Z udziałem czeskiego premiera Andreja Babisza w Stonawie k. Karwiny odsłonięto i poświęcono w piątek granitowy obelisk w kształcie łzy, upamiętniający 13 górników, zabitych przed rokiem przez wybuch metanu w miejscowej kopalni CSM Stonawa Północ. Wśród ofiar było 12 Polaków.
Premier Czech ocenił, że w pespektywie najbliższych dwóch miesięcy można spodziewać się zakończenia postępowania w sprawie przyczyn i okoliczności tego wypadku. Jak mówił, do tego czasu nie na miejscu są wszelkie spekulacje dotyczące możliwych przyczyn tej największej w czeskim górnictwie katastrofy. Podkreślił, że była to wielka tragedia dla bliskich ofiar i całej społeczności. Za ważne uznał upamiętnienie zmarłych. „Zasługują na nasz szacunek i pamięć” – powiedział Babisz.
„Skamieniała łza jest wyrazem szacunku wobec wszystkich, którzy stracili życie w kopalniach tutejszego zagłębia, oraz dowodem pamięci o 13 górnikach, którzy zginęli 20 grudnia 2018 r. w wypadku w kopalni CSM” – głosi dwujęzyczna inskrypcja przy odsłoniętym w piątek obelisku.
Rzeźba, której autorem jest czeski artysta Martin Kucharz, stanęła w centrum Stonawy z inicjatywy lokalnych władz i koncernu OKD, do którego należy kopalnia. W piątkowej uroczystości odsłonięcia monumentu wzięli udział – obok przedstawicieli władz i instytucji górniczych obu krajów - m.in. bliscy ofiar katastrofy. Wdowa po jednym z górników, Agnieszka Gamrat, oceniła, że upamiętnienie ofiar to ważne i potrzebne wydarzenie.
„Pozostał żal, jest nam ciężko na duszy. Dobrze, że kopalnia zrobiła jakąś po nich pamiątkę, która będzie w naszym sercu. Lepiej, żeby tego nie było, żeby oni żyli; stało się, jak się stało, pozostał żal. Nikt im już życia nie zwróci, musimy żyć z tym bólem serca. Ale życie idzie do przodu, czas goi rany; dobrze, że jest miejsce, które o nich przypomina” – powiedziała PAP Agnieszka Gamrat.
W swoim wystąpieniu szef czeskiego rządu Andrej Babisz wspominał dzień sprzed roku, kiedy dotarła wiadomość o katastrofie, w której zginęli Polacy i Czech. Jak mówił premier, górnicy z różnych krajów, pracując razem pod ziemią, są jak jedna rodzina. „Obojętnie, czy ktoś jest Polakiem, Czechem czy Słowakiem. Dlatego wiadomość, że zginęło 12 Polaków i jeden Czech, była dla nas wiadomością miażdżącą” – powiedział.
„Ten moment przypomniał nam, do jakiego stopnia zawód górnika jest wymagający i, niestety, także niebezpieczny” – zauważył szef czeskiego rządu, dziękując wszystkim ratownikom uczestniczących w tamtej akcji. Ratownikom dziękował także w specjalnym liście, odczytanym przez zastępcę polskiego ambasadora w Pradze Antoniego Wręgę, polski premier Mateusz Morawiecki.
Premier zauważył w liście, że górnicy zginęli wykonując jeden z najtrudniejszych i najbardziej niebezpiecznych zawodów. „To dramatycznie wydarzenie wstrząsnęło w równiej mierze Polakami i Czechami, pokazując, że fundamentem dobrych stosunków są zawsze relacje międzyludzkie” – napisał Morawiecki, wspominając polską i czeską żałobę po wypadku oraz organizowane w obu krajach akcje pomocy dla rodzin poszkodowanych.
Szef rządu podkreślił, iż „katastrofa w Stonawie udowodniła, że Polacy i Czesi potrafią współpracować w sytuacjach ekstremalnych, w których niezbędna jest najwyższa ofiarność i odwaga”. Przypomniał, że w akcji ratowniczej po wypadku z ogromnym poświęceniem uczestniczyli zarówno ratownicy z Czech, jak i z Polski – w sumie ok. 200 osób.
„Mam nadzieję, że solidarność między naszymi narodami, potwierdzona w tamtych dramatycznych dniach odwagą ratowników oraz ofiarnością zwykłych obywateli, nie będzie już musiała przejawiać się w tak tragicznych okolicznościach” – napisał Mateusz Morawiecki. Specjalne słowa wsparcia premier skierował do rodzin ofiar katastrofy, wskazując, iż jej wspomnienie wciąż wywołuje żal i przygnębienie. „Nigdy o nich nie zapomnimy” – zapewnił.
Do wypadku w czeskiej kopalni CSM Stonawa Północ w Stonawie koło Karwiny doszło 20 grudnia 2018 r. po południu. W wyniku zapalenia się i wybuchu metanu ponad 800 metrów pod ziemią zginęło 13 górników, w tym 12 Polaków. 10 innych górników zostało rannych. Ciało jednej z ofiar wydobyto krótko po tragedii, a zwłoki trzech kolejnych górników – 23 grudnia. Ze względu na panujące w kopalni ekstremalne warunki później rejon katastrofy na kilka miesięcy odgrodzono od pozostałych wyrobisk specjalnymi tamami. Pozostałe ciała wydobyto dopiero wiosną tego roku – ostatnie w połowie maja.
Dyrektor wykonawczy koncernu OKD Michal Herzman ocenił w piątek, że – jak zapowiadał czeski premier - do połowy lutego czeskie organy prowadzące postępowanie w sprawie okoliczności wypadku (urząd górniczy i prokuratura) powinny przedstawić wyniki swojego śledztwa w sprawie. Również w połowie lutego prawdopodobnie zostaną wznowione prace górnicze w rejonie katastrofy. Po wypadku kopalnia nie wydobyła ok. 410 tys. ton węgla. W koncernie OKD pracuje obecnie ok. 2 tys. pracowników firm zewnętrznych – głównie Polaków, ale także Słowaków i Ukraińców.
Śledztwo w sprawie wypadku sprzed roku prowadzi czeska prokuratura, współpracująca w ramach specjalnego międzynarodowego zespołu z polskimi śledczymi z Gliwic. Prokuratura nadal gromadzi materiał dowodowy pozwalający na uzyskanie kompleksowej opinii biegłych. Chodzi o ustalenie przyczyn i mechanizmu wypadku oraz tego, czy ktokolwiek ponosi odpowiedzialność za tę tragedię - wyjaśniają śledczy. W postępowaniu nikomu dotychczas nie przedstawiono zarzutów. Zarówno po stronie polskiej jak i czeskiej przesłuchania świadków zostały zakończone; łącznie przesłuchano kilkadziesiąt osób. Odrębne postępowanie prowadzą organy nadzoru górniczego.(PAP)
Ze Stonawy Marek Błoński
autor: Marek Błoński
mab/ kar/