W Instytucie Pamięci Narodowej trwa dwudniowa konferencja naukowa poświęcona epistolografii i listom w systemie politycznym, społecznym, gospodarczym i kulturalnym państwa w czasach PRL.
Konferencję otworzył panel zatytułowany „Korespondencja w działalności aparatu władzy i tajnej policji politycznej”, w którym udział wzięli dr Sebastian Drabik, dr Zbigniew Bereszyński (Państwowy Instytut Naukowy – Instytut Śląski w Opolu), dr Bartłomiej Noszczak (OBBH IPN w Warszawie), dr Monika Komaniecka-Łyp (OBBH IPN w Krakowie) oraz dr Sebastian Ligarski (OBBH IPN w Szczecinie), którego referat w zastępstwie odczytał dr Noszczak.
Swój referat dr Sebastian Drabik poświęcił roli korespondencji w działalności partii i Biurze Listów w strukturze KW PZPR na przykładzie Krakowa w latach 1955–1975. Przekrój tematyczny zagadnień, jakie były poruszane w listach, był różny – piszący poruszali sprawy mieszkaniowe, dotyczące warunków pracy, a także urzędów i organizacji społecznych. Opisywano sprawy osobiste i te dotyczące partii. „Dominowały sprawy socjalno-bytowe: sprawy mieszkalnictwa, zwolnień z pracy, łamania zasad BHP, przyznawania premii. Te społeczno-polityczne były rzadziej poruszane” – wykazał historyk.
Po otrzymaniu korespondencji Biuro Listów dokonywało selekcji, a otrzymane listy dzielono na kategorie „słuszne” i „niesłuszne”.
Przekrój społeczny osób piszących do Komitetów Wojewódzkich zmieniał się w czasie. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych można zauważyć stosunkowo duży udział piszących do władz robotników, malał natomiast udział inteligencji. W przypadku chłopów udział w pisaniu w tym okresie pozostawał na takim samym poziomie. Dr Drabik zauważył, że najwięcej listów pisały osoby niepartyjne, zaś członkowie partii stanowili margines piszących. Zmiany przyniosły lata siedemdziesiąte. Zmalał wówczas udział piszących listy robotników, wzrósł z kolei udział chłopów, rencistów i emerytów. Badacz zauważył także, że przyrost w korespondencji można zauważyć w okresach kryzysowych, m.in. w Październiku ’56.
„W ciągu dwudziestu lat funkcjonowania Biura Listów stało się ono stałym elementem aparatu partyjnego. Najważniejszym jego zadaniem była kontrola i analiza korespondencji, która napływała do Komitetu Wojewódzkiego w Krakowie” – oceniał historyk.
Dr Zbigniew Bereszyński omówił korespondencję pocztową jako obiekt zainteresowania Służby Bezpieczeństwa i walkę z przejawami postaw proniemieckich wśród rdzennej ludności Górnego Śląska w latach 1957–1989.
„Najważniejszym zadaniem Służby Bezpieczeństwa na Śląsku Opolskim była walka z rozmaitymi przejawami postaw proniemieckich wśród miejscowej ludności” – ocenił badacz. W zwalczaniu postaw proniemieckich śledzono korespondencję pod kątem ewentualnych działań wywiadowczych na rzecz Republiki Federalnej Niemiec, tzw. tendencji rewizjonistycznych związanych ze zmianami terytorium po II wojnie światowej. Śledzono także innego rodzaju kontakty, np. związane z wymianą myśli czy poglądów. SB interesowała się również przejawami pomocy materialnej – paczek czy pieniędzy – która napływała z RFN. W tym zakresie dużym zainteresowaniem cieszyła się korespondencja płynąca od i do pomagającej materialnie hrabiny Praschmy. Władze starały się przeciwdziałać takiej sytuacji, nakładając na otrzymujących taką pomoc restrykcje skarbowe.
W wyniku kontroli listów Służba Bezpieczeństwa przeprowadzała rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze. Jednocześnie zdawano sobie sprawę z tego, że działania pionu „W” i zdobywane w ten sposób informacje nie były legalne. W tym celu starano się zalegalizować, m.in. poprzez otrzymanie nakazu prokuratorskiego czy też stworzenie odpowiedniej legendy na to, w jaki sposób informacje zawarte w prywatnej korespondencji mogły trafić do SB.
