Mieszkańcy Adampola czują się Polakami, kultywują polskie tradycje. Nawet my w Polsce nie obchodzimy tak tradycyjnych świąt – mówią PAP dr Marzena Godzińska i Dariusz Cichocki z Wydziału Orientalistycznego UW. W tym roku mija 175. rocznica założenia polskiej wsi nad Bosforem.
PAP: W 1842 r. na wschodnich obrzeżach Stambułu został założony Adampol (Polonezköy), w którym zamieszkali polscy emigranci, uczestnicy powstania listopadowego. Jakie znaczenie miało istnienie polskiej gminy w Turcji, wówczas, gdy państwo polskie nie istniało na mapie Europy?
Dr Marzena Godzińska: Fakt założenia polskiej wsi w Turcji w czasach porozbiorowych miał symboliczne znaczenie w okresie, gdy tej Polski w ogóle nie było na mapie.
W zamyśle założycieli Adampola jego mieszkańcy mieli być osadnikami wojskowymi. Gdy zaistniałaby odpowiednia sytuacja międzynarodowa, po rozesłaniu wici wzywających do walki, mieliby stanąć do broni i wówczas powstałby legion polski, który w szeregach armii tureckiej wyruszyłby wyzwalać Polskę spod trzech zaborów. Tak się oczywiście nie stało.
PAP: Jak władze tureckie odnosiły się do pomysłu założenia polskiej wsi w pobliżu Stambułu?
Dr Marzena Godzińska: Władze tureckie były bardzo przychylne pomysłowi powstania polskiej i innych tego typu wsi. Widziały w takich przedsięwzięciach jeden z elementów pozytywnie wpływających na modernizację państwa. Jednak mimo tej przychylnej atmosfery pierwsi osadnicy znajdowali się w sytuacji gorszej niż chłopstwo pańszczyźniane. Na zasadzie kontraktu zawartego z właścicielami ziemi nie mogli się stamtąd oddalić, często głodowali, byli zdani tylko na siebie.
PAP: Czym zajmowali się polscy emigranci w Adampolu?
Dariusz Cichocki: Na początku osadnicy zajmowali się karczowaniem lasów i uprawą ziemi należącej do Zgromadzenia Misjonarzy, zwanych potocznie lazarystami. Na mocy umów podpisywanych przez sułtanów z mocarstwami europejskimi cudzoziemcy mogli kupować ziemię. Zakon Misjonarzy miał duże majątki i część swoich ziem przekazał pod polską kolonię – była to część lasu, który osadnicy sami musieli wykarczować, by tam w ogóle zamieszkać.
PAP: Co umożliwiło mieszkańcom Adampola przetrwanie? Z kim zawierali związki małżeńskie?
Dr Marzena Godzińska: Związki małżeńskie adampolanie zaczęli zawierać dopiero po wojnie krymskiej, kiedy we wsi pojawiła się druga fala osadników. Pierwsi osadnicy z lat 40. najpierw walczyli przede wszystkim o przetrwanie, a późniejsi ze względu na bardzo złe warunki życia zaczęli stamtąd uciekać.
Dr Marzena Godzińska: Zofia Ryży, urodzona na początku XX wieku w polskiej rodzinie w Adampolu, była wielką patriotką. Wywodziła się z rodziny administratorów kolonii. Bardzo zależało jej na zachowaniu polskości we wsi i ogromnie się do tego przyczyniła. Dzisiejsze pokolenie 50-letnich adampolan to wychowankowie Zofii Ryży, powszechnie zwanej „ciocią Zosią”. W jej domu znajduje się biblioteka z książkami w języku polskim, które przez lata konsekwentnie gromadziła. Ciocia Zosia niezwykle zasłużyła się dla Adampola.
