Wizytę papieża Pawła VI w 1966 r. w Polsce władze PRL uzależniały m.in. od uznania przez Watykan polskiej granicy na Odrze i Nysie oraz odsunięcia prymasa Stefana Wyszyńskiego od władzy w polskim Kościele - mówi PAP historyk dr Wojciech Kucharski, dyrektor Ośrodka "Pamięć i Przyszłość" we Wrocławiu.
PAP: Dlaczego władze PRL w 1966 roku nie zgodziły się na przyjazd do Polski papieża Pawła VI? Papież swoją wizytą chciał uczcić obchody Milenium Chrztu Polski.
Dr Wojciech Kucharski: Pamiętajmy, że po drugiej wojnie światowej relacje między komunistyczną Polską a Watykanem były zerwane. Dopiero w 1965 roku podjęto pierwszą próbę nawiązania stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a PRL. Ale komunistyczne władze stawiały dwa warunki: likwidację ambasady rządu RP na uchodźstwie przy Watykanie oraz - co było o wiele trudniejsze - uznanie granicy na Odrze i Nysie poprzez ustanowienie stałej administracji kościelnej na Ziemiach Zachodnich. Bez spełnienia przez Kościół tych dwóch warunków nie było mowy o jakimkolwiek postępie w rozmowach. Prowadzili je Agostino Casaroli - ze strony Watykanu, oraz Adam Willman, który był ambasadorem PRL w Rzymie.
PAP: Dlaczego dla Watykanu uznanie zachodnich granic Polski było tak trudne?
Dr Wojciech Kucharski: Watykan z Niemcami był związany konkordatem, zgodnie z którym zachodnie ziemie Polski - a przed wojną wschodnie ziemie Niemiec - były objęte niemiecką administracją kościelną. W konkordacie tym zapisano, że Watykan nie zmieni struktury geograficznej Kościoła bez zgody rządu Niemiec. I dopóki nie było międzynarodowej umowy między Polską a Niemcami w tej sprawie lub traktatu pokojowego, o którym mówili alianci w Poczdamie, dopóty Watykan nie mógł nic zrobić.
PAP: Czego najbardziej bali się komuniści, którzy odmawiali Pawłowi VI wizyty w Polsce?
Dr Wojciech Kucharski: Ta odmowa była ze strony komunistycznych władz absolutnie nieracjonalna. Komuniści z Władysławem Gomułką na czele bali się, że przyjazd Pawła VI do Polski wzmocni polską hierarchię kościelną, a zwłaszcza pozycję prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego. Był to czas, gdy jakiekolwiek rozmowy komunistów z Watykanem odbywały się ponad prymasem. Tymczasem władze PRL tak naprawdę mogły więcej zyskać niż stracić. Dzięki wizycie Pawła VI mogły one rozwiązać problem uznania zachodnich granic Polski, i to jeszcze na długo przed Willy Brandtem. Cóż z tego, skoro zadziałała fobia związana z prymasem Wyszyńskim.
W dodatku nieobecność Pawła VI przy tak ważnej dla Polaków rocznicy nie tylko nie osłabiła pozycji prymasa Wyszyńskiego, ale ją wzmocniła. Bo bez możliwości przyjazdu papieża na uroczystości prymas stał się najwyższym przedstawicielem Kościoła w Polsce - otrzymał tytuł legata papieskiego na obchody milenijne.
Dr Wojciech Kucharski: Komuniści z Władysławem Gomułką na czele bali się, że przyjazd Pawła VI do Polski wzmocni polską hierarchię kościelną, a zwłaszcza pozycję prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego. Był to czas, gdy jakiekolwiek rozmowy komunistów z Watykanem odbywały się ponad prymasem. Tymczasem władze PRL tak naprawdę mogły więcej zyskać niż stracić. Dzięki wizycie Pawła VI mogły one rozwiązać problem uznania zachodnich granic Polski, i to jeszcze na długo przed Willy Brandtem.
PAP: Kiedy pojawiają się pierwsze rozmowy o tym, że Paweł VI mógłby przyjechać do Polski?
Dr Wojciech Kucharski: Pod koniec 1964 roku. W kolejnych miesiącach odbyły się już poważniejsze rozmowy o wizycie papieża, w tym pomiędzy prymasem Wyszyńskim a Pawłem VI, a także prymasem i ambasadorem Willmanem. Wyszyński sugeruje Willmanowi możliwość takiego przyjazdu i zastanawia się nad zwróceniem się w tej sprawie do władz.
