Dialog z Ukrainą musi uwzględniać pamięć o ofiarach zbrodni wołyńskiej; alternatywa – albo przyszłość albo przeszłość w relacjach z Ukraińcami, nie ma sensu – ocenia w rozmowie z PAP wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska.
Podkreśliła też, że "nakręcanie" konfliktu polsko-ukraińskiego może posłużyć Rosji do jej rozgrywek.
W Hucie Pieniackiej na Ukrainie w najbliższych dniach odbędą się uroczystości upamiętniające ofiary zbrodni wołyńskiej. 28 lutego 1944 r. doszło tam do zbrodni na polskiej ludności cywilnej popełnionej przez ukraińskich żołnierzy Dywizji SS "Galizien", a także przez oddziały ukraińskich nacjonalistów, w tym z Ukraińskiej Powstańczej Armii. Z okazji rocznicy polska delegacja z udziałem wicemarszałek Gosiewskiej odda w tym miejscu hołd polskim ofiarom.
Zbrodnia w Hucie Pieniackiej dokonana przez ukraińskich nacjonalistów w 1944 r. - jak podkreśliła Gosiewska - jest niestety przykładem tego, że Polacy wciąż nie wiedzą, dokładnie ilu zginęło tam ludzi i gdzie są pochowani. Szczątki niektórych ofiar znajdują się na cmentarzu na terenie nieistniejącej już wsi. Tam postawiono pomnik poświęcony ofiarom rzezi. Wiele szczątków pomordowanych osób znajduje się jeszcze w niezidentyfikowanych miejscach m.in. po spalonych domach.
"To chyba jest główny problem w relacjach polsko-ukraińskich. To, że ciągle nie możemy stanąć w prawdzie" - powiedziała Gosiewska.
"Mamy w Polsce dwa nurty - jeden, który w zasadzie przez lata 90. i dwutysięczne w dużej mierze dominował w dyskursie politycznym, a można go określić hasłami: idźmy do przodu, pojednajmy się, nie brnijmy w historię, idźmy w relacje gospodarcze, zbrodnia wołyńska to już jest historia. Zaś drugi nurt, z którym mamy do czynienia ma charakter rozliczeniowy i tu słyszymy: rozliczmy się, Ukraińcy to naród zły i pełen nienawiści, jeśli ich wpuścimy, to znowu nas to spotka, nie wspierajmy Ukrainy" - mówiła.
"A jest potrzeba środka - do czego nawoływał Jan Paweł II i Lech Kaczyński, czyli po pierwsze, by stanąć w prawdzie, a po drugie wybaczyć i budować relacje. Ale nie należy wybierać między jednym a drugim" - powiedziała wicemarszałek Sejmu, przypominając, że do wyrażenia tej alternatywy - albo przyszłość albo przeszłość - próbował ją sprowokować były polityk Jan Maria Rokita podczas niedawnego XIII Forum Europa - Ukraina w Jasionce koło Rzeszowa.
"Nie ma pójścia do przodu, jeśli nie wyjaśnimy tego, co było. Jeśli nie staniemy w prawdzie, to nie będziemy w stanie sobie wybaczyć" - podkreśliła.
Wicemarszałek Gosiewska dodała, że władze Polski cały czas popierają aspiracje Ukrainy, by mogła wejść w struktury Unii Europejskiej, a przy tym oczekują od strony ukraińskiej większej wrażliwości na polską pamięć dotyczącą zbrodni popełnionych na Wołyniu i we wschodniej Galicji, gdzie w latach 1943-45 oddziały UPA zamordowały ok. 100 tysięcy Polaków - mężczyzn, kobiet i dzieci. "Naszym rodakom należy się nasza pamięć i godny pochówek w poświęconej ziemi, groby i krzyże, przy których ich bliscy będą mogli złożyć kwiaty i zapalić znicze. To jest podstawowa rzecz" - przypominała.
Wicemarszałek Sejmu zwróciła też uwagę na rolę Rosji w konflikcie pamięci między Polakami a Ukraińcami. "Jeżeli nie staniemy w prawdzie w relacjach polsko-ukraińskich, nie wyjaśnimy tego dogłębnie, uwzględniając również polskie winy z drugiej połowy lat 30., to zawsze ten temat zbrodni wołyńskiej będzie między Polską a Ukraina i będzie on brutalnie wykorzystywany - i to mówię wprost - przez Federację Rosyjską. To jest oczywiste" - podkreśliła Gosiewska.