Dariusz Cichocki: W latach 50. XIX wieku wieś przeżywała swój pierwszy kryzys, była prawie wyludniona. Gdy nieco później zasilili ją nowi uchodźcy, było ich tylu, że w latach 70., 80. i 90. XIX wieku na terenie zaboru pruskiego zorganizowano akcję rekrutacji panien na żony Polaków w Adampolu. Ideą było podtrzymanie istnienia polskiej wsi, zagrożonego na wiele sposobów. W okresie I wojny światowej w okolicy pojawiło się mnóstwo maruderów wszystkich działających na tych terenach armii i różne grupy rabusiów. Spalili oni wówczas polską wieś i wiele innych w okolicy. Mieszkańcy musieli uciekać do lasu. Po powrocie odbudowywali zagrody od podstaw. Dziś najstarsze domy w Adampolu to domy z lat 20. XX wieku, czyli powstałe już po pożarze. Ich architektura z jednej strony przypomina budownictwo polskich wsi, z drugiej to typowe domy tureckie, jakie można spotkać także w miastach. Zresztą często polską wiejską chałupę rozbudowywano tak, że przypomina dziś raczej dom turecki.
PAP: Kim była Zofia Ryży, patronka Domu Pamięci w Adampolu?
Dr Marzena Godzińska: Zofia Ryży, urodzona na początku XX wieku w polskiej rodzinie w Adampolu, była wielką patriotką. Wywodziła się z rodziny administratorów kolonii. Bardzo zależało jej na zachowaniu polskości we wsi i ogromnie się do tego przyczyniła. Nawet gdy ta administracja przestała istnieć, pełniła rolę takiej „administracyjnej instytucji” we wsi. Jej dom był zawsze otwarty dla gości. Gdy wyjechała na jakiś czas do Polski, w domu w Adampolu zostawiła na stole kartkę, która informowała, że gospodyni jest w Polsce, ale goście mogą przebywać w jej domu, korzystać z jedzenia i noclegu.
Zofia Ryży bardzo przyczyniła się też do edukacji dzieci we wsi. Po zlikwidowaniu polskiej szkoły w Adampolu, co miało miejsce jeszcze w 1934 roku, organizowała coś w rodzaju lekcji, na których uczyła dzieci czytać i pisać po polsku. Dzisiejsze pokolenie 50-letnich adampolan to wychowankowie Zofii Ryży, powszechnie zwanej „ciocią Zosią”. W jej domu znajduje się biblioteka z książkami w języku polskim, które przez lata konsekwentnie gromadziła. Ciocia Zosia niezwykle zasłużyła się dla Adampola.
PAP: Dlaczego zlikwidowano polską szkołę w Adampolu? Gdzie potem uczyły się polskie dzieci?
Dr Marzena Godzińska: Tureckie władze powstałej w 1923 roku Republiki Tureckiej przeprowadziły reformę szkolnictwa, w myśl której wszystkie szkoły w państwie miały nauczać wedle oficjalnego programu nauczania Ministerstwa Edukacji i nauczać w języku tureckim. Dzieci pobierały zatem nauki we wsi w szkole podstawowej z językiem wykładowym tureckim. Nauka odbywała się w jednej izbie dla kilku klas naraz. Szkoła ta nie prezentowała wysokiego poziomu. Poza tym jednak uczniowie z Adampola uczyli się w Stambule w szkołach prowadzonych przez rozmaite zgromadzenia zakonne. Były to już szkoły na bardzo wysokim poziomie. Ich absolwenci posiadali doskonałą znajomość języków obcych i otwarte drzwi do dalszej edukacji. Zresztą znajomość języków obcych była w Adampolu dość powszechna, dawnym mieszkańcom ułatwiało to przyjmowanie gości na letniska.
„Polska wieś” kojarzy się przede wszystkim z zacofaniem. W XIX wieku i do połowy XX wieku poziom wykształcenia na polskiej wsi na terenach Polski był bardzo zły. Jednak w Adampolu pod koniec XIX wieku miejscowe dziewczęta, a zwłaszcza chłopcy, mieli co najmniej średnie wykształcenie. Ze względu na wykonywaną pracę byli to rolnicy, ale zarazem inteligencja, ludzie wykształceni, oczytani, o szerokich horyzontach.
