Smoleńsk raz po raz pojawia się na kartach historii Polski. W ostatnim stuleciu występuje w kontekście tragicznym. W dawniejszych dziejach o naddnieprzańskie miasto raz po raz ścierali się Litwini i Polacy z Rosjanami – przypominają redaktorzy najnowszego numeru magazynu „Mówią wieki”, przygotowanego przez polskich i rosyjskich historyków.
W tym roku mija 385 rocznica zakończenia ostatniej wielkiej zwycięskiej wojny Rzeczypospolitej z Moskwą. W centrum wydarzeń z czasów panowania Władysława IV znajdowała się potężna twierdza smoleńska. Kontrola nad nią otwierała drogę na Moskwę. Zawarty 30 kwietnia 1634 r. pokój w Polanowie potwierdzał przewagę Rzeczypospolitej w tej części Europy, a jego konsekwencje wykraczały poza konflikt pomiędzy tymi państwami. „Zwycięstwo Władysława IV pod Smoleńskiem było przedstawiane nie tylko jako wspaniała inauguracja panowania, lecz także jako poważny sukces na arenie międzynarodowej. Skłoniło Turcję do rezygnacji z planów wojennych przeciw Rzeczypospolitej i wzmocniło pozycję państwa polsko-litewskiego przed zbliżającymi się rokowaniami ze Szwecją” – podkreśla historyk Dariusz Kupisz z UMCS.
Być może dzieje Rosji i Rzeczypospolitej potoczyłyby się inaczej, gdyby na Kremlu zgodzono się na udział w sojuszu wymierzonym w Turcję lub Szwecję. Perspektywę takiego przełomowego aliansu kreślił król Władysław IV Waza. Jak zauważa prof. Mirosław Nagielski z Instytutu Historycznego UW, plany stworzenia takiego porozumienia uzasadniają stosunkowo umiarkowane zdobycze terytorialne Rzeczypospolitej po pokoju w Polanowie. Historyk analizuje długi ciąg wydarzeń, które ostatecznie pogrzebały szanse na sojusz. Wiele z nich może dla nas wydawać się absurdalnych. „Plany wciągnięcia Moskwy do sojuszu antytatarskiego pokrzyżowała sprawa szlachcica podlaskiego Jana Faustyna Łuby, który podpisywał się w korespondencji jako car moskiewski” – pisze autor. Moskiewskim bojarom nie odpowiadał również, ich zdaniem, pozbawiony szacunku stosunek polskich elit do zwyczajów i samego władcy Moskwy.
Niestety zwycięstwo 1634 r. było początkiem końca epoki w której Rzeczpospolita prowadziła politykę nastawioną na zdominowanie lub wręcz podporządkowanie Moskwy. Dziś, często niesłusznie pamięta się wyłącznie awanturniczą stronę tych zamierzeń, między innymi wsparcie polskiej magnaterii dla „cudownie ocalonego” Dymitra. Tymczasem, wiele elementów polskiej działań na wschodzie opierało się na przemyślanych koncepcjach politycznych. Zdaniem dr. Macieja Pieńkowskiego z UKSW „wizja połączenia Rzeczypospolitej z państwem moskiewskim pod jednym berłem fascynowała polskich i litewskich polityków już w XVI wieku”. Autor zastanawia się „czy straciliśmy dziejową szansę na przekształcenie Moskwy w sojusznika lub jej podporządkowanie?”.
Jednym z najbardziej zasłużonych polskich dyplomatów i dowódców wojskowych tej epoki był Lew Sapieha. Jego działania na rzecz polskich interesów na wschodzie zmierzały do stworzenia unii trzech państw. W 1600 r. przedstawił jej najbardziej całościowy projekt. „W projekcie unijnym znalazły się propozycje uregulowania statusu zdobytych wspólnie nowych terytoriów, zagwarantowania swobód szlacheckich bojarom czy rozszerzenia swobód handlowych” – podkreśla prof. Arkadiusz Czwołek z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.
Ostatnią próbą stworzenia wspólnego państwa była wyprawa królewicza Władysława z lat 1617-1618. Andrzej Adam Majewski z Instytutu Historycznego UW podkreśla, że wojna ta była wspólnym przedsięwzięciem Polaków, Litwinów i Kozaków zaporoskich pod dowództwem Piotra Konaszewicza Sahajdacznego. „Połączone wojska polsko-litewsko-kozackie liczyły ok. 25 tys. żołnierzy. Były to znaczne siły, choć ich wartość bojową osłabiał brak ciężkiej artylerii oraz niezbyt wysokie morale spowodowane niewypłaconym żołdem”—stwierdza autor. Poruszony problem niewypłacania żołdu był jednym z najczęstszych powodów paraliżu machin wojennych państw nowożytnych. „W 1611 roku problemy zaczęły się w Moskwie, której załogę stanowiły jednostki opromienione kłuszyńską wiktorią pod komendą Aleksandra Korwina Gosiewskiego” – pisze o problemach z utrzymaniem wojsk w kluczowym momencie wojny z Moskwą dr Przemysław Gawron z UKSW.
