W 75. rocznicę rozpoczęcia likwidacji największych gett w Zagłębiu Dąbrowskim, w Sosnowcu uczczono w środę pamięć zamordowanych zagłębiowskich Żydów. Wśród uczestników uroczystości byli ocaleni z Holokaustu i ich potomkowie, mieszkający dziś m.in. w USA, Izraelu i Szwecji.
Ceremonia upamiętniająca żydowską społeczność Zagłębia Dąbrowskiego odbyła się na boisku przy al. Mireckiego, gdzie w sierpniu 1942 r. – na rok przed likwidacją sosnowieckiego getta – Niemcy zgromadzili zagłębiowskich Żydów pod pretekstem sprawdzenia i weryfikacji dokumentów. W sumie na tym i innych pobliskich boiskach zgromadzono ok. 26 tys. osób.
„Zgromadzonych podzielono na cztery grupy. Dwie pierwsze stanowili młodzi ludzie: pracujący oraz przeznaczeni do wywiezienia do obozów pracy. W trzeciej grupie były osoby, których sytuację uznano za niejasną, w czwartej m.in. ludzie starsi i matki z dziećmi” – przypomniała Monika Kempara z Sosnowieckiego Centrum Sztuki Zamek Sielecki, kuratorka wystaw przypominających losy zagłębiowskich Żydów.
Dwie ostatnie grupy pozostały na noc stłoczone na stadionie. „Wieczorem zaczął podać deszcz, ludzie siedzieli w błocie; wtedy też padły strzały, w tym deszczu i błocie zginęły pierwsze osoby” – mówiła Monika Kempara. W wyniku późniejszej, przeprowadzonej przez Niemców, selekcji do KL Auschwitz wywieziono ok. 8 tys. osób.
Na umschlagplatzu była wtedy 17-letnia wówczas Leja Glajtman, dziś mieszkająca w Szwecji. W środę, bardzo poruszona, wspominała tamte tragiczne dni, kiedy po raz ostatni widziała większość swojej licznej rodziny. Oprócz Lei przeżyła wówczas jej siostra Miriam, kuzynka Rachel i dwaj kuzyni – mieli od 17 do 21 lat.
„To był dramatyczny dzień. Wszyscy musieli opuścić domy i iść na plac sportowy. Siedzieliśmy tam dwa dni i dwie noce; padał deszcz, ziemia była mokra. Byłam tam z moją mamą i rodzeństwem (…). Siedzieliśmy wszyscy razem na tej mokrej ziemi” – wspominała wzruszona 94-letnia Leja Glajtman.
„Widzieliśmy, że tylko młodzi mają szansę, więc z siostrą ufarbowałyśmy mamie siwe włosy, żeby wyglądała młodo. Nie można było kupić prawdziwej farby, ale ktoś dał nam jakieś środki do pomieszania. Jak ufarbowałyśmy mamie włosy, moja siostra Miriam mówi do mnie: popatrz, mama już wygląda 15 lat młodziej. Ale potem spadł deszcz i cała farba zlała się na jej twarz. Razem z Miriam wycierałyśmy jej twarz i mówiłyśmy do siebie, że teraz mama wygląda staro, że ją zabiorą - zabrali i ją, i moją siostrzyczkę, mojego dziadka (…), babcię, moje ciocie, kuzynostwo” – mówiła ocalona z Holokaustu, która następnie mieszkała w sosnowieckim getcie. Kilka miesięcy przed jego likwidacją wywieziono ją do obozu pracy na Dolnym Śląsku, a później w głąb Niemiec, gdzie doczekała wyzwolenia przez armię brytyjską.
O swoich losach opowiadała też wychowana w Sosnowcu przez polską rodzinę Miriam Ferber, która miała siedem miesięcy, gdy jej matka na kilka dni dała ją pod opiekę państwu Stanisławie i Józefowi Łączkowskim – ich dzieci również uczestniczyły w środowej uroczystości. Matka Miriam nigdy już nie wróciła. Gdy zadenuncjowani przez Polkę opiekunowie dziewczynki zostali aresztowani przez gestapo, pani Stanisława przekonała Niemców, że Miriam (nazwana wtedy Mirosławą) jest nieślubnym dzieckiem jej córki. Dziewczynka dopiero jako nastolatka dowiedziała się o swoim żydowskim pochodzeniu. Dziś mieszka w USA.
Świadkiem wydarzeń z lat 1942-43 był Stanisław Lis, od urodzenia mieszkający w Sosnowcu. „Moje dzieciństwo przypadło na okres wojny. Mogliśmy obserwować los Żydów zgromadzonych w getcie na Środuli (dzielnica Sosnowca – PAP). Widzieliśmy dramatyczne sceny, widzieliśmy jak doprowadzano do barbarzyńskich zachowań człowieka wobec człowieka” – mówił dziennikarzom pan Stanisław, oceniając, że przed wojną między Polakami a Żydami w Sosnowcu nie było antagonizmów na tle pochodzenia czy religii. „Żyliśmy jak brat z bratem" – wspominał.