Dariusz Cichocki: Dzięki protekcji duchownych adampolanie mogli studiować w różnych miejscach. Zakonnicy, m.in. salezjanie, pomagali im dostać się do dobrych szkół. Czasem zwalniano ich też z płacenia połowy czesnego albo przyjmowano płatność w naturze – mogli pobierać naukę w zamian za plony ziemi.
PAP: Ilu Polaków jest dziś w Adampolu?
Dr Marzena Godzińska: Część osób jest zameldowana w Adampolu, a tam nie mieszka. W związku z tym trudno powiedzieć, ile Polaków tam przebywa. Jednak są to niewielkie liczby. W 2012 roku w aktach stanu cywilnego gminy Beykoz, której Adampol jest obecnie dzielnicą, zapisano, że sama miejscowość liczy niespełna tysiąc osób - dokładnie 888.
Dr Marzena Godzińska: Polacy w Adampolu wciąż kultywują polskie tradycje, obchodzą święta tak religijne, jak i narodowe. Sądzę, że my w Polsce nie obchodzimy tak tradycyjnych świąt, jak mieszkańcy Adampola. Niektóre świąteczne potrawy przywożą jednak z Polski, gdyż nie ma ich w Turcji, jak np. białą kiełbasę w przypadku Świąt Wielkanocnych.
Dariusz Cichocki: Gdy dziesięć lat temu prowadziliśmy badania, poinformowano nas, że liczba osób pochodzenia polskiego w Adampolu wynosi 93. Jednak tak naprawdę wówczas było ich znacznie mniej.
PAP: Czy adampolanie obchodzą polskie święta, kultywują narodowe tradycje?
Dr Marzena Godzińska: Polacy w Adampolu wciąż kultywują polskie tradycje, obchodzą święta tak religijne, jak i narodowe. Sądzę, że my w Polsce nie obchodzimy tak tradycyjnych świąt, jak mieszkańcy Adampola. Niektóre świąteczne potrawy przywożą jednak z Polski, gdyż nie ma ich w Turcji, jak np. białą kiełbasę w przypadku Świąt Wielkanocnych.
PAP: Jakie polskie obiekty można spotkać w Adampolu?
Dr Marzena Godzińska: W Adampolu polskie są: cmentarz, kościół i „dom cioci Zosi”, w którym znajduje się jedno z wiejskich muzeów. Jednak elementy polskości są tak naprawdę w każdym polskim domu. W restauracjach wiszą wycinanki łowickie, szable, ciupagi – czyli ludowe, polskie symbole. Dzięki nim Turcy dowiadują się czegoś o Polsce. W restauracji Leonardo na umieszczono ekspozycję dotyczącą historii Polski, stosunków polsko-tureckich i historii Adampola. Można powiedzieć, że wszystkie domy Polaków z Adampola to swego rodzaju „domowe muzea” – w pensjonatach zobaczyć można stare rodzinne fotografie, które goście oglądają niczym wystawę w galerii sztuki. Oprócz tego w wielu hotelach i restauracjach wiszą dwie flagi – polska i turecka.
Dariusz Cichocki: Warto zwrócić na to uwagę, gdyż w Turcji na wywieszenie obcej flagi w niektórych miejscach trzeba mieć pozwolenie wojewody.
Dr Marzena Godzińska: W Adampolu nikt tego nie egzekwuje. Do swojego polskiego pochodzenia w ten sposób przyznają się również Turcy, którzy mają w rodzinie Polaków czy zawarli z nimi związki małżeńskie.
PAP: Czy dzisiejsi adampolanie mają polskie obywatelstwo?
Dr Marzena Godzińska: Adampolanie polskie obywatelstwa otrzymali w 1994 roku. Dziś często przyjeżdżają do Polski, mają tu swoje domy.
Rozmawiała Aleksandra Beczek (PAP)
aleb/