Jak ocenił dr Bereszyński, „działania związane z tajną kontrolą korespondencji z Polski do Niemiec odgrywały szczególnie ważną rolę w działaniach Służby Bezpieczeństwa na Śląsku”.
Podczas swojego wystąpienia dr Bartłomiej Noszczak omówił rolę korespondencji w apogeum milenijnego konfliktu państwa z Kościołem katolickim w 1966 r. W ocenie historyka List biskupów polskich do biskupów niemieckich, czyli Orędzie, było katalizatorem konfliktu milenijnego. Ekipa Władysława Gomułki była zaskoczona tym posunięciem polskich biskupów. W wyniku wystosowania Orędzia władze rozpoczęły potężną falę działań propagandowych.
Również społeczeństwo polskie było tą sytuacją zaskoczone. Jak wskazał Noszczak, społeczeństwo dwadzieścia lat po wojnie nadal nie było gotowe do dialogu z Niemcami. W związku z tym, w tej początkowej fazie, zachowanie biskupów spotkało się z krytyką ze strony obywateli. Początkowo ten spór wygrała ekipa Gomułki. Jednak z czasem liczba protagonistów wobec postępowania biskupów wzrastała, a przeciwników malała.
Orędzie doprowadziło do epistolarnej dyplomacji, w której wymieniano listy między polskim episkopatem a Józefem Cyrankiewiczem, a następnie między prymasem Stefanem Wyszyńskim a Gomułką. KC wystosował też list, który może być traktowany jako anty-Orędzie.
W czasie referatu dr Noszczak omówił także list abp. Antoniego Baraniaka do wiernych, który był reakcją za zatrzymanie w Będzinie obrazu Matki Boskiej peregrynującego po Polsce. Co ciekawe, reakcja społeczna była inna, niż zapewne spodziewał się Baraniak – pod kurią w Poznaniu odbywały się protesty. Noszczak w tym miejscu zastanawiał się, w formie hipotez, czy reakcja ludzi była faktycznie spontaniczna i autentyczna, czy może za tymi silnymi protestami stała SB.
„W okresie apogeum konfliktu milenijnego korespondencja odgrywała bardzo duże znaczenie polityczne. List biskupów polskich do niemieckich był silnym katalizatorem, a właściwie motorem, konfliktu wokół wielkiego jubileuszu chrztu Polski. Listy były wykorzystywane jako narzędzie quasi-dyplomacji na linii episkopat-centrum władzy, zastępowały w tym przypadku dialog bezpośredni. Listy pełniły także funkcję interwencyjną i wyjaśniającą” – ocenił dr Noszczak. „Korespondencja w apogeum milenium stanowiła narzędzie dialogu w komunikacji społecznej, walki politycznej . Była też środkiem propagandowym i środkiem do mobilizacji społecznej” – dodał.
W swoim referacie dr Monika Komaniecka-Łyp omówiła perlustrację korespondencji jako sposób wykrywania przez SB potencjalnej i faktycznej działalności wywiadowczej państw zachodnich w PRL w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Badaczka zwróciła uwagę, że listy były obiektem takiego zainteresowania, ponieważ to w nich przesyłano meldunki szpiegowskie. „Polski kontrwywiad, czyli Departament II, zdawał sobie sprawę, że za pomocą korespondencji przekazywane były informacje przez agentów obcego wywiadu przebywających lub pozyskanych w Polsce do zachodnich central wywiadowczych” – powiedziała Komaniecka-Łyp.
Informacje mogły być przekazywane na trzy sposoby: w formie tajnopisów, poprzez środki kodowo-cyfrowe, co było najbezpieczniejszą metodą, a także za pomocą środków metalicznych, np. w formie wkładów w ołówkach, jednak pozostawiały one ślady. „Tajnopisy były najsłabszym ogniwem w zakresie przesyłania tajnych informacji w korespondencji. Wiedziały o tym zarówno wywiady państw zachodnich, jak i polski kontrwywiad. Z kolei dla agenta był to łatwy i najszybszy sposób przekazywania informacji ” – oceniła badaczka.
