W Kaplicy Sykstyńskiej dobiegają końca przygotowania do konklawe, rozpoczynającego się we wtorek po południu. W sobotę drzwi Kaplicy otwarto przed dziennikarzami, którzy mogli obejrzeć postęp prac. Zapach kleju wita już od progu kaplicy, gdzie grupa robotników w kombinezonach kończy prace przy podeście prowadzącym z przedsionka do części właściwej kaplicy, przy ołtarzu, pokrywając podest tkaniną w beżowym kolorze. Wzdłuż pochyłego podestu zamontowano drewnianą balustradę.
Na posadzce kaplicy została zamontowana specjalna platforma, znajdująca się na wysokości około 60 centymetrów, czyli równej położeniu pierwszego stopnia ołtarza. Na pokrytej beżowym płótnem platformie stoją stoły, przy których zasiądzie 115 elektorów. Nakryte są udrapowaną wiśniową tkaniną, na niej leżą krótkie beżowe obrusy. Wnoszone są skrupulatnie liczone krzesła.
Kilka osób z prowadzącej prace 40-osobowej ekipy sprawdza każdy najdrobniejszy szczegół - ułożenie materiałów na stołach i kąt ich ustawienia, poprawiają fałdy tkaniny.
Przy samych bocznych drzwiach, po lewej stronie, ustawiono dwa masywne żeliwne piece; jeden do palenia kart do głosowania, drugi do dymu. Czarny dym obwieści brak decyzji, biały – wybór papieża. Wychodzące z nich miedziane rury łączą się w jedną, prowadzącą do komina na dachu Sykstyny. Komin został zainstalowany wczesnym popołudniem w sobotę.
Jeden z pieców zamknięty jest na kłódkę. Na uwagę, że podczas konklawe przed ośmioma laty z pieca buchnął dym, który o mało co nie osmalił bezcennych fresków, jeden z pilnujących funkcjonariuszy Gwardii Szwajcarskiej wyjaśnił, że za drzwiami czuwać będą na wszelki wypadek strażacy.
W bardzo mocno oświetlonej reflektorami kaplicy krzątają się stolarze, ślusarze, elektrycy. Jedną z kwestii, wymagającą rozwiązania, jest to, czy z placu św. Piotra widoczny będzie dym także po zmierzchu, czyli po popołudniowym głosowaniu. Będzie oświetlenie - zapewnia ekipa.
W przedsionku kaplicy czyszczona jest posadzka i usuwane ślady kleju oraz innych materiałów.
Robotnicy pracują w ciszy i zdają się nie przejmować fleszami wymierzonych w nich aparatów fotograficznych i obiektywów kamer oraz pewnym chaosem, który wywołuje obecność przedstawicieli mediów z całego świata. Nie rozmawiają z dziennikarzami, wskazując, że tylko kilka osób może udzielać informacji. Porządkowi pilnują, aby dziennikarze, fotografowie i kamerzyści nie stawali tam, gdzie nie powinni, i gdzie trwają prace.
„Powinniśmy skończyć jeszcze w sobotę” - mówi jeden z robotników. Do której godziny będzie pracować - jeszcze nie wie.
Z Watykanu Sylwia Wysocka(PAP)
sw/ mmp/ kar/