Dodała też, że w obecnej sytuacji polsko-ukraińskie spory, dotyczące trudnej przeszłości, nie rozwiążą sami historycy, gdyż - jak mówiła - na Ukrainie potrzebne są inicjatywy ze strony polityków. Zwróciła uwagę, że na Ukrainie wciąż brakuje materiałów, które zgodnie z prawdą przedstawiają wydarzenia dotyczące zbrodni wołyńsko-galicyjskiej. Od wielu lat ukraińska polityka historyczna zwraca uwagę na rzekomą symetrię w zbrodniach - z jednej strony popełnionych przez Ukraińską Powstańczą Armię, a z drugiej strony - jak twierdzą Ukraińcy - polskie siły zbrojne, w tym Armię Krajową. Wicemarszałek Sejmu zgodziła się również z poglądem, że gloryfikacja UPA na Ukrainie nie jest wymierzona w Polaków, lecz ma charakter antysowiecki.
"Ukraińcy przyrównują UPA, która po wojnie walczyła z Sowietami i NKWD, do naszych żołnierzy wyklętych, ale zapominają lub często nie wiedzą o tym, co się działo w stosunku do ludności polskiej właśnie w latach 1943-45. Bez potępienia zbrodni wołyńskiej, trudno mówić o poprawnych relacjach, ale władze Ukrainy będą mogły potępić tę zbrodnię dopiero wtedy, gdy społeczeństwo ukraińskie otrzyma w tej sprawie rzetelne informacje" - dodała Gosiewska.
Wicemarszałek Sejmu zapowiedziała też, że wiosną planowanie jest Zgromadzenie Parlamentarne Polski i Ukrainy, na którym poza bieżącą i - jak to oceniła - pozytywną współpracą pomiędzy oboma krajami będzie także omawiana kwestia trudnego dialogu historycznego. Dla ukraińskiej strony, która w ubiegłym roku wydała pozwolenie dla IPN-u na prowadzenie poszukiwań we Lwowie szczątków polskich obrońców miasta z września 1939 r., ważna jest kwestia odbudowania zniszczonego pomnika na mogile żołnierzy UPA na wzgórzu Monastyrz (także Monastyr) koło Werchraty na Podkarpaciu. Ukraińcy w dialogu z Polską oczekują również wspólnego upamiętniania tych wydarzeń, które łączą oba narody, w tym m.in. wspólnej walki z bolszewikami w 1920 r.
"Warto przypomnieć o sojuszu, który w 1920 roku zawarł Józef Piłsudski z Semenem Petlurą - przywódcą Ukraińskiej Republiki Ludowej i naczelnym dowódcą jej wojsk" - zauważyła Gosiewska. Wspólne uczczenie pamięci żołnierzy ukraińskich i polskich, którzy w 1920 r. walczyli z nawałą bolszewicką zaproponował również pod koniec stycznia w Oświęcimiu prezydent Andrzej Duda podczas spotkania bilateralnego z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
"Jest wiele postaci historycznych i wydarzeń, kiedy byliśmy razem, trzeba je pokazywać, ponieważ one udowadniają, że jak jesteśmy razem to osiągamy sukces. Musimy prowadzić taką politykę, by jak najmniej nas dzieliło, by trudniej było nas między sobą rozgrywać, by trudniej było wykorzystywać pewne elementy dla budowania wrogości. Wrogością i obrażaniem do niczego nie dojdziemy" - podkreśliła Gosiewska.
Wicemarszałek Sejmu pozytywnie oceniła również zgodę Ukraińców na prace specjalistów Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN we Lwowie, dzięki którym udało się dokładnie zlokalizować masowy grób polskich żołnierzy w dzielnicy Zboiska, gdyż polsko-ukraiński spór wokół zakazu prowadzenia poszukiwań polskich ofiar kładł się cieniem na relacje obu krajów. Całkowite zniesienie moratorium zapowiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Według polskich ustaleń do zbrodni w zamieszkanej przez Polaków wsi Huta Pieniacka doszło 28 lutego 1944 r. Tego dnia ukraińscy żołnierze 4. Galicyjskiego Pułku Ochotniczego SS (złożonego z ochotników do Dywizji SS "Galizien"), dowodzeni przez niemieckiego dowódcę oraz wspierani przez oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii i członków paramilitarnego oddziału ukraińskich nacjonalistów, dokonali pacyfikacji polskiej ludności - mężczyzn, kobiet i dzieci.
W ocenie pionu śledczego IPN w Hucie Pieniackiej zginęło wówczas ok. 850 osób. W miejscowości tej znajdowali się również ci Polacy, którzy uciekli z innych miejscowości w obawie przed morderstwami, dokonywanymi przez ukraińskich nacjonalistów i wspierających ich chłopów. (PAP)
autor: Norbert Nowotnik, Karol Kostrzewa
kos/ nno/