Korespondencja była badana od strony chemicznej, a badanie miało na celu odnalezienie tajnopisów. Sprawdzano także listy w sposób przypadkowy, oceniając ich wygląd zewnętrzny, a następnie „podejrzane” listy poddawano chemicznej kontroli.
Badaczka w czasie wstąpienia zaprezentowała kilka spraw z końcówki lat pięćdziesiątych i lat sześćdziesiątych związanych z ujawnieniem agentów obcych wywiadów. Jedną z nich była ta dotycząca Marii Hildegardy Krybus, która współpracowała na początku z wywiadem zachodnioniemieckim, a następnie z amerykańskim. Służby rozpracowały też Jerzego Strawę, który był współpracownikiem amerykańskiego wywiadu. Inną sprawą była ta o kryptonimie „Autor”, jednak służbom nie udało się odnaleźć autora meldunków. Jak zauważyła Komaniecka-Łyp, w powyższych sprawach agenci stosowali tajnopis. Z kolei przypadek współpracującej z wywiadem zachodnioniemieckim Hildegardy Aftyki był o tyle szczególny, że posługiwała się ona zaszyfrowanymi meldunkami. Sprawą z lat siedemdziesiątych była natomiast ta dotycząca współpracującego z CIA Leszka Chrósta.
Pierwszy panel konferencji zamykał referat dr. Sebastiana Ligarskiego. W zainteresowaniu historyka znalazła się korespondencja między ks. Romanem Gradolewskim (TW „Władek”) a kpt. Teodorem Okwietą. „Opisywana relacja między księdzem Romanem Gradolewskim a Teodorem Okwietą jest zaledwie jednym z przykładów”. Ligarski uważa, że takich relacji może być więcej.
Do pierwszego kontaktu ks. Gradolewskiego i kpt. Okwiety doszło w marcu 1962 r. Jak wskazał badacz, Okwieta pozyskiwał informacje zarówno z listów pisanych przez Gradolewskiego, ale także podczas spotkań w teatrach, operze czy lokalach gastronomicznych. Spotkania odbywały się zazwyczaj wieczorami, ks. Gradolewski zapraszał także oficera prowadzącego do siebie. Sam Gradolewski napisał do Okiwety aż 21 listów. Zresztą Okwieta, jak uważa, Ligarski, wcale nie musiał zmuszać duchownego do dzielenia się informacjami, a ta współpraca z TW była bardzo owocna.
Ze strony księdza widać dużą sympatię wobec kapitana – jest to widoczne chociażby w sposobie zwracania się do adresata. Ta forma ewoluuje, ale są listy, w których duchowny zwraca się „Mój Drogi Teodorku”. Ksiądz składał też oficerowi życzenia z okazji świąt czy Nowego Roku. Można wręcz było odnieść wrażenie, że stosunki Gradolewski-Okwieta wykraczają poza relacje wyłącznie służbowe, a zachowana dokumentacja na pierwszy rzut oka dowodziłaby, że obu mężczyzn łączyła nić przyjaźni. Jednak oficer prowadzący nie ukrywał tych dowodów sympatii, co może nawet świadczyć na jego korzyść, bo w ten sposób pokazywał, że jego stosunek do TW ma wyłącznie charakter służbowy, a także świadczył o tym, że do zbliżenia dążył ksiądz, co funkcjonariusz SB wykorzystywał do realizacji swoich zadań.
W grudniu 1973 r. nastąpiło oficjalne wyrejestrowanie ks. Gradolewskiego jako TW. Jako oficjalne wytłumaczenie podawano, że nastąpiło to ze względu na stan zdrowia duchownego. Prawdopodobnie jednak, jak uważa Ligarski, Okwieta szykował się do zmiany pracy, a ks. Gradolewski nie chciał nawiązać współpracy z innym, nowym oficerem prowadzącym.
Celem konferencji jest próba odpowiedzi na pytanie, jaką rolę odgrywały w obiegu informacyjnym ówczesnej Polski korespondencja i jej pochodne oraz w jaki sposób, w jakim zakresie i na ile skutecznie – mimo wszystkich związanych z tym ograniczeń systemowych – wpływały na tamtą rzeczywistość polityczną, społeczną, gospodarczą i kulturalną.
Portal Dzieje.pl objął konferencję patronatem medialnym.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/ skp /