Kiedy rozważa się problem stosunku społeczeństwa polskiego do Żydów w czasie Zagłady, należy mówić o trzech różnych postawach. Tę, która była właściwa grupie największej scharakteryzować można za pomocą słowa obojętność.
Tak właśnie ujmuje sprawę Jan Błoński w słynnym eseju "Biedni Polacy patrzą na getto". W optyce owych biednych Polaków Zagłada dotyczyła społeczności obcej, nie darzonej sympatią, według przynajmniej niektórych wrogiej. Dwie pozostałe postawy nie miały tak wielu reprezentantów.
Zwolennicy jednej z nich, należący do skrajnej nacjonalistycznej prawicy, uważali, że to, co Niemcy wyczyniają z Żydami, jest w interesie narodu polskiego („Hitler rozwiązuje za nas kwestię żydowską”). Postawa ta miała motywacje ideologiczne, to jej zwolennicy chcieli zamordować Irenę Sendlerową, bo ratując Żydów, działać miała przeciw polskim interesom. W grupie tej znalazły się także zwykłe męty, szantażyści, szmalcownicy, donosiciele, uczestnicy organizowanych w okolicach Łomży pogromów.
Nazwę tworzącej się organizacji (Rada Pomocy Żydom imienia Konrada Żegoty) zaproponowała autorka cenionych powieści historycznych i działaczka katolicka, Zofia Kossak-Szczucka, Konrad Żegota był postacią fikcyjną. Ten kryptonim się przyjął, konspiracyjna organizacja, utworzona pod koniec roku 1942 pod nazwą Żegota, przeszła do historii i w niej się chwalebnie zapisała.
Przedstawiciele kolejnej postawy to ludzie, którzy przyszli prześladowanym Żydom z pomocą, narażając własne życie, bo Niemcy wydawali za to wyroki śmierci, ludzie reprezentujący różne środowiska, ofiarni – i po latach budzący podziw i wdzięczność. To im właśnie spora grupa polskich Żydów, którzy uszli cało z Zagłady, zawdzięcza życie. Przyszli z pomocą przede wszystkim wtedy, gdy hitlerowcy zaczęli realizować program, który określili za pomocą eufemizmu „ostateczne rozwiązanie”; jego celem było wymordowanie wszystkich europejskich Żydów. To wtedy właśnie uciekający z gett Żydzi, ukrywający się po tak zwanej aryjskiej stronie, w miastach, po wsiach, w lasach potrzebowali szczególnie wsparcia. Udzielały go indywidualne osoby, ale też przybierało ono postać zorganizowaną.
I w tym miejscu właśnie musi paść słowo Żegota. Dla większości jest ono dzisiaj niezrozumiałe, w staropolszczyźnie było rodzimą wersją imienia Ignacy. Nazwę tworzącej się organizacji (Rada Pomocy Żydom imienia Konrada Żegoty) zaproponowała autorka cenionych powieści historycznych i działaczka katolicka, Zofia Kossak-Szczucka, Konrad Żegota był postacią fikcyjną. Ten kryptonim się przyjął, konspiracyjna organizacja, utworzona pod koniec roku 1942 pod nazwą Żegota, przeszła do historii i w niej się chwalebnie zapisała.
Była ona zgromadzeniem aktywnych i dzielnych ludzi dobrej woli, ale była też czymś więcej, strukturą, istniejącą przy Delegaturze Rządu Rzeczpospolitej na kraj, miała więc także wymiar oficjalny. Pierwszą osobą, która o konieczności powstania takiej grupy mówiła, była Zofia Kossak-Szczucka, jej zasługi trudno przecenić. Charakteryzował się zespół ów wysoko posuniętym pluralizmem i ideowym, i politycznym, ludzi różnych obozów jednoczyło przekonanie, że trzeba przyjść z pomocą tym, którzy przez hitlerowskie Niemcy skazani zostali na wyniszczenie. Teresa Prekerowa, autorka fundamentalnej monografii Żegoty, której moje uwagi wiele zawdzięczają (Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w Warszawie 1942-1945, Warszawa 1982), stwierdza:
„Specyficzną cechę Rady stanowiła jej wielopartyjność”, nie należeli do niej tylko działacze plasujący się na skrajnej prawicy oraz komuniści, dominowali przedstawiciele Polskiej Partii Socjalistycznej. W skład Rady wchodzili też przedstawiciele organizacji żydowskich.
„Specyficzną cechę Rady stanowiła jej wielopartyjność”, nie należeli do niej tylko działacze plasujący się na skrajnej prawicy oraz komuniści, dominowali przedstawiciele Polskiej Partii Socjalistycznej. W skład Rady wchodzili też przedstawiciele organizacji żydowskich.