W środowych uroczystościach wzięło udział ponad 200 Żydów z różnych krajów – wśród nich ocaleni z Holokaustu oraz potomkowie żydowskich mieszkańców Zagłębia. Wielu z nich działa w Światowym Związku Żydów Zagłębia, którego przedstawiciele również przyjechali na tegoroczne obchody – nie tylko w Sosnowcu, ale także m.in. w Czeladzi i Sławkowie. Na czwartek uroczystości upamiętniające zagłębiowskich Żydów zaplanowano w pobliskim Będzinie.
W środę władze Sosnowca reprezentował podczas uroczystości wiceprezydent miasta Zbigniew Byszewski. „Kiedy myślimy o tych strasznych czasach, nieustannie zadajemy sobie ciągle to samo pytanie: dlaczego ludzie ludziom zgotowali ten los?” – mówił samorządowiec, wskazując, iż dziś także ludzie są mordowani ze względu na pochodzenie, religię czy przekonania.
„Wszyscy (...) musimy uczynić wszystko, żeby takie wydarzenia nigdy nie miały miejsca, i zawsze reagować, kiedy łamane są podstawowe prawa człowieka” – mówił wiceprezydent Sosnowca. Z sosnowieckiego umschlagplatzu uczestnicy uroczystości przeszli przed miejscowy dworzec, z którego wywożono Żydów do obozu zagłady Auschwitz. Odsłonięto tam tablicę pamiątkową. „To kolejny symbol, który ma spowodować, żebyśmy wszyscy pamiętali o ludziach, którzy byli częścią tej ziemi; abyśmy wszyscy pamiętali o cierpieniu, przelanej krwi - nie tylko Polaków, ale także wszystkich naszych braci, mieszkańców Sosnowca, którzy żyli tu wspólnie z nami” – powiedział wiceprezydent Byszewski.
Według danych katowickiego oddziału IPN, gdy w pierwszych dniach września 1939 r. polski Górny Śląsk i Zagłębie Dąbrowskie zostały zajęte przez wojska niemieckie, na tym terenie mieszkało ok. 100 tys. Żydów. W maju, a potem w sierpniu 1942 r., doszło do pierwszych masowych wysiedleń żydowskiej ludności do KL Auschwitz. Do lipca 1942 r. unicestwiono mniejsze skupiska Żydów m.in. w Olkuszu, Kłobucku i Jaworznie. W październiku 1942 r. rozpoczął się, trwający kilka miesięcy, proces przesiedlania mieszkańców Będzina i Sosnowca do gett na obrzeżach tych miast.
W maju 1943 r. prezydent policji w Sosnowcu zakazał Żydom opuszczania getta i zabronił wstępu do niego „ludności aryjskiej”. Również w maju zlikwidowano getto w Czeladzi, a w lipcu w Dąbrowie Górniczej. 1 sierpnia 1943 r. o 2.30 w nocy Niemcy rozpoczęli likwidację dwóch sąsiadujących ze sobą, największych i najliczniejszych w Zagłębiu gett - w Będzinie i Sosnowcu. 1 sierpnia straceńczą walkę z Niemcami podjęło ponad 20 żydowskich bojowników - członków założonej latem 1942 r. Żydowskiej Organizacji Bojowej w Zagłębiu. Jej powstanie było efektem pobytu na tym terenie dowódcy tej Organizacji Mordechaja Anielewicza - przywódcy powstania w warszawskim getcie, który odwiedził Sosnowiec i Będzin w czerwcu 1942 r.
Ogółem od maja 1942 r. do lipca 1944 r. wywieziono z Zagłębia Dąbrowskiego do KL Auschwitz ponad 60 tys. Żydów - przeszło połowę z nich w sierpniu 1943 roku – wtedy z Sosnowca i Będzina odtransportowano do KL Auschwitz ok. 32 tys. Żydów, z których około 80 proc. niezwłocznie zamordowano w komorach gazowych. Podczas ucieczki zastrzelono około 400 Żydów. Na terenie zlikwidowanych gett pozostało ponad tysiąc osób w tzw. obozach likwidacyjnych i komandach porządkowych. Ponadto historycy szacują, że nielegalnie przebywało tam nadal około 1,6 tys. Żydów. Wszystkich systematycznie deportowano do obozu zagłady. Na miejscu pozostała kilkudziesięcioosobowa grupa Żydów zatrudnionych w szopie Alfreda Rossnera; w lipcu 1944 r. przeniesiono ich do obozu pracy przymusowej na Górze Św. Anny. (PAP)
autor: Marek Błoński
mab/ pat/