrz?" i "co macie do ukrycia oprócz tysięcy +Alków+ i +Bolków+"?. Podkreślali dorobek IPN w ściganiu zbrodni komunistycznych i upowszechnianiu wiedzy o komunistycznym totalitaryzmie. "To wam przeszkadza?" - pytali posłów Lewicy. Ci zaś mówili o "Instytucie Kłamstwa Narodowego" i o "zaślepieniu nienawiścią pracowników instytucji, która kosztowała podatników kilka miliardów zł wyrzuconych w błoto". "Jakie dobro uczynił IPN?" - pytał Andrzej Celiński.
"Nasze zmiany są w zasadzie kosmetyczne" - przyznał na koniec Rybicki. "Większość pytających nie oczekiwała odpowiedzi, więc ich nie będzie" - podsumował zaś Gintowt-Dziewałtowski. Dodał, że "przyczyną agresji posłów PiS jest to, że boi się on utraty władzy w IPN".
Wiceminister sprawiedliwości Zbigniew Wrona poinformował, że IPN skierował dotychczas 71 wniosków do sądów w sprawach lustracyjnych; w 6 sprawach sądy uznały, że doszło do "kłamstwa lustracyjnego"; 3 osoby oczyszczono z takiego zarzutu.(PAP)
sta/ pru/ la/ jra/