27.05.2009 Gdańsk (PAP) - 20. rocznica częściowo wolnych wyborów w Polsce z 4 czerwca 1989 r. Lechowi Wałęsie kojarzy się bardziej z "kontraktową wolnością" niż z rocznicą obalenia komunizmu w kraju.
"Tylko że w Polsce mamy za mało zwycięskich rocznic. To jest jakieś zwycięstwo, ale jednak kontraktowe. Zakończyłoby się tragicznie, gdyby nie było ciągu dalszego, gdybyśmy tego nie rozwalili do końca i utrzymali generała Wojciecha Jaruzelskiego przy władzy przez pięć lat" - powiedział w rozmowie z PAP b. przywódca Solidarności.
Według Wałęsy, najważniejszą datą, która rzeczywiście jest przełomowa i historyczna dla walki z systemem komunistycznym jest sierpień 1980 r. i strajk w Stoczni Gdańskiej.
"Nam się wtedy dzięki robotnikom udało wszystkich zebrać i powiedzieć przed całym światem komunistom: wy nas nie reprezentujecie, my was nie chcemy. To było prawdziwe zwycięstwo - jak kopnięcie w miękkie podbrzusze komunizmu. Potem i także 4 czerwca, ale to już była tylko kontynuacja. Najpierw trzeba było podważyć ich racje, zabrać im argumenty" - podkreślił b. prezydent.
Wałęsa podkreśla, że dziś "w ogóle nie pamięta" tego, co się działo 4 czerwca 1989 r. Jak mówi, nie lubi wspominać minionego czasu. "Myślałem wtedy tylko, jak skoczyć komunistom do gardła, jak to dalej wygrać, bo czułem, że oni będą chcieli nas oszukać" - dodał.
B. prezydent podkreśla, że nie sposób jest wymienić najważniejszego wydarzenia ostatnich dwóch dekad w Polsce.
"Tak nie da rady, to był łańcuch wielu zdarzeń. Trudno nawet powiedzieć, że takim sukcesem jest demokracja w Polsce, bo my raczej mamy tylko prawo do demokracji, a kiedy na wybory chodzi 20 proc., to raczej nie korzystamy z tego prawa" - wyjaśnił.
"Z drugiej strony, gdyby ktoś mi powiedział kiedyś, że ja dożyję takich czasów, to byłbym najszczęśliwszy, nie tylko na całej ziemi, ale i w całej galaktyce. Mogę mówić, co chcę, nikt mnie nie zamknie. To jest nieprawdopodobne. Ale też gdy widzę, ile nam się nie udało, ile szans nie wykorzystaliśmy, to trudno być zadowolonym. Czyli, to jest to moje klasyczne: +jestem za, a nawet przeciw+" - zaznaczył b. prezydent.
Wałęsa zaznaczył, że ze swojej strony żałuje, że nie udało mu się w porę "zwinąć sztandaru Solidarności oraz przeprowadzić w kraju takiej prywatyzacji, która pozwoliłaby samym pracownikom przejmować zakłady pracy.
"Nie udało mi się też zrobić systemu prezydenckiego i dekretów, żeby zdążyć za złodziejami i wyzwaniami czasu" - zaznaczył. (PAP)
rop/ par/ jbr/
Według Wałęsy, najważniejszą datą, która rzeczywiście jest przełomowa i historyczna dla walki z systemem komunistycznym jest sierpień 1980 r. i strajk w Stoczni Gdańskiej.
"Nam się wtedy dzięki robotnikom udało wszystkich zebrać i powiedzieć przed całym światem komunistom: wy nas nie reprezentujecie, my was nie chcemy. To było prawdziwe zwycięstwo - jak kopnięcie w miękkie podbrzusze komunizmu. Potem i także 4 czerwca, ale to już była tylko kontynuacja. Najpierw trzeba było podważyć ich racje, zabrać im argumenty" - podkreślił b. prezydent.
Wałęsa podkreśla, że dziś "w ogóle nie pamięta" tego, co się działo 4 czerwca 1989 r. Jak mówi, nie lubi wspominać minionego czasu. "Myślałem wtedy tylko, jak skoczyć komunistom do gardła, jak to dalej wygrać, bo czułem, że oni będą chcieli nas oszukać" - dodał.
B. prezydent podkreśla, że nie sposób jest wymienić najważniejszego wydarzenia ostatnich dwóch dekad w Polsce.
"Tak nie da rady, to był łańcuch wielu zdarzeń. Trudno nawet powiedzieć, że takim sukcesem jest demokracja w Polsce, bo my raczej mamy tylko prawo do demokracji, a kiedy na wybory chodzi 20 proc., to raczej nie korzystamy z tego prawa" - wyjaśnił.
"Z drugiej strony, gdyby ktoś mi powiedział kiedyś, że ja dożyję takich czasów, to byłbym najszczęśliwszy, nie tylko na całej ziemi, ale i w całej galaktyce. Mogę mówić, co chcę, nikt mnie nie zamknie. To jest nieprawdopodobne. Ale też gdy widzę, ile nam się nie udało, ile szans nie wykorzystaliśmy, to trudno być zadowolonym. Czyli, to jest to moje klasyczne: +jestem za, a nawet przeciw+" - zaznaczył b. prezydent.
Wałęsa zaznaczył, że ze swojej strony żałuje, że nie udało mu się w porę "zwinąć sztandaru Solidarności oraz przeprowadzić w kraju takiej prywatyzacji, która pozwoliłaby samym pracownikom przejmować zakłady pracy.
"Nie udało mi się też zrobić systemu prezydenckiego i dekretów, żeby zdążyć za złodziejami i wyzwaniami czasu" - zaznaczył. (PAP)
rop/ par/ jbr/
