Jest ich ponad dwudziestu i często nie mówią nawet po polsku, ale są nieodłącznymi uczestnikami wielu polskich uroczystości na Węgrzech. Stowarzyszenie Grupa Rekonstrukcji Historycznej Legionu Wysockiego ma już prawie 20-letnią historię.
Do organizacji należy grupa zapaleńców, którzy ubrani w historyczne mundury zapewniają oprawę takim uroczystościom jak składanie kwiatów przy pomnikach i miejscach pamięci związanych z Polską, np. pod pomnikiem Józefa Bema w Budapeszcie, a także uczestniczą w rekonstrukcjach bitew z polskim udziałem.
„W naszym stowarzyszeniu są ludzie o przeróżnych zawodach: kierowca, strażnik więzienny, jest szef władz gminnych, informatyk, oczywiście są też studenci. Wszystkich łączy to, że kochają Polskę i chcieliby zrobić coś dla zachowania tradycji” – powiedział PAP szef stowarzyszenia, Emil Nagy.
Nazwa organizacji nawiązuje do utworzonych przez gen. Józefa Wysockiego Legionów Polskich na Węgrzech, które uczestniczyły w latach 1848-49 w powstaniu węgierskim z okresu Wiosny Ludów. W starciach brało wtedy udział około 5 tys. Polaków.
Gdy grupa rozpoczynała działalność w 1998 r., miała tylko trzech członków: jako dowódcę - szefa Związku im. Kossutha pielęgnującego tradycje powstania 1848-49 roku, Endrego Mate, oraz dwóch chłopaków o polskich korzeniach jako szeregowców.
„Teraz jest nas 25, mamy od 16 do ponad 50 lat – mówi Nagy. – Tylko cztery osoby mówią po polsku. Ale wszyscy muszą znać polskie komendy, np. na ramię broń, baczność, w prawo zwrot, w lewo zwrot. Jak ktoś do nas przystępuje, musi je poznać, a także nauczyć się obchodzenia z bronią”.
Sam Nagy bardzo dobrze mówi po polsku, bo skończył polonistykę, a jego mama jest Polką. „Do drużyny przystąpiłem w 2001 albo 2002 r. W 2006 r. zostaliśmy stowarzyszeniem, żeby się lepiej rozwijać, móc ubiegać się o dofinansowanie. Wcześniej byliśmy tylko grupą kolegów. Od początku istnienia stowarzyszenia ja jestem przewodniczącym” – mówi.
„Rocznie bierzemy udział w 50-60 imprezach, co oznacza, że prawie w każdym tygodniu coś robimy. Najważniejszym miesiącem jest dla nas marzec: 15 marca (święto narodowe upamiętniające wybuch powstania węgierskiego 1848-49 r.), 14 marca, czyli dzień (urodzin generała Józefa) Bema i 23 marca, czyli dzień przyjaźni polsko-węgierskiej” – powiedział Nagy.
W kwietniu stowarzyszenie uczestniczy zawsze w odgrywaniu kampanii wiosennej 1849 r. Od 1 do 8 kwietnia rekonstruowane są cztery bitwy, w tym w Szolnoku, w Tapiobicske i w Isaszeg.
„Strzelamy do siebie - oczywiście ślepymi nabojami, biegamy, walczymy na szable, stajemy się znów po trosze dziećmi. (…) W rekonstrukcji bitwy pod Tapiobicske bierze udział w sumie około 1000 osób, są konie, armaty. Zawsze jest duża widownia. Czujemy wtedy, że to, co robimy, ma sens” – powiedział Nagy.
Członkowie stowarzyszenia jeżdżą też do Polski. Co roku uczestniczą w spotkaniach historycznych Pola Chwały w Niepołomicach, spotykają się też z polskimi grupami rekonstrukcyjnymi. Przechodzą ponadto szkolenia m.in. z musztry, np. w 2006 r. byli na 10-dniowym szkoleniu w Batalionie Reprezentacyjnym Wojska Polskiego w Warszawie.
„Do Polski często zabieramy węgierskie mundury, których też mamy kilka. Bardzo się zawsze podobają. Opowiadamy przy tym, co się działo na Węgrzech w 1848 r.” – mówi Nagy.
Przez blisko 20 lat działalności grupa zgromadziła już około 60-70 mundurów. Początkowo miała tylko mundury z czasów Wiosny Ludów. Teraz wzbogaciła się także o wiele innych, np. z okresu II wojny światowej. W magazynie organizacji można nawet znaleźć zbroję husarską z hełmem, a także skrzydła husarskie.
„Nie jest łatwo znaleźć specjalistę, który potrafi szyć takie rzeczy. Wyszukaliśmy jedną osobę na Węgrzech, która potrafi szyć historyczne czapki wojskowe. Z mundurami jest trochę lepiej.(…) Trzeba też znaleźć odpowiedni materiał, o co jest bardzo trudno. Staramy się, żeby wszystko było takie samo albo w 99 proc. zbliżone do tego, co dawniej” – powiedział Nagy.
Specjalnie zamawiane są też buty. Nie są podbijane gwoźdźmi, żeby nie zniszczyć posadzek, gdy członkowie grupy występują w różnych salach. Ale mają lekkie metalowe nakładki na nosie i pięcie, żeby wydawały odpowiedni dźwięk przy chodzeniu. „Oczywiście mamy też buty z cholewami, są absolutnie niezbędne np. do stroju kawalerii, dodajemy do nich wtedy ostrogi” – dodał Nagy.
Oprócz tego stowarzyszenie ma po kilkanaście szabel i karabinów. Część szabel została wykonana współcześnie, ale jedna ma ponad 100 lat. Oprócz tego grupa wzbogaciła się o wiele innych akcesoriów: m.in. torby na naboje, chlebaki, bagnety, a nawet specjalnie szyty sześcioosobowy namiot.
Stowarzyszenie ma też swój sztandar z herbem Warszawy, Budapesztu i Węgier oraz z polskim orłem. Widnieje na nim napis „Honor i Ojczyzna”. „Chcieliśmy pokazać, że pochodzimy z miasta i pielęgnujemy kontakty polsko-węgierskie” – tłumaczy Nagy.
Stowarzyszenie na swoim koncie wiele nagród, m.in. nagrodę dla przedstawicieli mniejszości narodowych, przyznaną przez węgierskie Ministerstwo Zasobów Ludzkich, oraz Nagrodę Bema, przyznaną przez warszawskie Bemowo - dzielnicę partnerską Obudy, gdzie organizacja jest zarejestrowana.
Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ akl/ lm/