Rada powstała wówczas, gdy likwidowano getta, a obozy śmierci takie jak Treblinka, Auschwitz, Bełżec działały pełną parą. Określiło to jej cele i działania, było nią już nie niesienie pomocy żydowskiej społeczności zamkniętej w gettach i wywożonej, chodziło o ratowanie tych, którym z getta udało się uciec, ukrywającym się po aryjskiej stronie. Taka sytuacja wyznaczała sposób działania Rady, trzeba było bowiem zabiegać o rzeczy elementarne, o zapewnienie miejsc, w których można było się ukrywać, o fałszywe papiery, którymi ukrywający się mogli się posługiwać, a także w wielu wypadkach zajmować się przyszło niesieniem wspomożenia finansowego. Do tego wszakże działalność Rady się nie ograniczała, podjęła ona bowiem akcję zwalczania tych, którzy w latach okupacji znaleźli się po stronie hańby – donosicieli, szantażystów, szmalcowników, tych wszystkich, co w wydawaniu Żydów znaleźli łatwy sposób zarobku, ale też tych, których antysemickie przekonania, wyniesione jeszcze z lat międzywojennych, doprowadziły do uczestnictwa w zbrodni.
Rada nie mogłaby oczywiście spełniać swojej szlachetnej misji, gdyby zamknęła się w sobie i nie skupiła wokół siebie współpracowników. Według Prekerowej było ich kilkuset – w Warszawie i w innych miejscach, gdzie ukrywali się Żydzi. Ich rola była szczególnie trudna, działać musieli w głębokiej konspiracji, nawet drobne niefortunne posunięcie mogło się stać powodem katastrofy. Działalność ta wymagała nie tylko poświęcenia i odwagi, wymagała także talentów organizacyjnych i umiejętności rozwiązywania problemów logistycznych. Bohaterami są nie tylko ci, którzy akcjami „Żegoty” kierowali, którzy je planowali i nadawali im kształt, są nimi także ci, którzy byli skromnymi, często anonimowymi, współpracownikami, ci, którzy wykonywali roboty codzienne i utrzymywali kontakty z poszczególnymi ukrywającymi się Żydami. Nie sposób dzisiaj stwierdzić, ilu ukrywającym się uratowali życie. Niewątpliwie wielu z nich, gdyby nie udzielana przez „Żegotę” pomoc, Zagłady by nie przetrwało.
Rada powstała wówczas, gdy likwidowano getta, a obozy śmierci takie jak Treblinka, Auschwitz, Bełżec działały pełną parą. Określiło to jej cele i działania, było nią już nie niesienie pomocy żydowskiej społeczności zamkniętej w gettach i wywożonej, chodziło o ratowanie tych, którym z getta udało się uciec, ukrywającym się po aryjskiej stronie.
Teresa Prekerowa, pisząc o członkach i działaczach Rady Pomocy Żydom, a także o ich współpracownikach, posłużyła się w pewnym miejscu swej cennej książki formułą prostą, ale niezwykle trafną: piękne postacie. Właśnie piękne postacie. Tak się złożyło, że miałem szczęście znać przez kilkadziesiąt lat jedną z postaci najpiękniejszych: Irenę Sendlerową (1910-2008). Do prac „Żegoty” włączyła się Pani Irena wówczas, gdy miała już na swym koncie ogromne zasługi w pomocy udzielanej Żydom i w ich ratowaniu. Zajmowała się przede wszystkim ratowaniem dzieci, ale także wielu dorosłych zawdzięcza jej to, że Zagładę przetrwali. Była osobą skromną, opowiadała o tamtych czasach, wspominała swoje przeżycia, mówiła o strasznych wydarzeniach i sytuacjach, które wtedy składały się na dzień powszedni. Nie podkreślała jednak swoich zasług, choć niewątpliwie świadoma była tego, czego dokonała. Osobą znaną w Polsce, ale też na szerokim świecie, stała się dopiero w ostatnich kilkunastu latach swojego długiego życia. Dzisiaj jest postacią symboliczną, niejako uosobieniem tych wszystkich wspaniałych ludzi, co z narażeniem życia przyszli z pomocą tym, którzy znaleźli się pod okupacją niemiecką w sytuacji najgorszej, bo wszyscy skazani zostali na śmierć.
Rangę symboliczną zdobywa też „Żegota” jako organizacja, której misją było ratowanie życia członków społeczności przeznaczonej na unicestwienie. Listą wspaniałych postaci symbolicznych jest spis jej działaczy, by wymienić nazwiska Juliana Grobelnego, który jej przewodniczył, Zofii Kossak-Szczuckiej, a także jedynego, który z działaczy „Żegoty” pozostał wśród żywych – Władysława Bartoszewskiego.
Michał Głowiński