Pojawia się jednak nowa i bardzo trudna okoliczność. To słynne orędzie polskich biskupów do biskupów niemieckich ze słowami "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Po jego ogłoszeniu władze chciały ukarać biskupów za to, że weszli w obszar prerogatyw rządu, bo zajęli się polityką międzynarodową. W gruncie rzeczy orędzie miało charakter religijno-etyczny, głęboko chrześcijański. Zgodnie z myślą biskupa Bolesława Kominka, autora tego liczącego 16 stron dokumentu, chodziło o pojednanie polsko-niemieckie oparte na prawdzie. Mimo trudnych relacji powinniśmy się z Niemcami pojednać.
O ile jeszcze w listopadzie 1965 r. prymas Wyszyński mógł być dobrej myśli, jeśli chodzi o przyjazd papieża, o tyle już w grudniu w "Pro memoria" (osobiste zapiski Wyszyńskiego - PAP) znajdujemy rozważania, że być może główne uroczystości w maju na Jasnej Górze odbędą się bez udziału Pawła VI.
PAP: Czyli to orędzie staje się najważniejszym pretekstem dla władz, które nie chcą widzieć w Polsce papieża.
Dr Wojciech Kucharski: Jeszcze w marcu 1966 r. Casaroli umawia się z Willmanem na rozmowę dotyczącą wizyty papieża, ale ambasador jest już przygotowany na tę okoliczność przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. MSZ poleca Willmanowi zaznaczyć, że w obecnej sytuacji nie ma dobrego klimatu na przyjazd papieża. Z dwóch powodów: po pierwsze polski Kościół nie spełnił wcześniej postawionych przez władze warunków, a po drugie nastąpiło ogłoszenie orędzia. I ostatecznie Willman przekazuje Casaroli'emu wiadomość, że nie ma możliwości przyjazdu papieża do Polski. Chwilę później mamy już to słynne wystąpienie Gomułki w Poznaniu, w którym mówi on wprost, że ze względu na to jak zachowali się polscy biskupi nie ma możliwości przyjazdu Pawła VI do Polski. Winą za to obarcza biskupów.
Ciekawostką jest to, że ambasador Willman przy innej okazji uzależniał dalsze rozmowy na temat wizyty papieża w Polsce od rozwiązania przez Kościół problemu prymasa Wyszyńskiego. Komunistom chodziło o odesłanie go do Rzymu i mianowanie nowego prymasa. Władze uznały, że Paweł VI będzie mógł przyjechać do Polski, ale tylko pod warunkiem, że głową Kościoła w Polsce przestanie być Wyszyński.
PAP: Dyplomacja watykańska mimo to podejmowała jeszcze kilka prób, by do wizyty papieża w Polsce jednak doszło. Mało znana jest propozycja, by Paweł VI przyjechał do Polski tylko na kilka godzin w Wigilię 1966 roku. Papież miałby odprawić pasterkę i natychmiast wrócić do Rzymu.
Dr Wojciech Kucharski: To był już rozpaczliwy gest. W jednej z rozmów Casaroli poprosił Andrzeja Werbalna, członka KC, o nieoficjalną poradę i zaczął od tego, że Paweł VI ma taki pomysł, by co roku odprawiać pasterkę w jednym z ważnych sanktuariów europejskich. A ponieważ 1966 rok ze względu na Milenium Chrztu Polski jest tak ważny dla Polaków, to Casaroli pytał, czy papież nie mógłby tej pasterki odprawić na Jasnej Górze i jeszcze w nocy wrócić do Rzymu.
Werblan skonsultował się wtedy z władzami i po dwóch dniach odpowiedział, że pomysł z przyjazdem papieża na pasterkę jest możliwy, ale po zrealizowaniu następujących warunków. Po pierwsze pasterka miałaby się odbyć nie w Częstochowie, tylko we Wrocławiu lub w innym mieście na Ziemiach Zachodnich. Po drugie Paweł VI nie mógłby się spotkać z prymasem Wyszyńskim, a i sam prymas nie byłby zaproszony na uroczystość. Po trzecie papież spotkałby się z jakimś przedstawicielem polskich władz, np. z przewodniczącym Rady Państwa, by wizyta ta miała charakter państwowy, a nie religijny. Warunki te jednak okazały się na tyle trudne, że papież nie mógł ich przyjąć.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ mjs/ ls/