Władze USA deportowały do Niemiec 95-letniego Jakiwa Palija, strażnika w byłym niemieckim nazistowskim obozie pracy SS w Trawnikach, jednak małe są szanse na wszczęcie wobec niego postępowania i skazanie go za udział w zbrodniach III Rzeszy.
Samolot z Palijem na pokładzie wystartował z lotniska w stanie New Jersey w poniedziałek po godz. 22 czasu miejscowego i we wtorek rano wylądował w Duesseldorfie - poinformował niemiecki tabloid "Bild".
Jak dowiedziaa się dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", Palij został przetransportowany karetką do domu opieki w powiecie Warendorf pod Muenster na zachodzie Niemiec.
W wydanym oświadczeniu niemieckie MSZ podkreśliło, że przyjęcie Palija przez RFN to wyraźny znak moralnej odpowiedzialności kraju oraz że nalegali na to od dawna przedstawiciele władz USA i amerykańskiej społeczności żydowskiej.
"Stany Zjednoczone nie będą tolerowały nikogo, kto wspierał zbrodnie narodowego socjalizmu i inne przypadki pogwałcenia praw człowieka, takie osoby nie znajdą schronienia na amerykańskiej ziemi" - głosi komunikat wydany przez administrację USA.
W sprawie deportacji Palija między USA i Niemcami od lat toczyło się "dyplomatyczne przeciąganie liny" - przypomina "Bild". W 2001 roku Palij przyznał przed amerykańskimi śledczymi, że w Trawnikach był szkolony przez SS. Dwa lata później władze USA pozbawiły go amerykańskiego obywatelstwa, a następnie rozpoczęły starania o jego wydalenie z kraju.
Amerykańskie sądy nie mogły jednak skazać go za zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej poza terytorium kraju. Mimo że w 2004 roku wydany został sądowy nakaz deportacji, Palij - obywatel II RP narodowości ukraińskiej - żył nadal w prawnym zawieszeniu, bo przyjąć nie chciała go ani RFN, ani Polska czy Ukraina.
Niemcy argumentowały, że Palij nigdy nie był obywatelem niemieckim oraz że w jego sprawie nie wydano nakazu aresztowania z powodu zabójstwa czy współudziału w zabójstwie. Odrzucano jednocześnie argumenty strony amerykańskiej, że mężczyzna został zwerbowany przez SS do pracy w nazistowskim obozie.
Naciski ze strony amerykańskiej nasiliły się w ostatnich latach. W czerwcu 2017 roku ponad 80 kongresmenów wystosowało list w tej sprawie do ministra sprawiedliwości, a dwa miesiące później 32 deputowanych Kongresu napisało do szefa amerykańskiej dyplomacji. W obu pismach żądano wydalenia Palija, rozliczenia go za udział w zbrodniach i odebrania mu wygodnego życia w USA na koszt podatnika.
Zgodnie z ustaleniami amerykańskich śledczych, Palij jako wyszkolony przez SS ochotnik pracował w obozie pracy w Trawnikach, gdzie uczestniczył w zamordowaniu 7 tys. Żydów. W 1949 roku Palij wyemigrował do USA, gdzie zataił informacje o swojej przeszłości, podając, że jest zwykłym robotnikiem i rolnikiem. Niecałe 10 lat później otrzymał amerykańskie obywatelstwo; mieszkał w Nowym Jorku, utrzymując się z pomocy socjalnej.
Według USA, Palij uczestniczył w "prześladowaniu żydowskich więźniów w Trawnikach i pilnował, by nie uciekali". Wskazano, że okazał się bardzo lojalnym pomocnikiem nazistowskich władz, który mimo wcześniejszej fali dezercji pozostał w służbie aż do ostatnich tygodni wojny, tj. do kwietnia 1945 roku.
Jak pisze "Bild", od 1941 roku w Trawnikach SS szkoliło swych pomocników, z których większość została później skierowana do służby w obozach w Treblince, Bełżcu i Sobiborze. W obozach pracowali jako strażnicy, a także przy zapędzaniu więźniów do komór gazowych i paleniu zwłok. Według cytowanej przez gazetę historyczki Angeliki Benz, odpowiadali też za przeprowadzanie masowych deportacji i egzekucji przez rozstrzelanie, a także uczestniczyli w co najmniej 19 akcjach likwidacyjnych w gettach, w tym po upadku powstania w getcie warszawskim w 1943 roku.
Palij twierdzi, że nie brał osobiście aktywnego udziału w zbrodniach wojennych. W 2003 roku powiedział dziennikowi "New York Times", że strzegł jedynie "mostów i rzek", do czego został zmuszony.
W 2015 roku prokuratura w bawarskim Wuerzburgu wszczęła postępowanie przeciw Palijowi, później jednak wstrzymała je z braku dowodów. Jak ocenia cytowany przez "Bilda" prokurator Jens Rommel, ponowne otwarcie dochodzenia nie jest prawdopodobne. "Przekazanie (Palija) do Niemiec nie zmieniło nic, jeśli chodzi o stan dowodowy. Sama przynależność do SS nie wystarcza w Niemczech do wszczęcia postępowania z powodu współudziału w mordzie" - podkreślił Rommel.
Jak pisze "Bild", oznacza to, że Palij najprawdopodobniej spędzi ostatnie lata swojego życia w niemieckim domu opieki.(PAP)
akl/ ap/ krap/