Zakończył się pierwszy etap wyprawy w poszukiwaniu wraku zaginionego w 1940 r. ORP "Orzeł", którą prowadzi polska ekipa na Morzu Północnym u wybrzeży Holandii. W ciągu trzech dni zbadano około 50 wraków. W nadchodzącym tygodniu poszukiwania będą kontynuowane.
Założeniem ekspedycji, w której bierze udział kilkunastu Polaków, głównie nurków, jest sprawdzenie, czy okręt podwodny ORP „Orzeł” nie został zatopiony przez niemiecką jednostkę u wybrzeży Holandii w okolicy portu Den Helder. Wyprawa odbywa się w dwóch etapach, z których pierwszy zaplanowano na 23-27 maja, a drugi na kolejny tydzień – od 30 maja do 3 czerwca.
Jak poinformował w sobotę PAP szef wyprawy Tomasz Stachura, w pierwszym tygodniu ekspedycji ekipa spędziła w morzu trzy dni. Ekipie udało się w tym czasie sprawdzić (i wyeliminować z poszukiwań) około 50 wraków zalegających na dnie akwenu, które określano jako „wraki nieznane”.
Stachura wyjaśnił, że uczestnicy ekspedycji korzystali głównie z urządzenia o nazwie multibeam, czyli nowoczesnego sonaru służącego do mapowania dna morskiego, który to sprzęt udostępnił poszukiwaczom gdański Instytut Morski. „Multibeam pozwala w stu procentach identyfikować to, co leży na dnie” – wyjaśnił Stachura dodając, że obiekty, które wzbudziły zainteresowanie poszukiwaczy, zbadali dodatkowo nurkowie.
W czasie weekendu Polacy spotkają się z przedstawicielami holenderskiej Marynarki Wojennej oraz Holendrami, którzy hobbystycznie od lat zajmują się poszukiwaniami wraków u wybrzeży swojego kraju. „Wśród tych osób będzie też człowiek, który twierdzi, że posiada materiały sugerujące, iż w interesującej nas okolicy 26 maja 1940 roku doszło do ataku na jakąś łódź podwodną. Człowiek ten chce przekazać nam szczegóły, w tym dane lokalizujące miejsce, w którym do takiego ataku miało dojść. Wzbudza to naszą nadzieję” – powiedział PAP Stachura.
Tomasz Stachura: Wśród tych osób będzie też człowiek, który twierdzi, że posiada materiały sugerujące, iż w interesującej nas okolicy 26 maja 1940 roku doszło do ataku na jakąś łódź podwodną. Człowiek ten chce przekazać nam szczegóły, w tym dane lokalizujące miejsce, w którym do takiego ataku miało dojść. Wzbudza to naszą nadzieję.
Hipotez dotyczących okoliczności, w jakich zaginął „Orzeł” jest kilkadziesiąt. Najbardziej prawdopodobne mówią, że okręt mógł zostać zniszczony po wpłynięciu na któreś z pól minowych; został zatopiony w wyniku omyłkowego ostrzału z pokładu angielskiego samolotu lub zatopił go jakiś niemiecki okręt.
Trwająca właśnie u wybrzeży Holandii ekspedycja opiera się na trzeciej z hipotez i na raporcie kapitana jednego z niemieckich okrętów, który – zatopiwszy niedaleko Den Helder późną wiosną 1940 roku obcą jednostkę, zidentyfikował ją jako holenderski okręt podwodny O 21. Kapitan oparł swoją relację na tym, że po wybuchu spowodowanym atakiem jego okrętu, na powierzchnię wody wypłynęły m.in. fragmenty szalupy z napisem O 21.
Tymczasem – jak ustalili polscy badacze, O 21 był w tamtym czasie remontowany w szkockim porcie Rosyth, ale, jak sądzą uczestnicy ekspedycji, mógł pożyczyć swoją szalupę wychodzącemu z Rosyth na patrol „Orłowi”. Ekspedycja u wybrzeży Holandii jest już trzecią wyprawą organizowaną w ramach projektu „Santi odnaleźć Orła” (Santi to nazwa firmy, której szefem jest Stachura, a która jest sponsorem tytularnym projektu).
Wśród partnerów przedsięwzięcia jest też m.in. Instytut Morski w Gdańsku, Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni oraz kilka prywatnych firm, które zdecydowały się wesprzeć finansowo wyprawę. W ramach dwóch pierwszych ekspedycji „Santi odnaleźć Orła” – w 2014 i 2015 roku, przeczesano za pomocą sonarów wytypowany obszar dna Morza Północnego w pobliżu wybrzeży Anglii.
Wcześniej odbyło się kilka innych ekspedycji mających na celu odnalezienie wraku „Orła”. Część z nich prowadziła choćby Marynarka Wojenna działająca wspólnie z kilkoma innymi instytucjami, w tym Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku. Ostatnia z takich misji miała miejsce w 2014 r. Wszystkie wyprawy zakończyły się fiaskiem. ORP "Orzeł" został zbudowany w okresie międzywojennym, głównie dzięki składkom polskiego społeczeństwa, w jednej z holenderskich stoczni. Wyposażony m.in. w 12 wyrzutni torpedowych i jedno podwójne działko przeciwlotnicze ORP "Orzeł" zawinął do portu w Gdyni 10 lutego 1939 roku. Rano 1 września 1939 roku "Orzeł" wypłynął na Bałtyk, by zabezpieczać polskie wybrzeże przed ewentualnym desantem niemieckim od strony morza. 15 września okręt zawinął do Tallina, by wysadzić chorego kapitana.
Jednostka została internowana, zabrano z niej dziennik pokładowy, mapy i część uzbrojenia. W nocy polscy marynarze porwali okręt z estońskiego portu i kierując się mapami narysowanymi z pamięci popłynęli w kierunku Anglii. Po czterdziestodniowym rejsie, ściganemu przez niemiecką flotę i bombardowanemu przez niemieckie samoloty okrętowi udało się wejść do bazy Rosyth na wybrzeżu Wielkiej Brytanii. "Orzeł" został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth.
Zimą okręt wychodził wielokrotnie na patrole i służbę konwojową. 8 kwietnia 1940 roku zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię. Wieczorem 23 maja 1940 roku załoga ORP "Orzeł" wypłynęła w swój kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji jednostka już nie wróciła.(PAP)
aks/ hgt/