Mimo wielkich trudności i szczupłych sił wojska Rzeczypospolitej potrafiły zdobyć się na niezwykły wysiłek. Jedną z najbardziej niezwykłych batalii było czteroletnie oblężenie Smoleńska w latach 1613-1617. Historyk Andrzej Grzegorz Przepiórka cytuje wspomnienia jednego z obrońców twierdzy: „Smakowaliśmy sobie pokarmy któremi się natura brzydzi, konie, na którycheśmy służyli, i wszystko, co było podobnego do jedzenia, pojadłszy psy, kotki, a potem trawę na wiosnę jedliśmy, a nawet do tego było przyszło, że się człowiek pasł człowiekiem i tak kogo zajątrzony nieprzyjaciel nie pożył, tego głód umorzył”.
Zainteresowanych historią dyplomacji zainteresują artykuły poświęcone strategiom posłów obu krajów. Wielką rolę w tych sporach odgrywały kwestie proceduralne i wynikające z nieuznawania tytułów władców. „Po przybyciu do Warszawy gońcy zostali przyjęci w senacie. Gdy padło zwyczajowe pytanie o zdrowie bojarów, odpowiedzieli, że są w dobrym zdrowiu, używając w swojej wypowiedzi tytułu carskiego Michaiła Romanowa. Kąśliwie skomentował to Sapieha: Jeszcze to u was nie prawdziwy gosudar” – pisze historyk Wojciech Polak, opisując poselstwo Michaiła Romanowa do Zygmunta III Wazy.
Kariera wspomnianego władcy jest jedną z najbardziej zadziwiających w dziejach Rosji. O korzeniach potęgi jego rodu oraz talentach politycznych jego ojca Filareta Nikitycza pisze dr Piotr Kroll z Instytutu Historycznego UW. Jak zauważa autor, początki panowania rodu Romanowów to jedyny w dziejach Moskwy okres, gdy car był w pełni kontrolowany przez człowieka, który cieszył się większym od niego autorytetem. „Filaretowi, zgodnie z wolą syna, przysługiwał tytuł wielkiego gosudara i współrządcy moskiewskiego, ale jego wpływ na Michała oraz doświadczenie i wiedza nabyte przez lata smuty sprawiały, że stał się faktycznym władcą państwa moskiewskiego” – podkreśla autor.
Życiorys innego, wyjątkowego polityka omawia rosyjski historyk Dymitr Lisejcew. „Iwan Gramotin, syn diaka Tarasa Kurbata Gramotina, poszedł w ślady ojca i wybrał karierę urzędnika Poselskiego Prikazu” – pisze autor. Gramotin szybko osiągnął szczyty hierarchii urzędniczej państwa moskiewskiego czasów wielkiej smuty. Historii stosunków Rzeczypospolitej i Moskwy nie można omawiać w oderwaniu od różnic kulturowych, które dzieliły mieszkańców tych dwóch państw. Zdaniem Lisejcewa Gramotin, mimo przywiązania do tradycji Rusi, należał jednocześnie do pierwszego pokolenia elity państwa moskiewskiego, które czerpało wzory z zachodu. „Niebywały napływ cudzoziemców – wrogów i najemników na moskiewskiej służbie – sprzyjał temu, że rosyjskie społeczeństwo, chcąc nie chcąc, poznawało obyczaje, kulturę i język najbliższych zachodnich sąsiadów. Zachodnie granice kraju zbliżyły się do tych z początku XVI wieku, co zmusiło elity rosyjskiego społeczeństwa do poważnego rozważenia konieczności zapożyczenia niektórych elementów europejskiej kultury” – podkreśla rosyjski historyk.
Pasjonatów historii międzywojnia i wojskowości zainteresują artykuły z cyklu „100 lat polskiej techniki wojskowej”, którego partnerem jest Polska Grupa Zbrojeniowa. W tym miesiącu historyk wojskowości Łukasz Kubacki z Muzeum Historii Polski zajmuje się najważniejszymi innowacjami wprowadzanymi przez polskich inżynierów w okresie międzywojennym oraz jedną z najbardziej udanych konstrukcji tego okresu – samolotowi liniowemu PZL. 23 „Karaś”.
Wraz z nowym rokiem „Mówią wieki” we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim inaugurują dodatek tematyczny „Pieniądz i społeczeństwo na ziemiach polskich”. W pierwszym odcinku znalazły się dwa artykuły poświęcone dziejom pieniądza w średniowiecznej Polsce. Oba uświadamiają jak zróżnicowany był system pieniężny, w którym skórki kun i wiewiórek były traktowane na równi ze srebrnymi monetami importowanymi z krajów arabskich.
Michał Szukała (PAP)